Rozdział XXIV
Nazywam się Molly.
- Evo, przeniesiesz mi te dokumenty z biura Dona? – Dyskretnie przytrzymałem ją w biodrach i szepnąłem do ucha. Widziałem jak lekko zadrżała, gdy moje chłodne palce przejechały po fragmencie nieosłoniętym przez podkoszulek.
- Od kiedy to jestem dziewczyną na posyłki? – Spytała drwiąco idąc w stronę biura. Jej sylwetka oddalała się dość szybko, a ja nie mogłem przestać się gapić. Z każdym dniem zakochuję się w niej bardziej, jak jakiś niedopieszczony nastolatek.
- Rozumiem, że chcesz się sam zdradzić z tym, że z nią sypiasz? – Za moimi plecami stał Aron w kombinezonie pilota i z kaskiem pod pachą. Książę zasrany, który rości sobie do niej prawa. Coraz częściej zabiera mi z nią czas zasłaniając się jakimiś bankietami, a Eva się zgadzać by ich „zaręczyny” wyglądały na wiarygodne. Jak dla mnie to zasłona dymna, która mu i tak niczego nie ułatwi. Eva jest mi wierna i tak zostanie. Nie pozwolę jej odejść tak jak Samarze.
Dla Evy poddałem się leczeniu i zaczynam bardziej stabilne życie niż dotychczas. Dla niej, by nie czuła się tak zagubiona i niepewna jak Samara.
- To sprawa między mną, a Evą. – Odpowiedziałem sucho, nie miałem zamiaru rozmawiać z nim kiedy nie ma takiej potrzeby.
- Oczywiście że tak, Panie trenerze. – Potwierdził. Jednak nie miał zamiaru kończyć tej rozmowy. – Ona od czasu wypadku nie siedziała w ścigaczu. Jeśli ma zająć moje miejsce w Wei Race musi zacząć na nowo się ścigać. – W wielu rzeczach się z nim nie zgadzam, ale tu miał rację. To już prawie pół roku od kiedy Eva ostatni raz była w pobliżu ścigacza.
Od czasu wypadku bez wyraźnej potrzeby nie wychodziła nawet na płytę toru. Bała się, czułem to za każdym razem kiedy próbowałem z nią o tym porozmawiać. Jordan może jej pomógł tam, na Obanie, ale Eva w tej chwili cierpi bardziej niż ktokolwiek może myśleć.
- Pracuję nad tym.
- Być może niezbyt dobrze. Mógłbyś zająć się czymś więcej niż zaciąganiem jej do łóżka w jakieś klitce. Ja przynajmniej wychodzę z nią do ludzi. – Odpowiedział z triumfem i odszedł w swoją stronę. Mam ochotę mu przywalić. Eva pojawiła się już na horyzoncie i widząc naburmuszonego Arona odchodzącego na bok wręcz z wyrzutem podbiegła do mnie.
- Znowu? Pogadam z nim – spytała zmartwiona i chciała iść do niego. Zatrzymałem ją. Nie musi lecieć do niego za każdym razem gdy Książę jest smutny czy zły. To mną ma się przejmować, nie nim.
- Przejdzie mu. Zaczekaj tutaj, idę zapytać o coś Dona.
- Przed chwilą u niego byłam. – Potarłem jej policzek palcem.
- Nie martw się Myszko.
Oddaliłem się jak najszybciej i jak najdalej, po czym wybrałem numer na komórce. Nie zdziwiło mnie gdy włączyła się poczta głosowa. Nagrałem wiadomość, bo wiem że ją odsłucha.
- Hej tu Stan. Daj znać co chcesz, oddzwonię.
- Hej Stan, tu Rick. Pamiętasz jak rozmawialiśmy o waszym nowym wynalazku? Jeżeli nie macie odpowiedniego testera, który wsiądzie do tego demona mam idealną kandydatkę. Daj znać jak najszybciej, zależy mi na czasie.
Zaraz potem poszedłem do Dona poprosić o parę dni wolnego dla siebie i Evy. Żaden młodociany książę nie będzie mi zarzucał, że źle traktuję kobietę, swoją kobietę. Niech mu to wejdzie do łba.
- Myszko, obudź się. – Zachrypnięty głos Ricka obudził mnie z miłego snu. Jechaliśmy całą noc trasą 70 aż do Edas w stanie Kolorado. Tam zjechaliśmy na jakieś nieoznakowane drogi i trafiliśmy w sam środek jakiegoś pustkowia.
- Która godzina? – Spytałam kiedy podstawił mi kubek ciepłej jeszcze kawy pod nos.
- Przed siódmą. Jesteśmy na miejscu. – Oznajmił łagodnie i odpiął pasy. Nachylił się by pocałować mnie w czoło. Wydawał się lekko zdenerwowany.
- Co tu robimy? Myślałam, że mieliśmy jechać na jakieś szkolenie. – Byłam lekko zdezorientowana.
- Przyjechaliśmy. – Oznajmił zakładając okulary przeciwsłoneczne. – Jak będziesz gotowa wysiądź. Wszystko się wyjaśni. – Sam wysiadł, a mnie dopadł podmuch pustynnego powietrza. Zagłębiłam się w siedzenie. Ostatnim razem kiedy Rick zrobił mi niespodziankę przez przypadek zabiłam człowieka… to nie wróży dobrze. No cóż przekonajmy się co mnie czeka tym razem. Nacisnęłam klamkę i wysiadłam.
Słońce było jeszcze nisko nad horyzontem, ale ciepło dało się już odczuć na skórze. Zaczynam rozumieć czemu Rick prosił bym ubrała zwiewne, luźne ubrania. Sto metrów od samochodu znajdował się biały hangar wielkości tego z Alwasa, drzwi do niego były otwarte i dało się słyszeć dźwięk wierconej blachy.
Zauważyłam tylko, że Rick jest już pod hangarem i ściąga swój czarny podkoszulek odsłaniając swoje wysportowane i wytatuowane ciało… Matko kiedy on ma czas ćwiczyć? Poszłam szybkim krokiem za nim rozglądając się po okolicy… nie było nic, na horyzoncie nie było widać ani jednej żywej duszy. Dlaczego tu jesteśmy?
Kruczowłosy poczekał na mnie zanim wszedł do środka. Chwycił mocno w pasie i nie pozwolił mi się cofnąć. Wiedział, że będę chciała uciec. Przed moimi oczami ukazał się ścigacz. Wydawał się mały, ale za to o smukłym kształcie i z jedną tylna turbiną. Miał uchyloną klapę z której wystawały kable przypięte do przenośnego komputera… komputera trzymanego przez Kojego!
- Rick! Eva! – z boku dobiegł nas radosny głos Stana. Prawdziwego, starego Stana! Z wielką opalenizną i w pobrudzonym kombinezonie. Aż przytuliłam go ze szczęścia.
- Miło Cię znowu widzieć. – Też wydawał się zadowolony z tego, że mnie widzi. Po chwili przyszedł też Koji, który w przeciwieństwie do swojego przyjaciela szczędził słowa jak mógł.
- Myślałam że już nigdy Was nie zobaczę! – Zaczęłam nawijać jak katarynka dziękując im za naprawy Gruchotka, podczas gdy Rick podał im z zadowoleniem rękę.
- Też tak myśleliśmy póki nie zadzwonił Rick mówiąc, że masz ochotę przetestować nasz nowy pojazd. – odpowiedział Stan.
- Przetestować? – Upewniłam się, a kiedy potwierdzili ogarnęła mnie panika. Miałam ochotę uciec.
- Stój. – Rick złapał mnie mocno za ramiona. Utwierdziło mnie to w przekonaniu, że mam uciekać. Teraz. Natychmiast. Już. Wybiegłam z hangaru szybciej niż kiedykolwiek mogłabym przypuszczać. Zatrzasnęłam się w aucie Ricka i nie miałam zamiaru wychodzić.
Nie minęło pięć minut jak za kierownicę usiadł Rick. Jedyne moje słowo to było „jedź”.
- Nie. – Usłyszałam stanowczo. – Nie wyjedziemy stąd póki nie pozbędziesz się swojego małego problemu.
- Nie mam problemu.
- Masz i to duży. Za pół roku staniesz się głównym kierowcą w Wei Race, a boisz się patrzeć na ścigacz by nie wybuchnąć płaczem. Nie ruszymy się stąd póki nie przełamiesz strachu. – Rick był stanowczy, ale zapomniał o czymś.
- Tata nie chce mnie na kierowcę Wei Race. Sam mu to poradziłeś. – Oznajmiłam spokojnie zapinając pasy.
- Chce, ale jeszcze o tym nie wie. Jesteś najlepsza. Musisz tylko przełamać strach. – Chwycił mnie za kolano, delikatnie by mnie nie przestraszyć. – Będę cały czas obok.
- Ty nie rozumiesz. Widzę tego mężczyznę za każdym razem, gdy patrzę w lustro.
- Domyślam się. Krzyczysz często w nocy. Czas skończyć z Twoją pokutą. – Spojrzał na mnie proszącym głosem.
- To nie Ty zabiłeś człowieka.
- Ale to ja wyciągnę Cię z tego bagna Evo. – Odpięłam pas i mocno go przytuliłam. Potrzebowałam tego silnego ramienia w tej chwili.
- Wszystko dobrze? – Stan spojrzał na mnie badawczo kiedy podchodziłam trzymana przez Ricka do białego obiektu mojego strachu.
- Tak, prawda Evo? – Rick ścisnął mnie mocniej a ja przełknęłam wielką gulę w gardle i przytaknęłam.
- Dobrze, w takim razie tak, opowiem Ci jak sprawa wygląda. Tak jak mówiłem Rickowi, Arrow 5 ma prędkość podstawową oraz turbodoładowania z wersji z Obana. Dodatkowo jest trochę bardziej czuły, ale stabilizacja Twojego systemu sterowania jest zachowana.
- Poczekaj, turbodoładowania z Obana? Stan, ja ledwo nad tym panowałam w tamtych warunkach. – byłam przerażona. Jak mam opanować tego diabła?
- Tak, jednak w środku kabiny zainstalowaliśmy stabilizator atmosfery. Nie powinnaś poczuć tej prędkości, ale do tego potrzebujemy testów. – Koji poprawił swoje okulary.
- Ja tego nie opanuje. – Próbowałam zrobić krok w tył planując swój wielki bieg przez pustynię.
- Dlatego jesteśmy na pustyni. W każdej chwili jesteśmy w stanie zdalnie przejąć kontrolę. – Stan próbował opanować mój strach, który ewidentnie widział.
- Nie dam rady. – Oderwałam od siebie opiekuńcze ramię Ricka i szłam w stronę zaparkowanego samochodu.
- Dajcie nam godzinę. – Rick rzucił na odchodne, dogonił mnie, chwycił mocno i sam zaczął ciągnąć do auta. Jego uścisk bolał. Prawie rzucił mnie na drzwi przedniego kierowcy i sam wsiadł za pasażera. Z lekką niechęcią wsiadłam za kierownicę.
- Zapnij pas. – Poinstruował i nie czekając aż zareaguję sam mnie zapiął. Potem postukał w klawisze komputera pokładowego. Spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem widząc moją przerażoną minę. – Komputer start. – Rzucił komendę i rozsiadł się wygodnie.
- Polecenie przyjęte. Maksymalna prędkość pojazdu zostanie osiągnięta za 13 sekund. – w chwili kiedy komunikat się skończył samochód ruszył. Szybko. Samochód gnał do przodu a ja z każdą sekundą dostawałam spazmów. Strach zawężał mi pole widzenia. Bałam się, cholernie się bałam!
- Wiem, że to czujesz Myszko. – Słyszałam jak przez mgłę, Rick szeptał nad moim uchem jakby był moim diabełkiem, który siedzi na ramieniu i namawia do złego. Samochód osiągnął maksymalną moc. Jechał na autopilocie i nie miał zamiaru się zatrzymać.
- Dotknij jej, połącz się z tą maszyną - mruczał
- Molly. – Coś we mnie drgnęło. Coś głęboko we mnie zaczynało się uwalniać.
- Weź kierownice w ręce. Opanuj tą maszynę. – Czarna kurtyna powoli się odsłaniała. Widziałam to. Prosta droga. Ja. Prędkość.
- Molly. – Rick ją wyzywał. Molly obudziła się z długiego snu. Moje ręce drgnęły.
- Molly. Kochanie obudź się. – Rick mówił do mnie. Idę kochanie.
Chwyciłam pewnie za kierownicę i wstrzymałam oddech. Zarejestrowałam kątem oka jak Rick puszcza blokadę autopilota.
Zaczynamy.
Kiedy chwyciłam za kierownicę poczułam się jakbym oddychała z tym wozem. Staliśmy się jednym organizmem który pompuje tylko benzynę wysokiej jakości. Słyszałam uderzenia tłoków w silniku i zsynchronizowałam je z biciem swojego serca. Do moich uszu dotarł przyjemny pomruk silnika w chwili kiedy dodawałam gazu. Dreszcz przeszył moje ciało, gdy w końcu zdałam sobie sprawę, że to jest moje życie.
Mocny skręt. Pisk opon. Chmury piachu rzucone w eter i mój dumny uśmiech. Gaz.
- No i to rozumiem! – Rick wygodnie rozsiadł się w fotelu i patrzył jak powoli przechodzę w trans. W relaksujący świat wyścigów.
- Opowiedz mi to jeszcze raz. – Poprosiłam Stana dopinając kombinezon i regulując kask.
- Arrow 5 ma ciąg podstawowy znany Ci z turbodoładowania Arrow 3. W chwili kiedy ruszysz niemal natychmiast otrzymasz tą prędkość. To bardzo czuły silnik, dlatego cały czas będziemy w stanie przejąć kontrolę nad pojazdem.
- Najpierw skalibrujemy twoją czułość na pojazd i czas reakcji, oraz dostosujemy komputer pokładowy do twojego profilu reakcji. Zajmie to kilka prób. Po każdej będziemy na bieżąco wprowadzać poprawki.
- Zaczniemy od prostego manewru beczki. Prędkość, jaką osiągniesz sprawi, że spokojnie będziesz się poruszać po promieniu nie mniejszym niż pół kilometra. Jeśli kierownica będzie ustawiona w pozycji poziomej to właściwie od razu zaczniesz ten manewr i wylądujesz dokładnie w tym samym miejscu.
- Wtedy wyłączasz silnik, a my wprowadzamy poprawki aż do momentu, w którym będziemy pewni, że komputer pokładowy jest skalibrowany poprawnie. Wtedy zaczniemy testy systemu sterowania, a na koniec testy turbodoładowania, które…
- Czekaj. Powiedziałeś turbo? Chcecie mi powiedzieć, że ta maszyna ma jeszcze turbo? – Stan i Koji wydawali się obrażeni.
- Tak. – Odparli jakby to nie było oczywiste od początku. Poczułam obejmujące mnie ramie. Rick stał za mną i wspierał mnie. Czułam to.
- Zapraszamy do środka. – Pokazali dłonią bielutki ścigacz, który stał już na zewnątrz. Piach wzbijał się raz po raz ocierając o świeży lakier. Wstrzymałam oddech i starałam się zatrzymać drżenie rąk. Wsiadłam do małej kabiny, w której głównym elementem był czerwony jak krew fotel.
- Evo, jesteś pewna, że chcesz w tym stanie testować nasz pojazd? – Przez głośnik usłyszałam stojącego nieopodal Stana patrzącego w monitor. Jeden z nich wskazywał mój puls i zachowanie fal mózgowych. Wskazania powyżej normy.
- Evo. – Ku mojemu zaskoczeniu na podeście stał Rick. Uśmiechał się, mimo iż pot lał mu się z czoła i chyba jedyne o czym marzył w tej chwili to schować się w klimatyzowanym pomieszczeniu kontrolnym. Jego uśmiech mnie uspokajał, choć dało się słyszeć, że moje serce przyspieszyło. Dźwięk mojego serca pewnie schlebiał Rickowi jednak nie na tym mu zależało w tej chwili.
- Możesz poprosić Molly? Na chwilę kochanie. – Uśmiechnęłam się nieśmiało. Czasami zdawało mi się że faktycznie Rick uważa Molly i Evę za dwie zupełnie inne osoby. Molly była jego pupilką. Dziewczyną, która nie wie co to strach i rozwaga. A Eva? Eva była tą rozsądną siostrą bliźniaczką trzymającą się na uboczu. Co mnie bardziej martwiło… Rick najwyraźniej bardziej przypodobał sobie Molly, a Eva to efekt uboczny… ale to tylko wrażenie…
Uśmiechnęłam się blado.
- Kochanie wierzę w Ciebie. – Szepnął do mnie i uśmiechnął się tak, jak tylko on potrafi.
- Ok. Już w porządku. – Usłyszałam Stana. – Zamykamy kokpit.
- Rozpoczynamy procedurę startową. – Koji podłączył się na łącze.
- Zabezpieczenia.
- Są. – Odpowiedziałam krótko, ostatni raz upewniając się, że pasy są dobrze przymocowane a kask nałożony i zapięty. Dodatkowo założyłam maskę tlenową. Koji upiera się, że podczas pierwszych testów lepiej żebym miała ją na sobie.
- System kierowania bocznego.
- Zablokowany. – Przytaknął Stan.
- Systemy kierowania pionowego.
- Są. – Lekko poruszałam drążkami w górę i w dół.
- Sterowanie automatyczne.
- Aktywne.
- Czysty pas startowy.
- Jest. – Rick mruknął w słuchawkę.
- Rozpoczynamy uruchomienie silnika. – na tą komendę nacisnęłam dwa czerwone przyciski START przy kierownicy. Cały pojazd zadrżał powoli budząc się do życia. Słyszałam szum uruchamianej turbiny, widziałam jak cały cyberblat zaczął się mienić kolorami.
- Uruchom system sztucznej atmosfery. – Koji wydał kolejną komendę. Znalezienie jedynego błękitnego przycisku w tym miejscu nie było trudne.
- Uruchomione. – Potwierdziłam.
- Załącz system antygrawitacyjny. – Kolejny przycisk. Czułam jak powoli unoszę się nad ziemią, ale nie bałam się. Wręcz uśmiechnęłam się pod nosem. Może Rick ma rację… może jest nas dwie?
- Załącz systemy kalibracyjne. – Na cyberblacie błysnął mi żółty przycisk po mojej prawej.
- Zakończono procedurę startową. Wyrażam zgodę na strat. – Koji mówił bardzo spokojnie do mojej słuchawki.
- Evo, pamiętaj: w każdej chwili jesteśmy w stanie przejąć kontrolę. Nic się nie martw. – Usłyszałam po raz kolejny zapewnienie Stana. Miałam tylko jedną odpowiedź.
- Jestem Molly. – Odpowiedziałam naciskając pewnie zwolnienie blokad.
- W końcu będę wolna od tej małej klitki. – Miranett kręciła się po prawie pustym już pokoju. Pochodziła z Pernesu i była mi bliską przyjaciółką od czasu napadu Corgów i tymczasowym zamieszkaniu na Ziemi. Pernes został zniszczony jak Kaspia a księżniczka o szklanej, białej skórze i diamentowych oczach trafiła pod azyl Ziemskiej Koalicji.
- Co ja zrobię bez takiej miłej sąsiadki? – Odpowiedziałem spokojnie siedząc na jej miękkim łóżku.
- To jedź ze mną. Na Pernesu jest piękny zamek na miarę nas: szlachetnie urodzonych. – Odpowiedziała swobodnie siadając blisko mnie. – Będziesz mnie zabawiał, a ja Ciebie. – Odsunąłem się delikatnie dając jej do zrozumienia, że posuwa się za daleko. Mira jednak nie miała takiego instynktu i szybko skróciła dystans między nami.
- Mam tu obowiązki. Kaspia też musi powstać. – Odpowiedział spokojnie.
- Chodzi Ci o te śmieszne wyścigi? A może jeszcze śmieszniejszą Twoją ziemską narzeczoną!?
- Proszę, nie obrażaj jej. - Nienawidziłem kiedy mówiła o ziemianach z taką pogardą. Przy każdej możliwej okazji upomina mnie o narzeczeństwo z Evą.
- Prosisz? – Miranett usiadła na mnie okrakiem, jednak starałem się szybko i delikatnie ją ściągnąć. Nie było to jednak łatwe. – Nie mów, że traktujesz ten związek na poważnie. To niedorzeczne. – Wstała i odwróciła się w stronę okna. – Kaspią mają rządzić w przyszłości Ziemianie?!
- Rozmawiałem już z moimi medykami. Kaspijskie geny są silniejsze. Eva przekaże naszym hipotetycznym dzieciom jedynie tyle, by sama przeżyła ciążę.
- Wiesz, że na Ziemi potomstwa międzyplanetarne są zakazane.
- Na Ziemi, nie na Kaspii. – Podkreśliłem.
- Ona nie ma błękitnej krwi, to obraza dla nas Aronie! Obraza dla dzieci czystej krwi! Twój lud Cię znienawidzi.
- Mój lud ją pokocha, gdy dowie się, co zrobiła dla Kaspii. Ty też powinnaś jej być wdzięczna.
- Przecież nawet nie jest hrabiną.
- Mogę otwarcie powiedzieć, że Eva jest królową Wszechświata. Jest wyżej od Ciebie, czy mnie. -Podkreśliłem.
- Jesteś owładnięty tym samym obłędem co Aikka!! Jeszcze trochę i okaże się, że jest to zaraźliwe!
- Widzę, że plotki do Ciebie już dotarły. – Wyszczerzyłem się jak głupi. Moja przyjaciółka tak bardzo dumna z bycia księżniczką słucha pogaduszek swoich służek. Mira zaraz poczerwieniała.
- Niedorzeczność! Dostałam oficjalną depeszę o jego zaręczynach!
- To dlaczego jesteś taka wzburzona? Była tam tylko informacja o zaręczynach Aikki. – Chciało mi się śmiać. Oczywiście, że wiedziałem o skandalu jakiego dopuścił się Aikka, a o którym nie mówiło się głośno: Odnaleziony syn króla i królowej Nourasii, zaręcza się z córką wolnych niewolników, a warto podkreślić, że Nourasia ma bardzo rozwinięte sieci niewolnictwa i sposoby na przestrzeganie prawa.
Miałem okazję poznać Aikkę i wiem, że jest to symboliczne. Podczas swoich rządów Aikka ma zamiar skupić się głównie na problemie niewolnictwa na jego planecie. Ślub z potomkinią niewolników ma być tego początkiem. Oczywiście jest to skandal, no ale hej! Makreda przynajmniej jest tego samego gatunku co Aikka. Ja mam zamiar poślubić Ziemiankę!
- Takie rzeczy szybko się roznoszą! Jak tak bardzo chciał mógł ją ogłosić oficjalną kochanką! Tak jak Twój czy mój ojciec! A nie od razu padać jej do nóg i się zaręczać.
- Czyli na wesele się nie wybierasz? – Spytałem znając już odpowiedź.
- To wydarzenie dyplomatyczne Aronie. Chcę godnie reprezentować swoją planetę.
- Złożysz im gratulacje? – Prowokowałem z uśmiechem.
- Bezczelny jesteś! A teraz choć do łóżka. Chcę się zrelaksować! – Mira przybliżyła się, na co szybko ją odsunąłem.
- Jestem zaręczony. – Przypomniałem.
- To ogłoś mnie oficjalną kochanką i po sprawie. – Dla niej to było proste. Postanowiłem powoli wyjść.
- Evie by się to nie spodobało. Chce być wobec niej fair. Wybacz Mira. Miłej podróży. – Kiedy zamykałem za sobą drzwi słyszałem tylko wyzwiska. Byłem dumny. Po raz kolejny odmówiłem pięknej kobiecie. Odmawiam od dnia zaręczyn z nadzieją, że Eva się otrząśnie.
Nie mogę doczekać się dnia, w którym ona uśmiechnie się tym wspaniałym uśmiechem na mój widok, wpadnie mi w ramiona i będzie naprawdę moja. Będzie moją ukochaną. Nigdy nie sądziłem, że się zakocham, w dodatku w tak bardzo nieprzystępnej i zamkniętej kobiecie. Muszę ją chronić za wszelką cenę.
-
Co zamierasz książę? – Kierując się już w stronę swojej willi moja strażniczka
wyszła z ukrycia.
-
To co powinienem zrobić od dawna. Rozkochać ją w sobie. – Odpowiedziałem pewnie.
Zostało mi mniej niż pół roku aby przekonać Evę do siebie. Do prawdziwego
siebie i przekonać ją że kocham ją za to że jest sobą.
Eva
będzie idealną królową. Królowa Eva i Król Aron. Będę z nią nawet mimo tych
wszystkich obiekcji w stosunku do kontrowersyjnych związków a przy okazji
pomogę Aicce, który jest teraz na językach wszystkich. Po wejściu do rezydencji
poszedłem do pokoju mistyków i poprosiłem o nawiązanie połączenia z moim
przyjacielem.
W
tafli płynącej wody ukazał się wysoki rudy Nourasianin ubrany w błękitną szatę
opasaną mosiądzowym pasem. Jego uszy sterczały na boki a on sam uśmiechał się
widząc mnie po drugiej stronie tafli.
-
Witaj Aronie. – Przywitał się przyjaźnie.
-
Miło znowu Cię widzieć przyjacielu. Jeszcze raz gratuluję zaręczyn. – Odparłem.
Cieszyłem się jego szczęściem, był jednym z moich bliższych przyjaciół których
miałem okazję poznać przed Obanem.
-
Dziękuje, choć Makręde zaczyna to wszystko przytłaczać. – Żali się. Nie
zdziwiłem się. Makreda była córką niewolników, nigdy niewychowywana na dworze
królewskim nagle musiała nabyć wszystkie umiejętności i opanować etykietę w
bardzo krótkim czasie. Evę też to czeka jeśli zdecyduje się ze mną być.
-
Z pewnością wszystko się wyklaruje. Chętnie ją poznam podczas następnej wizyty.
– Odparłem. Byłem pewny że Aikka wie co robi i z kim się wiąże dlatego
postanowiłem stłumić w sobie odrazę jaką żywię to jego aż tak przekroczonej
granicy: książę i wolna niewolnica.
-
Rad jestem to słyszeć. Mam nadzieje że kolejny raz spotkamy się już na Twojej
planecie.
-
Dziękuje przyjacielu za Twoje wsparcie.
-
Słyszałem od księżniczki Termous że również pokazujesz się dość często w
towarzystwie jednej towarzyszki. Czyżby mój drogi przyjaciel myślał o
stabilizacji swojego życia. – Aikka był mi drogi, nie chciałem go okłamywać.
-
Tak drogi przyjacielu choć moi rodzice nalegają bym oficjalnie przedstawił ją kiedy
będziemy już w domu. Na razie przedstawiam ją niezobowiązująco. – Pomyślałem o
tych kilkunastu bankietach na których przedstawiałem Evę, ona zawsze koślawo
się kłaniała próbując ukryć zażenowanie.
-
Podobno jej ludzka postać jej urocza. – Aikka uśmiechnął się, a ja starałem się
ukryć zakłopotanie. Oczywiście że była śliczna, tylko to nie była tylko i
wyłącznie jej postać a prawdziwe ciało. Jakoś nigdy głośno nie potrafiłem
powiedzieć że Eva tak naprawdę jest Ziemianką, a nie Kaspijką ukrytą podobnie
jak ja pod ludzką postacią. Jedynie moi rodzice i najbliżsi współpracownicy wiedzieli,
też nie mieli powodów by mówić o tym głośno.
W
sumie nikt nigdy nie pytał…
Wow :D Molly wraca do gry!
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc nie dziwi mnie wcale, że Eva ma drugą osobowość :) W sumie idealnie to pasuje do jej sytuacji: ciężkie dzieciństwo, wielka trauma po wypadku.. rozdwojenie jaźni murowane xD Chociaż tak trochę dziwnie czytać, że Rick budzi ukrytą w niej Molly.
Cieszę się, że znowu mamy okazję spotkać Stana i Kojego. Brakowało mi ich xD Jakoś tak z nimi opowiadanie nabiera bardziej obanowego klimatu. No i z Aikką <3 Normalnie mogłabym Cię teraz uściskać! :* Wielkie oczy zrobiłam jak okazało się, że Nourasjanin jest przyjacielem Arona :3 Jest ogromna nadzieja, że Molly znowu się z nim spotka xD O rety, ale Aikka będzie miał minę jak się dowie, że wybranką Arona jest ona :D Może będzie wtedy zazdrosny? Kto wie? Może Aikka bierze ślub tylko właśnie z pobudek politycznych a tak naprawdę nadal błądzi myślami o cud Ziemiance? ;)
W sumie mnie zaskoczyłaś trochę... Myślałam, że cały świat/kosmos będzie wiedział, że Eva nie jest Kaspijką... Chyba media dowiedziawszy się o tym, że Książę z kimś się zaręczył powinni trochę powęszyć... Teraz się zastanawiam czy wspominałaś o tym, że Ziemianie wiedzą o Aronie, który przebywa na ich planecie, czy też nie... Hmmm...
Co do całokształtu dobra robota :) Wychwyciłam na początku trochę błędów, ale to oczywiście moja wina. Nie wiem czemu wcześniej ich nie widziałam. Przepraszam i następnym razem (o ile mnie nie zwolnisz) dam z siebie więcej :P
Jeszcze jedna sprawa mi się przypomniała: prawdopodobny związek Evy z Aronem i ich przyszłość xD Mam na myśli dzieci oczywiście :D Ziemska Koalicja nie pozwala na mieszane potomstwo z różnych gatunków. Jak to rozwiążesz? Ok, mogą wyjechać na Kaspię i tam żyć, ale czy wtedy łamiąc takie prawo Eva będzie mogła przylecieć w odwiedziny na Ziemię?
Czekam na kolejny rozdzialik!
To kwestia na odległa przyszłość ale rozważę ją.
UsuńTak, tak, tak! Nareszcie kolejny rozdział :D. Idealny prezent na zakończenie matury ;).
OdpowiedzUsuńFajnie, że wreszcie pokazałaś przemyślenia innych osób. No i mamy pewność, że Rick'owi naprawdę zależy na Molly (miałam ciągłe wrażenie, że chce ją tylko wykorzystać), choć nadal ich związek dla mnie jest cholernie niemożliwy. Nigdy nie wyobrażałam sobie takiego połączenia. Dla mnie przekroczyłaś pewną niepisaną granicę, ale myślę, że na plus (tak w ogóle co ja tam wiem? Obecnie czytam fanficki potterowskie o tematyce sevmione - Severus i Hermiona). Co do Arona to nadal go nie lubię. Dla mnie jest tylko rozpieszczonym księżulkiem, który wszystko musi mieć, ale zaimponował mi tym, że odmówił tej kobiecie pomimo, iż jego oficjalna narzeczona go "zdradza". W sumie było tam coś o jej koślawym kłanianiu się. Czy nie powinien jej jakoś do tych bankietów przygotować? Jakieś lekcje dobrych manier czy coś?
Jakbyś nie była pewna czy dobrze piszesz (dla mnie jest idealnie, żeby nie napisać zaje******) to mogę ci polecić bloga, gdzie dziewczyny recenzują różne opowiadania. Może go znasz http://wspolnymi-silami.blogspot.com.
I jeszcze na koniec muszę zapytać: będzie trochę Jordana? Wiem, że prosiłam cię o jakąś fajną scenę z udziałem jego i Molly, ale już nawet nie chodzi o romantyzm, a chociażby o jego przemyślenia. W końcu to jest jedna z najważniejszych postaci.
Pozdrawiam cię serdecznie i dziękuję za to, że piszesz. Mam nadzieję, że wena cię nie opuści.
Jordan jeszcze kilka razy się pojawi. Nie wiem czy kojarzysz, wspominał że nagiął kilka zasad by pomóc Molly wiec jeszcze się pojawi
UsuńHej. Kiedy można się spodziewać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńW przyszłym tygodniu
UsuńJuz troche zlecialo, mam nadzieje, ze nowy rozdzial pojawi sie niebawem :-)
UsuńJest jeszcze szansa na nowy rozdzial?
OdpowiedzUsuńHej! Rety dobrze że jesteś jeszcze Diano. Biore się za nadrabianie notek :)
OdpowiedzUsuń