23 czerwca 2018

Rozdział XXXVIII


Powiedzieć, że dawno mnie nie było to lekkie niedomówienie. Blokada, mimo że to opowiadanie ma gotową fabułę, to czasem łapię blokadę której nie przeskoczę tak było tutaj, dlatego ten rozdział może być... - słaby. Jednak dzięki niemu posuniemy trochę fabułę do przodu. 
Myślę o zmianie szaty graficznej blogu, żeby dać trochę nowy początek, temu co ma się dziać, co myślicie? :) Do przeczytania już niedługo :)

 Rozdział XXXVIII

Siedziałam zgarbiona na białej skórzanej kanapie w salonie Samary starając się nie patrzeć na zdjęcie jej i Ricka w ramionach. Po przeciwnej stronie zapłakana Em siedziała opatulona w kocu wraz z Samarą której twarz wyrażała zdeterminowanie by w końcu usłyszeć prawdę.
Aron siedział obok mnie wyprostowany, jego postura mówiła, że jest całkowicie wyluzowany, jednak jego oczy nie odrywały się od Em. Miałam wrażenie, że nie marzył o niczym innym tylko ją przytulić.
- Chciałabym dokończyć swoją historię niezależnie od tego co usłyszycie. – wyjaśniłam na początku.
- Nie martw się, ja chcę usłyszeć tą historię do końca, bo ilość kłamstw jakimi nas karmiłaś jest już za duża i chcę je zrozumieć. – Samara cofnęła się do tyłu opierając wygodnie.
- Urodziłam się tutaj w Kansas, miałam kochający dom, cudowne życie. Kiedy miałam 5 lat, moja mama miała wypadek, po nim całe moje życie się skomplikowało.
- Bez półśrodków. – wtrąciła Samara. Wstrzymałam oddech, jasne chcą prawdy bez zatajeń.
- Moją matką była Maya – pierwszy gwiezdny pilot o międzygalaktycznej sławie. Ojciec mnie porzucił, do 16 urodzin żyłam nadzieją, że po mnie wróci. W końcu postanowiłam go odnaleźć, uciekłam z szkoły i dotarłam do Kansas. Znalazłam mojego ojca – Dona Weia.
- Wei? – Em jakby ożyła… - Ten Wei? – upewniła się.
- Tak, ten sam. Ja nazywam się Eva Wei i jestem jego córką.
- Mówiłaś, że jesteś Molly. – Em wyglądała na oszukaną, ale nie ruszyła się z miejsca, czekała na ciąg dalszy.
- Kiedy znalazłam ojca…
- Trafiła do wyścigu Obana. – Aron zaczął mówić za mnie, jakby chciał mieć pewność, że dobiorę właściwe słowa.
- Nigdy o takim nie słyszałam. – Samara wydawała się sceptycznie nastawiona.
- Bo na Ziemi nie wolno o nim mówić, zagroziłoby to dobrej opinii rządzących na temat zwycięstwa nad Crogami. – wyjaśnił Aron.
- Eva miała mówić. – Samara kiwnęła głową i zwróciła się znowu w moją stronę. Kiedy Aron nie miał zamiaru się już odzywać kontynuowałam.
- Byłam pilotem Ziemi, był to bardzo trudny wieloetapowy wyścig w którym nie raz prawie straciłam życie, udało mi się przejść eliminację i trafić na finałowe wyścigi na planetę Oban, serce wszechświata?
- Serce wszechświata? Ty siebie słyszysz? – Samara zadrwiła ze mnie
- Samara wiem, że to dla Ciebie bardzo trudne do zrozumienia, ale uwierz, że to miało miejsce też brałem udział w tym wyścigu. Nie zaszedłem tak daleko jak Eva, nie dane mi było zobaczyć Oban, ale wszystko co ona mówi w tej chwili jest prawdą. – Aron starał się zachować spokój.
- Wygrałam. – Starałam się ignorować te wtrącenia, przed oczami znowu miałam spadającą świątynię Światła, piękną planetę która zmieniła się w pustynie, bo nie przyjęłam tytułu.
- Mój partner Jordan, przyjął nagrodę za nas, żebym ja mogła wrócić na Ziemię i spróbować naprawić relacje z ojcem.
- Mam wrażanie, że wiele pomijasz. – Samara wyczuwała moje zdenerwowanie, jednak im mniej powiem o Obanie tym większa szansa, że nie dowie się o Ricku.
- Nie chcę zanudzać takimi szczegółami jak to z kim się ścigałam i jakiej techniki użyłam by wygrać, uważam to teraz za zbędne. – odpowiedziałam oschle, podziałało.
- Na Ziemi nie układało mi się z ojcem, po tym co widział na Obanie, nie pozwolił mi się już więcej ścigać ani nawet pracować w jego hangarach. Długo musiałam się prosić by móc zostać u niego mechanikiem.
- Skąd wiedziałaś o Jamie? – Najwidoczniej białowłosa chciała przyspieszyć tą historię.
- Jeśli pragniesz wyścigów, zawsze znajdziesz takie miejsce. – odpowiedziałam bez zająknięcia, już wcześniej spodziewałam się tego pytania.
- Skąd miałaś ścigacz? – Samara drążyła, jednak tutaj wydrwił ją Aron.
- Pamiętaj co to było, jestem skłonny uwierzyć, że Eva poskładała go z części ze złomowiska w końcu była mechanikiem w Wei Race i swoje umie.
- Z pomocą przyjaciół zawsze wszystko jest łatwiejsze. – odpowiedziałam wymijająco bo Samara zbyt drąży temat związany bezpośrednio z Rickiem.
- Mówisz o tych dwóch facetach co poskładali Ci ścigacz do kupy? – Em świetnie się wbiła.
- Dokładnie o nich – starałam się nie okazywać tego entuzjazmu aby, nie wyszło że pasuje mi ta wersja.
- Nazywają się Stan i Koji, byli ze mną na Obanie jako mechanicy, są niesamowici w tym co robią, wiele się od nich nauczyłam. Wracając do historii… jesteśmy w momencie w którym zaczęliśmy się znać.
- Dlaczego wtedy przedstawiłaś się jako Molly? – Samara spokojnie się mi przyglądała.
- W takim miejscu nie chciałam afiszować się z moim nazwiskiem, mogłoby się to źle skończyć. Wydaje mi się, jednak że udowodniłam swoją lojalność… w pierwszym dniu włamałam się z wami do Wei Race.
- Teraz jak o tym myślę, to naprawdę wyczyn. – Samara pokiwała głową z aprobatą.
- No i w sumie to tyle… nie wiem co mogłabym więcej dodać. – Starałam się zachować spokój, tyle rzeczy pominęłam w tej historii.
- To pytania pomocnicze. Dlaczego to Ty poleciałaś na ten cały wyścig Obana. – Samara nie miała zamiaru mi tak szybko odpuszczać, już otwierałam usta kiedy wtrącił się Aron.
- Żartujesz sobie, prawda? Nie załapałaś? – Aron świetnie grał, bo nawet ja nie wiedziałam o co chodzi. Samara też wyglądała na zbitą z tropu.
- Pierwotnie na wyścig miała lecieć Maya, ale zginęła podczas towarzyskiego spotkania. Wszyscy obawiali się tego, że uczestnik może zostać zabity przed wyścigiem, dlatego Don Wei schował Evę i nawet nie pisnął, że ma córkę. Eva od początku miała być uczestnikiem, była chroniona jak najlepiej umiano, by Crogowie lub gorsze stwory nie próbowały jej zabić, bo nie byłoby czasu żeby wyszkolić kolejnego pilota. – Samara słuchała z zaciekawieniem.
- Z tego samego powodu, dopiero od kilku lat wiemy o cudownie odnalezionym następcy tronu Nourasii. Z tego samego powodu ja do czasu wyścigu musiałem być nawet trzymany za rękę przez straż gdy sram. Z tego samego powodu wielu innych reprezentantów musiało żyć w ukryciu – bo wszyscy bali się o swoją jedyną nadzieje na pełną wolność od wojen, morderstw, niewoli głównie ze strony Crogów.
- Czyli twierdzisz, że pięcioletnie dziecko było szkolone na pilota? – Samara trochę z niego zadrwiła, jednak Aron szedł w zaparte.
- O tym jak dobrze była wyszkolona świadczy to, że wygrała. – skwitował Aron. Samarę zatkało na chwilę. Ja starałam się zachowywać naturalnie. Jestem wdzięczna Aronowi, że pomógł mi w tym momencie, bo nie wiem jak musiałabym odpowiedzieć na to pytanie nie wspominając o Ricku.
- Od kiedy jesteście zaręczeni? – Em spokojnie wpatrywała się w Arona, a on w nią.
- Nigdy nie byliśmy. To jedno wielkie nieporozumienie, które ciągniemy aby moi rodzice uznali mnie za dojrzałego i po powrocie oddali mi władzę. – Aron przejął moją historię.
- Eva nie jest Twojego gatunku, jakim cudem Twoi rodzice to kupili?
- Jest kimś więcej, nie zdajecie sobie sprawy co to jest za zaszczyt, mieć za żonę Zwyciężczynię Wielkiego Wyścigu Obana.
- Czyli Eva jest jedną wielką sławą, ale nikt na Ziemi o tym nie wie? – Samara się upewniała.
- Tak. – Aron szukał we mnie poparcia. – Wiele planet dzięki niej się odradza, jeżeli nie wierzysz mam świadectwo naocznego świadka. – odpowiedział Aron, jednak Samara nie była tym zainteresowana.
- Ile wie Rick? – Samara nagle wystrzeliła jak z procy z tym pytaniem kierując je bezpośrednio do mnie.
- Nie rozumiem. – Jak to możliwe, że domyśliła się że w tej historii brakuje Ricka. Ogarnęła mnie panika.
- Jesteś jego asystentką, dużo czasu ze sobą spędzacie, chcę wiedzieć ile wie o Klarze. – doprecyzowała, a ja miałam wrażenie, że wszyscy słyszeli jak wielki kamień spada mi z serca.
- Nic. – odpowiedziałam szczerze. – Nigdy nie przyszłoby mi do głowy zagrażać Tobie i Klarze, musisz mieć powody by się ukrywać przed Rickiem. – dodałam mając nadzieje, że to wystarczy.
- Pilnowałem jej, tak jak prosiłaś. Rick nic nie wie. – Aron się wtrącił. Chronił mnie na wszystkie sposoby. Samara wstała.
- Mi to wystarczy, teraz chcę żebyście wyszli. Aron nie zmieniam zdania, póki Holi nie będzie bezpieczna, nie możesz tu przebywać. – w oczach Em pojawiły się łzy. Aron z oporami wstał i bez słowa wziął mnie za ramie i wyszedł. Miałam wrażenie, że odprowadza nas Em do samych drzwi w nadziei, że Aron się odwróci, ale on tego nie zrobił. Nie puszczał mnie aż do samego dotarcia pod drzwi samochodu.
Słońce już wschodziło, a ja miałam wrażenie, że dopiero teraz zaczęłam oddychać. Wsiadłam bez słowa, a Aron zamknął za mną drzwi i zaraz zjawił się obok.
- Co Cię łączyło z Em? – Spytałam, aby nie pozwolić na ciszę w samochodzie.
- Kochałem ją szczerą miłością, ona mnie też. – odpowiedział bardzo spokojnie.
- W takim razie, dlaczego nie jesteście razem? – Aron ruszył i wpatrywał się w drogę.
- Gatunek Em jest gatunkiem typu magicznego.
- Nigdy nie widziałam żeby używała mocy.
- Teraz jej nie ma. Jej moc nazywa się Błogosławieństwem. Aby ją posiąść ma dwa sposoby: pierwszy to otrzymać je od matki – Em jest porzucona przez nią, więc od niej nie posiadła mocy. Dlatego dla Em liczy się druga opcja: mąż może jej dać Błogosławieństwo, jeśli w noc poślubną odda mu się pierwszy raz w życiu.
- Nie widzę problemu, przecież możesz zmienić się w każdy gatunek we wszechświecie.
- Em nie chciała ryzykować, chce by to był jej gatunek. Jest to dość trudne na Ziemi, prawdopodobnie dlatego jej matka wybrała tą planetę do porzucenia jej.
- Dlatego się rozstaliście?
- Mam wrażenie, że mimo wielu uczuć którymi się darzyliśmy nigdy nie byliśmy razem. Kocham ją i nie będę tego ukrywać, to zupełnie inna miłość niż Twoja z Rickiem – niewinna ale szczera. – poczułam ukucie.
- Co sugerujesz?
- To co słyszysz, uważam, że Rick nie jest odpowiednim partnerem dla Ciebie. Jest zbyt agresywny, zbyt porywczy, a ty zbyt uległa mimo swojego charakteru. – wzięłam głęboki wdech.
- Nie potrzebuje Twojej głębokiej analizy naszego związku.
- Uważam, że ja byłby lepszym partnerem dla Ciebie, umiałbym Cię słuchać, ale jednocześnie nie dawał Ci swobodny we wszystkim. Pomagał podejmować decyzję i słuchał Twojego zdania w ważnych kwestiach. Mogłabyś być sobą, a nie udawać tanią dziwkę.
- Chyba się zapędziłeś. – Chciałam wyjść z samochodu. Od czasu przyjęcia atmosfera między nami zrobiła się napięta.
- Nie. – Aron zjechał na pobocze. – Ty, jako prawdziwa Ty, nigdy nie zgodziłabyś się na takie traktowanie jak miało miejsce dzisiaj. Jasno postawiłabyś granicę której nie można przekroczyć. A jeśli ktoś by spróbował – odeszłabyś, za wszelką cenę. – Spojrzałam na ulicę. Była pusta, na poboczu był las, do domu miałam jakieś dwa, może trzy kilometry drogi. Chciałam pociągnąć za klamkę i wyjść, jednak drzwi były zamknięte.
- Wypuść mnie. – poprosiłam na razie grzecznie.
- Co Ci daje Rick. Jedyne co w tym momencie ma to grupę bogatych znajomych, którzy kochają wyścigi i duże ryzyko, oraz kupę długów bo jest nałogowym hazardzistą o czym chyba wiesz.
- Śledzisz go?
- Śledzę go ze względu na bezpieczeństwo Klary, aby Samara nie wyjechała z nią gdzieś daleko i była tutaj gdzie jest potrzebna, czyli przy Omirze i swojej przybranej rodzinie. Nie pochlebiaj sobie nie robię tego ze względu na Ciebie.
- Przestał grać. – Starałam się go bronić.
- Przestał czy tylko Ci tak powiedział? – Aron zasiał ziarnko. – Nadal spotyka się z tymi ludźmi, popełnia te same błędy. Wygrywa duże sumy, ale zanim świt nastanie wychodzi niemal że w skarpetkach. Czasem za dużo wypije i bredzi o tym jak był kiedyś mistrzem. Jest nikim innym tylko upadłym mistrzem o którego istnieniu już nikt nie pamięta. – zamilkł na chwilę. – A Ty jesteś tylko miłym dodatkiem, córka jego jedynego przyjaciela, jakby nie patrzeć kolejne ryzyko. Sądzę, że Twój ojciec nie będzie zachwycony kiedy dowie się, że sypiasz z Rickiem, bo nie mogę powiedzieć że jesteście razem.
Nie wytrzymałam, wycelowałam i uderzyłam go tak mocno jak umiałam. Nawet w tym delikatnym mroku widziałam czerwień na tym półludzkim policzku. Poczułam łzy na policzkach i usłyszałam dźwięk odblokowania drzwi – wyszłam i trzasnęłam drzwiami tak mocno, że mimo stabilizacji grawitacyjnej pojazdu, ten zatrząsnął się na wszystkie strony.
Auto Arona odjechało chwilę potem, a ja zostałam sama z wieloma myślami w głowie.

- Nie przesadziłeś? – Gdy tylko ruszyłem Tom zmienił się w ludzką postać. Cały czas był przy mnie jako sygnet.
- Nie. Musiała to usłyszeć z wielu powodów.
- Obrażając ją nie przybliżysz się do bycia jej miłością. – zauważył spokojnie.
- Wręcz przeciwnie. Ona lepiej myśli w gniewie. Ważne jest teraz, żeby zrozumiała co ma zrobić z tym co posiada.
- Chyba nie nadążam już nad Twoim planem, książę.
- Wszystko układa się tak jak miało się ułożyć, choć nie spodziewałem się zobaczyć ich razem w tak intymnym spotkaniu.
- Nie musiał Książe kłamać na temat hazardu, wiemy dobrze, że regularnie spłaca długi, wręcz już wszystkie spłacił. Chodzi na terapię. Dlaczego to zrobiłeś?
- Musiałem utrwalić w jej głowie, że Rick ma dostęp do ludzi którzy mają pieniądze. Poczucie winy związane z Holi, oraz myśl że jest prosty sposób jak zyskać pieniądze dla niej, doprowadzi do konfrontacji: Ricka i Samary. Wiem co czuje Samara i wiem, czego potrzebuje Rick. Oni będą się powoli do siebie zbliżać, a wtedy Eva będzie mogła zaangażować się emocjonalnie w więź z kimś innym, z kimś kto nie będzie traktować jej w sposób niegodny Królowej Wszechświata.
- Nigdy tak nie manipulowałeś, a okazji miałeś sporo. – Zauważył Tom.
- I nigdy więcej nie będę, boli mnie to że musiałem poświęcić przyjaciółkę do osiągnięcia tego celu, ale chcę się przekonać czy Eva pokocha mnie dlatego, że może i chce. Jest to możliwe tylko wtedy gdy Rick zniknie. – Ten plan był bardzo rozbudowany, jednak kompletny i przy odrobinie współpracy Evy realny do wykonania.
- A co z Em? – zadał trudne pytanie.
- Tak jak mówiłem Evie, zawsze będę ją kochał i poświęcę wiele by była bezpieczna i szczęśliwa, ale nie mogę zostać sam.
- Czyli uważasz Evę tylko za dobrą partię dla Twoich rządów?
- Nie tylko. Evę kocham inaczej. Czuję przy niej zupełnie inne emocje. Em chcę się opiekować, chronić. Molly chcę pozwolić się rozwijać, kształtować, pokazywać jej, jej własne piękną i kochać ją za jej niezwykle rozbudowany charakter. Uważam, że jest to miłość której nie mogę stracić jeżeli już ją znalazłem.
- Ile dajesz jej czasu na domyślenie się, że musi zaangażować Ricka do pomocy w zdobyciu pieniędzy dla Holi? – spytał.
- Tyle ile będzie potrzebować, Holi to silna istota, poradzi sobie tam tyle ile będzie trzeba. Eva przyjdzie do mnie i sama zaproponuje żebym zabrał Ricka do Samary i reszty, żeby pomógł zdobyć fundusze poprzez swoje znajomości i umiejętności moich i Evy.
- Mam nadzieje, że Książe się nie przeliczy i nie straci zarówno Em jak i Evy.
Ja nie mam nadziei, ja jestem pewny, że mój plan jest dobry.

5 komentarzy:

  1. Hej, cały wczorajszy wieczór oraz noc spędziłam by przeczytać wszystko... wzięło mnie na wspominki i o dziwo jesteś jedynym polskim blogiem który jeszcze publikuje.
    Będę się czepiać - bo jestem na świeżo:
    - W Prologu Eva miała 18 lat, teraz piszesz, że ma 16
    - Brakuje mi opisów uczuć, wiele sama muszę sobie dopowiadać, żeby złożyć to w jakąś całość
    - Myśli dawaj w kursywie, by się wyróżniały.
    Podoba mi się, że jest to takie bardziej dojrzałe opowiadanie - wplątujesz tutaj sporo hazardu, erotyczności, adrenaliny - mam nadzieje, że nie czyta tego żadne dziecko poniżej 16 ;)
    Chciałabym żebyś wróciła do tego co było przed 20 rozdziałem, wtedy bardzo przyjemnie się to czytało potem mam wrażenie, że zaczęłaś się gubić, albo idziesz z fabułą za szybko, albo rozwlekasz ją na 5 rozdziałów...
    Jesteś jedynym blogiem który teraz działa, więc postaraj się aby było to dobre - a nie byle jakie, chyba że potrzebujesz konkurencji i motywacji do częstszych notek - pisz śmiało, chętnie zacznę swoje nie spełnione marzenie z pisaniem :) - taka zdrowa rywalizacja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, duże się w moim życiu zmienia a wraz z nim koncepcja, humor itd. Zwrócę większą uwagę by wrócić do starego stylu, ale coś czuje, że potrzebna mi będzie zachęta ;)
      Czekam na Twój popis Avalon! :)

      Usuń
  2. Diana jak dobrze cię widzieć. Ostatnio przypomniałam sobie twoje stare opowiadania. Jeśli dobrze pamiętam to były chyba dwa. Jeszcze zanim usunęli te domeny na których były, czytałam je. Taki powrót do dzieciństwa. W sumie to chyba byłaś jedyną osobą z Polski, która dokończyła swoje historie. Jakoś tak musiałam wtrącić, bo informacja o 2 sezonie bardzo mnie ucieszyła :D.
    Przepraszam, że to napiszę ale nie potrafię się odnaleźć w tym opowiadaniu. Ciągle się zastanawiam dlaczego Eva tak się zmieniła. Można powiedzieć, że jest wredną jędzą. Jasne, że zawsze była buntownicza, trochę szalona, ale zapamiętałam ją jako pozytywną postać, pełną energii, ale oczywiście czytam z radością i czekam aż to wszystko się wyjaśni i w końcu się dowiemy co tam w trawie piszczy. Bardzo ciekawi mnie ten Aron. Geniusz i intrygant. Uwielbiam takie postaci. Czekam z niecierpliwością na spotkanie Evy z Aikką. Mam wrażenie, że to będzie pewnego rodzaju podsumowanie opowiadania i czegoś się dowiemy. Chociaż mogę się mylić.
    Ostatnio znowu obejrzałam sobie cały sezon Obana. Patrząc na Ricka i Evę nadal nie mogę sobie wyobrazić ich razem. No wiem, że wtedy była młodziutka, ale jednak... :D
    Pozdrawiam cię Diana i weny życzę
    Ps. zapraszam na miniaturkę i ocenienie jej solooban.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eva się zmieniła z wielu względów: nadal walczy o względy u ojca, szuka swojego miejsca na Ziemi - chciałam uzyskać efekt zagubionej młodej kobiety, niestety sama po drodze się pogubiłam, a jak sama zauważyłaś - poprzednie historie skończyłam - tą też bym chciała.
      Aron jest jedyną postacią której kreacja mi się podoba i nie zmieniam jej od początku, w przeciwieństwie to charakteru Evy, Ricka czy pozostałych.
      Co do wieku Evy i Ricka, to nie jest to "aż" taka różnica jak wszyscy myślą (jest ale mniejsza niż się zdaje). Maya zmarła, gdy Eva miała 5 lat, po niedługim czasie porzucił ją Don Wei - zakładając, że podróżował po świecie nie więcej niż rok, po 6 urodzinach Evy poznał Ricka - który wtedy miał 16/17 lat czyli jest od Evy ok 10 lat starszy. Nadal to sporo, ale nie na tyle, by uznać to za "obrzydliwe".
      Mam nadzieje, że kolejne notki będą bardziej klarowne i miłe do czytania :)
      Pozdrawiam Cię serdecznie i liczę, że na dłużej wracasz do naszej małej społeczności :)

      Usuń
  3. Nadrobiłam zaległości i trochę jest mi smutno, że miałam ich tak mało, bo teraz czuję niedosyt i jeszcze bym sobie poczytała :(
    Wracając do opowiadania:
    W dalszym ciągu nie jestem za Rickiem, ale widzę, że z Arona też niezłe ziółko. Aż o takie intrygi bym go nie podejrzewała. A już na pewno, że będzie zdolny do umyślnego poświęcenia swojej przyjaciółki, by osiągnąć swój cel. Chociaż przyznaje, że takie intrygi czynią go bardziej ciekawszą postacią ;)
    Zapowiada się bardzo burzliwy zwrot akcji. Ciekawa jestem tej konfrontacji Ricka z Samirą :D
    A Eva to chyba nigdy nie wyjdzie z tych kłamstw... Przecież to się w końcu wyda, że na powiedziała im całej prawdy i ominęła w tym wszystkim rolę Ricka. Wyjdzie na to, że tylko Aron pod koniec będzie chciał się z nią zadawać, co podejrzewam by mu pasowało. Kto wie? Może właśnie do tego dąży?
    Zastanawia mnie jeszcze Jordan. Super, że i o nim nie zapominasz. W ogóle jesteś genialna! Idealnie połączyłaś wątek wykorzystania Wei przez Canaletta z jej niezapisaną przyszłością. Takie w sumie to oczywiste, ale jednak bardzo często niedostrzegane xD Wychodzi na to, że istnienie Evy już do końca wszechświata będzie tworzyć niewiadome u innych ludzi, w jakiś tam sposób z nią związanych. Plus dla przyszłych Avatarów, bo się przynajmniej biedacy nie będą nudzić :D
    Wielkie ukłonu Słońce za ogromną pomysłowość i umiejętność połączenia tego w genialne opowiadanie ;*
    Obyś nigdy nie straciła weny! Trzymaj się i czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje że chcesz podzielić się swoją opinią, jest ona dla mnie cenna dlatego nie lukruj jej, jeśli będzie to nieszczere ;)