29 listopada 2017

XXXIV

Rozdział XXXIV 

Betonowa podłoga



Było późno w nocy kiedy Aron odwiózł mnie pod same drzwi w domu. Ta noc nie była dla nas łaskawa. Kiedy Em zorientowała się, że nie ma Holi nic nie mogło jej powstrzymać. Rzuciła się z pazurami na Arona i tylko dobry refleks Toma nie doprowadził do tragedii. Aron zasłonił mnie własnym ciałem, a kiedy sytuacja ostygła odwiózł bezpośrednio do domu.
- Nic nikomu nie mów. Zachowuj się jak gdyby nigdy nic. Spotkamy się dziś wieczorem u mnie na przyjęciu. Zrozumiałaś? – Mówił lekko zdenerwowany. Nie chciałam się z nim kłócić, chciałam tylko zapomnieć. Wyszłam z samochodu bez słowa. Słyszałam jednak jak za moimi plecami szybko zatrzaskują się drzwi i Aron materializuje się obok.
- Eva, nie pozwolę by stała Ci się krzywda, rozumiesz? – Aron spojrzał mi głęboko w oczy, szukał w nich zrozumienia lub zaufania do tego co robi. Jednak ja nie umiałam mu zaufać. To przez niego Holi jest w więzieniu, to przez niego zabiłam człowieka. Aron był winny wszystkich krzywd które stały się w ostatnim czasie, a jutro na deser skrzywdzę Ricka. Oficjalnie zostanę narzeczoną księcia i nienawidzę siebie za to, że do tego doprowadziłam.
- Chcę iść do domu. – poinformowałam go chłodno i minęłam bezszelestnie zostawiając go samego.
Kiedy w końcu położyłam się do łóżka. Wzięłam jeszcze na chwilę swój holotelefon.
MASZ 1 NOWĄ WIADOMOŚĆ
Napis pojawiał się na wyświetlaczu już tysiące razy, jednak tym razem był jakiś mroczny, napawał mnie uzasadnionym lękiem. Nadawcą był Rick, a treść była przepełniona jadem.
GRATULUJE ZARĘCZYN. MAM NADZIEJE, ŻE TORT WESELNY BĘDZIE SMACZNY.
No oczywiście, że Don mu powiedział, w końcu Rick jest przyjacielem rodziny, a ja w tym całym zamieszaniu zapomniałam wspomnieć o tym wszystkim Rickowi. Wykręciłam jego numer z nadzieją, że odbierze, jednak miał wyłączony telefon. Nie próbowałam dzwonić ponownie, nie miało to sensu. Aron spieprzył kolejną rzecz – mój szczęśliwy związek z Rickiem.
Z trudem zasnęłam.
Rano wstałam skoro świt, ubrałam się ciepło i nie czekając na tatę pojechałam do firmy. Było tam jeszcze pusto, mało kto był w firmie po 7 rano. Usiadłam na najwyższych krzesłach trybuny. Tor był jeszcze pokryty nocną rosą. Drobinki wody błyszczały od pierwszych promieni słonecznych, dawały wrażenie lustra w którym przeglądają się chmury.
Zamknęłam oczy. Wyobraziłam sobie piękny słoneczny dzień na trybunach gromadziło się coraz więcej ludzi. Wszyscy czekali na start sezonu. Wyścig otwierałabym ja, w biało-różowym ścigaczu z podwójnymi turbinami.
Na odpowiednią komendę koła wspierające schowałabym do podwozia. Temperatura silników skokowo by wzrosła, a ilość paliwa doprowadzana do spalania rosłaby. Potem byłby start: Szybki i dynamiczny – nie dający szans na reakcje przeciwnika. Już na pierwszym zakręcie miałabym przewagę i nie odpuszczałabym jej aż do końca.
Wygrałabym, może nie z najlepszym wynikiem w historii, ale na konferencji zadeklarowałabym, że do końca sezonu pobije rekord ligi. Skołowałabym pojazd i z kaskiem pod lewą ręką, w spoconym kombinezonie mojej mamy wyszłabym do tłumu który by wiwatował na mój widok.
Ktoś rzuciłby mi bukiet kwiatów, jednak ja podniosłabym tylko ten mały kwiat nasturcji rzucony przez staruszka z pierwszego rzędu. W trzecim rzędzie zauważyłabym dziewczynkę która siedziała na ramionach taty i wołała moje imię. Uśmiechnęłabym się do niej, w myślach życzyłabym jej takiego sukcesu jak mój w przyszłości.
Byłabym pilotem gwiezdnego ścigacza, reprezentantką Ziemi w zawodach międzygalaktycznych, ale najważniejsze w tym jest to, że byłabym szczęśliwa.
- Kiedy zamierzasz się potknąć? – usłyszałam obok siebie.
- Nie zamierzam. – odpowiedziałam spokojnie.
- W mojej ocenie potknęłaś się już kilka razy. Czas wstać z kolan.
- Potknąć się, nie znaczy upaść. Widziałeś co osiągnęłam po wypadku. Realizuje plan który od początku zakładaliśmy.
- Plany lubią się zmieniać.
- Ludzie też, a jednak cały czas stoję przy Tobie.
- Widziałem Twój postęp, ale też znam Twój charakter. Nie jesteś na tyle bezwzględna by uciąć to w odpowiednim momencie, dlatego powinnaś dobrze się zastanowić nad tym co chcesz dzisiaj zrobić. – Zamyśliłam się na chwilę, tak mam słaby charakter w wielu kwestiach, jednak jeśli czegoś pragnę – zdobywam to.
- Pragnęłam odnaleźć ojca i zrobiłam to. Pragnęłam zwyciężyć Wyścig Obana i dokonałam tego. Pragnę być pilotem w wyścigach i nim zostanę. – obróciłam się do niego, szybkim ruchem ręki ściągnęłam mu ciemne okulary z nosa i rzuciłam w głąb trybun, starałam się wyprostować jak najbardziej by spojrzeć mu w oczy.
- Pragnę być Twoja i będę. Udowodnię Ci to dzisiaj. Po oficjalnej części w ambasadzie znajdziemy sobie jakiś osłonięty kącik i zerżniesz mnie choćby mieli wszyscy goście usłyszeć. Potem nigdy więcej nie wypomnisz mi, że udaję narzeczoną księcia. – Powiedziałam to bez emocji, z pełną pewnością siebie i władczym tonem.
Oznajmiłam mu to co chciałam i już nigdy nie będzie kwestionował tego co jest między nami. Chciałam odejść, wzmacniając całą moją wypowiedź, jednak chwycił mnie za ramię i nie pozwolił mi się oddalić.
- A co jeżeli chciałem Cię teraz rzucić? – spojrzałam na betonową podłogę trybun.
- Proszę bardzo rzucaj, beton nie jest dla mnie już taki twardy. – wyrwałam się i zaczęłam schodzić do hangarów.
- Eva! – usłyszałam za plecami. – Ubierz lepiej pod sukienkę coś czego nie będzie Ci żal! 

***

Na część następną zapraszam w przyszłą środę, również w godzinach wieczornych. 

3 komentarze:

  1. ...
    Wow!!! Może i krótka ta notka ale za to jaka barwna! <3 Czytałam ją dwa razy i mam ochotę na kolejną rundkę ;)
    Zaskoczyło mnie do jakich ciekawych wniosków Eva nagle doszła względem Arona. Nie sądziłam, że mogłaby przypisać wszystkie nieszczęścia Księciu. Bardzo widać przeżyła złapanie Holi (tak ps zaginął gdzieś poprzedni rozdział...). Tylko czy aby nie przesadziła za bardzo z osądem? Sama także dokonywała swoje własne decyzje :)
    W ogóle brawa dla Ciebie za rewelacyjny opis marzenia Evy <3 Wszystkie zdania świetnie dopieszczone, budujące napięcie i pobudzające wyobraźnię :D Kurcze, to jest chyba Twój najlepszy opis w całym opowiadaniu. Z każdą notką robisz coraz to większe postępy, wiesz? Nawet gramatycznie idzie Ci super!!
    Rozmowa z Rickiem też bardzo mi się podobała :D Dwuznaczne zdania podbiły moje serce <3
    Na początku zastanawiałam się z kim ona rozmawia.. Z Jordanem? Niemożliwe... Chociaż.. xD Nawet pomyślałam, że mogłaby rozmawiać z samą sobą :D Ale na Ricka niestety nie wpadłam. Wyszłam z wprawy widać, jeśli chodzi o czytanie Ci w myślach ;P
    Eva zdecydowana i zadziorna - kurcze! :D Ma dziewczyna gadane :3
    Mam nadzieję, że szybko wstawisz kolejny rozdział, bo nie mogę się już doczekać ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Super, wreszcie nowy rozdział :-) nie mogę się doczekać kolacji zaręczynowej, coś czuję, że nas zaskoczysz :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. OMG!!! W końcu nowy rozdział!
    Nie spóźnij się w tą Środę, bo już nie mogę się doczekać ^^

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje że chcesz podzielić się swoją opinią, jest ona dla mnie cenna dlatego nie lukruj jej, jeśli będzie to nieszczere ;)