Rozdział XXVII
Umowa handlowa
- Dzisiaj całkowicie
odetniemy komputerowe sterowanie, zostawimy tylko blokady na kierownicy. – Koji
tłumaczył mi dzisiejszy plan testów. – Zaprogramowaliśmy plan trasy, na
podstawie skanów terenów system będzie blokował kierownicę, tak żebyś w
przypływie adrenaliny nie straciła kontroli.
- Jest to całkowicie
bezpieczne i w każdej chwili możemy przejąć kontrolę. – uspokajał Rick, kiedy
ja zapinałam wszystkie czujniki do badania moich fal mózgowych i tętna.
- Zawsze to powtarzasz. –
rzuciłam na odchodne.
- Bo zawsze się boisz. –
usłyszałam za plecami. Nie wytrzymałam, od dwóch dni byłam pod wielką presją,
za każdym razem traciłam kontrolę nad tym pojazdem, za każdym razem nie mijało
10 sekund zanim system komputerowy interweniował. Rick wieczorem mocno mi to
wypominał, nie ma pojęcia pod jaką presją znajduje się wsiadając do tej
maszyny.
Niby wszystko jest
dobrze, do czasu, gdy nie usłyszę alarmu, wtedy tracę pewność siebie.
Wczorajszego dnia 62 próby lotu zakończone niepowodzeniem.
Odwróciłam się na pięcie
i pewnym krokiem ruszyłam ku niemu by za chwilę się z nim zrównać.
- To może się zamienisz.
– Widziałam jak jego usta zmieniają się w cienką linię. – Tak myślałam, więc
przestań mnie pouczać i traktować jak dziecko. Przywiozłeś mnie tu, więc daj mi
pracować. – i odeszłam w stronę ścigacza zakładając po drodze kask.
Stan pomógł mi się
zapiąć, ale nic nie mówił nawet przez chwilę.
- Maksymalny kąt skrętu
dziś to będzie 18,6 stopnia, poradzisz sobie. – pocieszył mnie i zamknął
kabinę.
- Możemy zaczynać procedurę
startową? – usłyszałam w słuchawce Kojego.
- Tak.
Odpowiadałam już
machinalnie, przyciskając kolejne klawisze na konsoli i wpatrując się w pustą
przestrzeń, cisza. Tylko ja i pustynia. Prosta droga, żadnych przeszkód.
- Możesz ruszać. –
usłyszałam w końcu i nacisnęłam start. Pojazd ruszył z mocnym szarpnięciem
osiągając swoje maksimum jak zwykle w ułamek sekundy, a ja nawet tego nie
poczułam, dzięki temu mogłam się skupić na bezpiecznym przejeździe.
Najtrudniejsze w prowadzeniu tego pojazdu był brak widoczności, świat rozmywał
się w piaskowym kolorze i tylko skupienie się na jednym punkcie gdzieś w oddali
dawało szansę na utrzymanie maszyny, bo najmniejsze odwrócenie wzroku mogło
spowodować tragedię.
- Zacznij skręt, tylko
powoli, blokada kierownicy już jest ustawiona. – dostałam komunikat i
delikatnie zaczęłam prawą część kierownicy przesuwać ku sobie, jednak zaraz
usłyszałam alarm
- STEROWANIE AUTOMATYCZNE
WŁĄCZONE. ROZPOCZYNAM PROCEDURĘ POWROTU DO BAZY STAROWEJ. – komputer swoim
jednolitym tonem zakomunikował mi, że to koniec mojego przejazdu.
- Wolniej już nie umiem!
– zirytowana wyrzuciłam z siebie.
- To są tylko testy Evo,
nie ma się czym denerwować. – Koji pocieszył mnie w słuchawce
- Racja, świetnie Ci
poszło. – Wtórował mu Stan.
Tylko Rick się nie
odezwał, męczyło mnie to, ani razu od kiedy wsiadłam do tej maszyny mnie nie
pochwalił, najpierw sam wpychał mnie do tego ścigacza a teraz nawet nie jest
łaskawy powiedzieć słowa.
- Musimy pogadać. –
oznajmiłam wyskakując z kapsuły widząc chłopaków w roboczych kombinezonach.
-Jakieś sugestie? – Stan
oparł się o ścianę i zawiązał ręce.
- Jedna: opóźnione
sterowanie. – odpowiedziałam pewna tego co mówię.
- Eva z całym szacunkiem,
ale opóźnione sterowanie stanowiłoby niebezpieczeństwo dla kierowcy. – Koji był
zdziwiony moją propozycją.
- Patrzycie na to z
perspektywy inżynierów, z perspektywy liczb i symulacji, ja patrzę na to z perspektywy
kierowcy. – starałam się wyjaśnić. – Nie mogą w pełni skupić się na
prowadzeniu, a co dopiero na wyścigu, jeżeli nie mogą być pewna maszyny, w
której siedzę.
- Ale opóźnione
sterowanie, serio? To już nie kwestia bezpieczeństwa, to głupota. – pierwszy
raz widziałam Kojego który zaczyna się irytować.
- Nie można mówić o
sterowaniu, jeżeli program cały czas mnie blokuje. Nie było ani jednej jazdy
bez blokady komputerowej.
- Prędkości tego wozu są
tak duże, że brak tej blokady gwarantuje Ci w najlepszym wypadku wózek.
- To może trzeba pomyśleć
o zmniejszeniu mocy? – zasugerowałam lekko poruszona krytyką z ich strony. Stan
spuścił wzrok a Koji poczerwieniał.
-Koji daj spokój, wiesz
dobrze, że Eva jest jedyną osobą, która może ten wóz poprowadzić. – Stan na
spokojnie uniósł wzrok do góry szukając rozwiązania. – pomyślimy o lepszym
systemie sterowania, a na razie proponuję abyś udała się do fizjoterapeuty,
pomoże Ci lepiej panować nad stawami, popracuje nad refleksem.
- Nie rozumiem.
- Stan i Koji proponują
Ci pracę, na pełny etat. – wyjaśnił Rick uśmiechając się i obejmując mnie
ramieniem.
- Nie do końca na pełny
etat, najpierw musimy go dopracować na tyle by pokazać go sponsorom, ale tak
chcielibyśmy żebyś została naszym stałym testerem a w przyszłości pilotem i szkoleniowcem
dla kolejnych.
- Nie chciałem Ci
wcześniej mówić, Stan i Koji chcą to cudo wprowadzić na rynek w ciągu
dziesięciu lat, a Ty jesteś jedyną znaną mi osobą, która jest w stanie sobie z
tym poradzić.
- Dziesięciu lat? To kupa
czasu, zanim zrobi się z tego jakaś liga minie kolejne 10, to ile łącznie
pojeżdżę, rok? – spytałam drwiąco.
- Choćby rok, przejdziesz
do historii. Staniesz się jedną z najbardziej pożądanych pilotów na Ziemi.
Dzięki temu pojazdowi będziemy mogli wejść w inny tryb międzygwiezdnych
wyścigów. – Stan zaczął wymieniać zalety a Koji mu wtórował.
- Przejdziesz kompletną
ścieżkę: od testów, treningów, pilotażu i szkolenia kolejnego pokolenia. –
Dzięki tym etapom będziesz w stanie przewidzieć wiele sytuacji.
- Od dobrego trenera się
tego wymaga Evo. Ma być niezawodną podporą pilota, a każdy dobry pilot kończy w
końcu jako trener. – Rick spokojnie mówił to co miał już dawno wyćwiczone.
- A co z Wei Race? –
spytałam, taki miał być cel od początku.
- Nie będzie to
kolidowało, ta technologia potrzebuje jeszcze czasu, możesz się ścigać w standardowych
warunkach, ale dodatkowo chodzić na fizjoterapie i zajęcia z refleksu. – Rick odpowiadał
na moje kolejne pytania.
- Wiedziałeś o tym? –
wskazałam na obszar, który nas otaczał.
- To miała być
niespodzianka pod koniec dzisiejszego dnia. Doceń, to duża propozycja.
- Tym się nie da
kierować, nie w tym stanie. – powtórzyłam.
- Daj nam szansę to
naprawić, przyjedź za 3 miesiące, zacznij ćwiczyć. Jesteśmy pewni, że da to
dobre rezultaty i będziemy mogli stopniowo wyłączać systemy zabezpieczeń. –
Stan uśmiechnął się do mnie, wiedział, że kusi mnie ta propozycja, ale wiąże
się z małymi modyfikacjami w moim życiu.
- Pod moim okiem, będzie
wspaniałym kierowcą nowej generacji. – dodał Rick.
- A co z Donem?
- Nic nie musi wiedzieć,
póki nie zobaczy Cię na jeździe pokazowej. – uchylił trochę okulary bym
zobaczyła jego oczy.
- Bardzo chcemy byś się
zgodziła, chcemy pozostawić po sobie coś czym możemy się pochwalić wnukom. –
zażartował Koji. Oczywiście, nie mogli nikomu powiedzieć o Obanie, a to z
pewnością pozostałoby na długo w historii wyścigów.
- Zastanowię się. Na
razie chcę wrócić do domu. – oznajmiłam by pozostawić ich chwilę w niepewności,
choć w głowie szukałam już sposoby by upchnąć w mój harmonogram treningów w Wei
Race, bankietów z Aronem, nocami z Rickiem i wypadami z Em na hangary w
poszukiwaniu części wizyty u fizjoterapeutów.
Super! Ale szkoda, że tak krótko :)
OdpowiedzUsuńW końcu jest i Eva :D Brakowało mi jej xD No i wyścigów. Ciekawe jak ona zdoła to wszystko połączyć :) No i jeszcze ta oferta pracy.. Bardzo ciekawy pomysł :D
OdpowiedzUsuń