Po dość długiej przerwie zapraszam na ciąg dalszy historii. Mając nadzieje, że dalsze rozdziały pojawią się z większą częstotliwością.
"Ty, też nie"
Podczas gdy Em, Mark, Tom
i Holi smakowali smacznej kolacji w swoim towarzystwie ja z Aronem odhaczaliśmy
właśnie pierwszy punkt tego całego „raju”. Raj miał swój początek na kolacji
która była pasmem zaskakujących wydarzeń. Kiedy weszliśmy do kameralnej jadalni
czekała już tam Makreda stojąca w okolicy stołu. Miała wysoko spięte włosy i
błękitną luźną suknię krótszą przy kolanach i dłuższą z tyłu. Byłam podobnie
ubrana jednak mój strój całkowicie zakrywał moje nogi.
- Witaj Makredo! – Aron
puścił moją dłoń i wręcz wystrzelił do narzeczonej mojego przyjaciela. Widać
było, że od razu poczuła się pewniej. Miałam wrażenie, że nie jest to dla niej
komfortowa sytuacja być tutaj w roli narzeczonej Aikki. Zastanawiałam się, czy
może ich zaręczyny były zaaranżowane.
- Molly podejdź. –
Zatarłam wszelkie wątpliwości na swojej twarzy i z uśmiechem podeszłam do tej
skromnej Nourasianki.
- Przez te zamieszanie z
powrotem nie miałyście okazji porozmawiać. – Aron zaczął przejmować rolę
gospodarza. Nie patrzyła na mnie. Czuła się zakłopotana tą sytuacją.
- Możesz z nami rozmawiać
swobodnie. My jesteśmy z tych dobrych. – przekonywał nadal. – Jesteśmy po
Twojej stronie. – Miałem wrażenie, że jest tutaj coś bardzo nie tak. Jednak
słowa Arona dawały jej dużo odwagi. Nieśmiało na mnie spojrzała, jednak w tej
chwili usłyszałam głośny stukot drewnianej laski o posadzkę.
- Następca tronu Księże
Aikka – Na wejściu pojawił się znany mi wysoki w odświętnym stroju. Podszedł
najpierw do Makredy i pocałował ją w rękę, a następnie ukłonił mi się jak miał
to w zwyczaju.
- Jak zwykle odwalasz
jakieś oficjalne bajery. – Aron drwiąco zwrócił się do Aikki, jednak cały czas
przed kolacją uczulał mnie na etykietę a teraz sam jej nie przestrzegał.
- Dobrze wiesz, że mój
ojciec bardzo sobie ceni te oficjalne bajery.
- Wujaszek powiedział, że
przyjdzie? – Aron najwidoczniej sam był zaskoczony, jednak na odpowiedź nie
musiał długo czekać. Na progu pojawił się Wysoki okazały Nourasjanin z brodą
sięgającą do ziemi. Przy jego boku stała starsza już Nourasjanka z wielkimi
gęstymi kucykami po bokach i dość szerokich biodrach.
- Król i Królowa
Nourasii. – Zapowiedziano.
- Pamiętaj o etykiecie. –
Szepnął mi jeszcze na ucho i oboje ustawiliśmy się w stronę pary królewskiej.
Królewska para według hierarchii najpierw podeszła do Aikki, a następnie
przywitała się z jego narzeczoną i Aronem.
- Miło Cię znowu widzieć.
– Głos króla był donośny i twardy. Na jego policzku zauważyłam dość głęboką
bliznę, równą i gładką, zapewne tak samo jak miecz który ją zadał.
- Cała przyjemność po
mojej stronie, to moja pierwsza oficjalna podróż z moją narzeczoną. – Niepewnie
mnie wskazał. Bał się, że coś może nie wyjść – czułam to.
Kiedy doszli do mnie stanęłam
jak słup. Czekałam aż mnie przedstawi bym mogła pokłonić się władcy, jednak
Aron zwlekał z tym jakby nie wiedział od czego zacząć.
- Panna Eva Wei... – zaczął
spokojnie, jednak zanim dokończył wtrącił się Aikka.
- Zwana Molly,
Zwyciężczyni Wielkiego Wyścigu Obana. – Miałam wrażenie, że nagle wszystko się
zmieniło, nawet wskazówki zegara jakby stanęły. Dwie postacie przede mną które
były władcami tej planety bez zastanowienia oddali mi pokłon.
Cholera.
Usłyszałam myśli Arona. Postanowiłam to zignorować i odwdzięczyć się tym
niespodziewanym gestem własnym ukłonem, jednak jak tylko chwyciłam rąbek sukni
by zrobić to z gracją, ponownie usłyszałam Arona w głowie.
Nawet
się nie waż. Rób
co Ci karzę. – dodał.
- Evo to jest Król
Nourasji Lao i Królowa Nori. – Aron przedstawił mi stojących naprzeciw władców, jakby to nie było oczywiste. Para wyprostowała się i jakby na coś czekała.
Powiedz,
że miło ich poznać. – Poradził mi mój dzisiejszy stróż.
- Cieszę się, że mogę
Państwa poznać. – Głos mi się łamał, nie do końca rozumiałam co się stało, ale
widząc pełne zdziwienia twarze Arona i Aikki zdaje się, że coś istotnego. Na
tyle ważnego, że Aron zaczął instruować mnie co do każdego najdrobniejszego
detalu.
Zajmij
miejsce przy stole, tak byś po prawej stronie miała Króla.
Nie zastanawiałam się nad tym, choć każdy mój ruch robiłam teraz wbrew sobie,
tak jakby Aron nie mówił mi teraz tylko w głowie, ale również kierował moim
ciałem. Jeśli dobrze się przyjrzeć, miałam wrażenie, że wkłada wiele wysiłku by
sterować teraz wszystkimi co się dzieje na sali.
Wszyscy ruszyli się
dopiero gdy zrobiłam to ja. Król nie zajął centralnego miejsca przy stole tylko
ja. Służba jako mnie pierwszej podała posiłek, choć zgodnie z tą całą etykietą
powinna podać parze królewskiej. Każdy zaczął jeść dopiero gdy ja zaczęłam.
Pochwal
zamek i posiłek, może ktoś w końcu się otrząśnie. Doradził
mi w myślach, jednak nawet próba pogawędki szybko zanikała w chwili kiedy sama
pozostawałam długo cicho. Sama atmosfera w powietrzu stawała się coraz cięższa.
Wytłumaczysz mi o co tu
chodzi? Pomyślałam w końcu, mając nadzieje, że Aron słucha.
Później.
Wzniosę toast, wypijesz do dna i powiesz, że jesteś zmęczona po podróży, a
następnie wstaniesz i od razu skierujesz się do drzwi. Dołączę do Ciebie.
– poinstruował mnie.
Pewnie
mam się nie sprzeczać. Zadrwiłam w myślach.
Jeśli
chcesz tu spędzić całą noc, to proszę bardzo rób po swojemu.
Zawtórował. Zauważyłam, że wstaje i wznosi kielich z winem.
- Proponuję wznieść
toast. – Zaczął i znacząco na mnie spojrzał. Wstałam, a za mną pozostali
chwytając kieliszki.
- Za spotkanie. –
Powiedział krótko i przyłożył kielich do ust. Wszyscy postąpili podobnie. Kiedy
wszyscy skończyli pić, postanowiłam zrobić dokładnie tak jak sugerował mi Aron,
nie doszukując się jakieś logiki, ta kolacja została jej już pozbawiona.
- Dziękuję za miłą
kolację, jednak podróż tutaj była dość wyczerpująca. Wasza Wysokość, Aikko. –
Skinęłam głową i po prostu odeszłam od stołu. Napięta jak struna szłam do
wyjścia i dopiero po zatrzaśnięciu drzwi zaczęłam oddychać.
Jeszcze lekko zakłopotana
zaczęłam kierować się do naszego apartamentu. Poczułam, że wielki głaz spada mi
z serca w chwili gdy poczułam dłoń Arona na ramieniu i spojrzałam w jego oczy.
- Co… - Jego chłody palec
dotknął moich ust.
Nie
tutaj. – usłyszałam w głowie, objął mnie ramieniem i
szybkim krokiem szliśmy w stronę apartamentu. Aron nerwowo rozglądał się zza
siebie. Dopiero gdy byliśmy już w pokoju zrelaksował się. Zamknął drzwi od
naszej części na klucz i prosił by nam nie przeszkadzać.
Spojrzał na mnie
niepewnie, a ja czułam narastającą frustrację.
- Wytłumaczysz mi do
cholery o co chodzi!? – Przyjął mój wybuch bardzo łagodnie.
- Nie zorientowałaś się
jeszcze? – Spytał – Podobno jesteś bystra. – dodał, jednak miałam ochotę mu
przyłożyć.
- Cały wieczór
prowadziłaś Ty, przypomnij mi kto według etykiety prowadzi wieczór? Nadaje mu
bieg. – Mój kosmiczny przyjaciel opadł miękko na łóżko i położył się na
plecach.
- Z tego co mówiłeś, to
powadzi je najwyższy hierarchią. Powtarzałeś, że mam podążać za Królem, po czym
podczas samego spotkania kazałeś mi robić coś zupełnie innego!
- A ktoś Cię upomniał!
Krzywo spojrzał!? – Aron unosił głos patrząc w zdobiony sufit. Obeszłam łóżko z
drugiej strony i ustawiłam się w dokładnie tej samej pozycji wpatrując się w
suit.
- Stalibyśmy tam jak
kołki, gdybyś nie zaczęła kolacji. – Aron już uspokajał ton choć nadal czułam
jego zdenerwowanie.
- Nie rozumiem tego…
- Władcy wszystkich
planet są wobec siebie równi, zgodnie z zasadami dyplomacji, dlatego nigdy
nawzajem się nie kłaniają. Jest to rodzaj symbolu, gdyby któryś się pokłonił,
znaczy, że przyjmuje, że jest niższy w hierarchii od innego władcy…
- Ale ja nie jestem
władcą… - zauważam przerywając jego rozmyślenia.
- I to jest w tym
niezwykłe… niespotykane. Oni nie tylko uznali Cię za wyższą w hierarchii, ale
pozwolili przejąć obowiązki gospodarza.
- Chyba sobie żartuje,
jeden ukłon tyle robi?
- Władcy tak. – spojrzał
na mnie. Jego spojrzenie przeszywało na wylot. Doszukiwał się we mnie kogoś
znacznie większego niż jestem.
- Mam rozumieć, że jestem
teraz najważniejszą osobą w Nourasji?
- Nie oddali Ci władzy,
ale hołd, a jest to bardzo cenne. Król nadal może wydawać rozkazy i normalnie
rządzić, jednak podczas zabaw, kolacji to Ty będziesz rodzajem gospodarza
uczty. – Wykrzywiłam się na tą myśl. Tłumy małpujące moją zachowanie, służba
zabierająca posiłki wszystkim tylko dlatego, że ja skończyłam.
- Da się to jakoś cofnąć?
– Spytałam z nadzieją.
- Muszę się mocno
zastanowić. Uwierz mi kochana, też nie uśmiecha mi się, żebyś cały czas była na
cenzurowanym. Chciałbym choć przez chwilę pobawić się z Tobą i nie myśleć, że
to będzie źle widziane.
- Nawet w takiej sytuacji
próbujesz mnie poderwać? – W tej chwili było mi obojętne co powie. Poczułam z
nim pewną więź po dzisiejszym wieczorze.
- Próbuje sprawić, żeby
ten wyjazd był dla Ciebie komfortowy, obiecałem Ci to. – Dotknął mojego policzka
i lekko skierował moją twarz ku swojej.
- Gdybym chciał,
zakochałabyś się we mnie i właśnie teraz byś mnie pocałowała. – powiedział
spokojnie, jednak nie zrobiło to na mnie wrażenia. Aron podczas tej podróży
postanowił zdradzić mi jak wiele jego rasa jest w stanie przyswoić. Jak łatwo
potrafią wtopić się w otoczenie. Jego rasa jest nastawiona typowo na kamuflaż,
dostosowanie do panujących warunków, lub dostosowanie warunków do siebie.
- To czemu aż tak zależy
Ci, żebym pokochała Cię sama?
- Nie można żyć cały czas
w złudzeniu, jeżeli miałbym być z Tobą całe swoje życie, chciałbym by było
prawdziwe.
Przemilczałam to, miał
bardzo dużo racji w tym co mówi.
- Dobranoc Evo, gdybyś
mnie potrzebowała będę obok. – Wstał i nie patrząc na mnie kierował się do
wyjścia.
- Aron, - zawahałam się
chwilę, jednak pewna myśl nadal kłębiła mi się w głowie.
- Tak? – Zdziwił się,
jednak czekał na to co powiem.
- Dlaczego nagle stałeś
się dla mnie taki… inny? – Nie umiałam określić tego stanu, jednak on zrozumiał
moje pytanie. W gasnącym blasku świecy jego twarz spoważniała.
- Uznałem, że kiedy Rick
Cię rzuci, będziesz bardziej potrzebować przyjaciela, niż zalotnika. Teraz Śpij
Molly. – Nie czekał aż coś odpowiem, po prostu odszedł. Zasnęłam z tą myślą.
- Wstawaj! – Głos Arona
słyszałam ja we mgle. – Eva! Wstawaj, jesteśmy spóźnieni! – Kiedy otworzyłam
oczy, zobaczyłam blond czuprynę Arona i jego smukłą twarz. Blado się uśmiechał
patrząc w moje niewyspane oczy.
- Pora wstawać, za jakieś
pół godziny mamy pierwsze spotkanie, a Ty jeszcze nawet nie jesteś uczesana,
pozwolisz? – spytał dotykając lekko kruczoczarnych splatanych włosów. Ustawił mnie
do pozycji siedzącej. Jego palce zmieniły się w tysiące małych tępych szpilek
które z ogromną delikatnością i łatwością zaczęły przeczesywać moje włosy, by
po chwili stworzyć z nich schludne spięcie i kilkoma luźnymi kosmykami.
- Powinnaś ubrać coś zwiewnego
i jasnego. – doradził otwierając szafę ukazując ilość strojów jakie miałam do
dyspozycji. Nadal niewiele byłam świadoma tego co się dzieje naokoło.
- Widzę, że Twój mózg nie
pracuje za dobrze po nocy. – spojrzał przez chwilę w tą kolorową szafę.
- To powinno być
odpowiednie. – Lekka długa sukienka mieniąca się bielą i błękitem. Rzucił ją, a
ta delikatnie jak piórko opadła wprost na moje stopy. Aron drwiąco się
uśmiechnął.
- Bardzo bym chciał, ale
nie będę Cię przebierał, bo mogłoby się to skończyć dla mnie w więzieniu,
dlatego proszę ubierz się i czekam w holu. – Zanim zdążyłam zamrugać, drzwi za
nim już się zamykały.
Starałam się zmusić swoje
ociężałe mięśnie do jakiegoś kontrolowanego ruchu, jednak każdy był splątany
niewidzialnym drutem. Ruch w jedną stronę powodował zablokowanie pozostałych
kończyn. Głowa bolała mnie jak po przegranym starciu z cegłówką. Skuliłam się w
sobie mocno pocierając skronie, wczorajsza noc wydawała się jakimś koszmarem.
Sen w którym Rick w
galowym garniturze czeka przy ołtarzu, jednak to nie ja jestem na końcu drzwi,
a skromnie ubrana Samara trzymając Klarę za rękę. Nie mogłam się skupić, a tym
bardziej obudzić, wpatrując się jak w ostatnim rzędzie przyglądam się ceremonii
przywiązana i z kneblem na ustach. Ta bardzo chciałabym z nim porozmawiać w tej
chwili. Chciałabym żeby tu był.
- Nie ma go Evo. –
powtórzyłam to sobie głośno i otwarłam oczy. Druty zniknęły, ale ból głowy
pozostał. Sięgnęłam po suknie i zarzuciłam ją zwinnie na siebie. Zawiązałam
wokół łydek rzemykowe sandały i spojrzałam w lustro na końcu pokoju. Wyglądałam
bardzo kobieco, a jednocześnie pozostając sobą. Wzięłam trzy wdechy i upewniłam
się, że będę w stanie okłamywać osobę tak mi bliską, jaką jest Aikka.
W holu czekał Aron, w
dość luźnym brązowym stroju i białymi naramiennikami.
- Wszyscy inni już
wyszli, musieli wyjechać wcześnie by nie wzbudzać zainteresowania miejscowych,
a my zaczynamy oficjalną wizytę, moja droga przyszła żono. – Aron powiedział to
specjalnie. Chciał sprawdzić jak zareaguje, czy nadal będę sztywna na samą
myśl, jednak jego uśmiech aprobaty świadczył o opanowaniu moich emocji.
Połasiłam się nawet o
mały, prawie szczery uśmiech.
- Bardzo dziękuję, że to
robisz dla mnie i innych. Są bardzo wdzięczni, zwłaszcza Em.
- Od tego są przyjaciele.
– odpowiedziałam spokojnie idąc wzdłuż wysokiego i przytłaczającego korytarza.
- Dzisiejszy dzień jest
pracowity. – Spojrzał na mnie z lekką ekscytacją. – Najpierw idziemy na trening
szermierczy z Aikką. – oznajmił
- Będę walczyć na miecze?
– spytałam, a Aron roześmiał się subtelnie.
- Ty z Markredą,
będziecie siedzieć w bezpiecznej odległości popijać herbatę i nas podziwiać. –
spojrzałam na niego krytycznie. – Życie księżniczki nie jest łatwe. – dodał.
- Jak mam z nią
rozmawiać, mam wrażenie, że ona nie zna międzygalaktycznego.
- O to się nie martw. – Z
kieszeni wyjął mały kolczyk, który bez pytania wpiął w wolną dziurkę w moim
uchu. Nawet nie musieliśmy się zatrzymywać, jego precyzyjne ruchy sprawdzały
się tutaj doskonale.
- Ta mała zabaweczka
zniszczy wszystkie bariery językowe. Tłumaczy w czasie rzeczywistym. Ona będzie
rozumiała Ciebie, a Ty ją, nieważne w jakim języku będziesz mówić. Może być
nawet zwykły angielski.
To było miłe z jego
strony. Od jakiegoś czasu zauważyłam zmianę w zachowaniu Arona, nie był już
amantem który widział we mnie dobrą partię, a stał się dobrym przyjacielem,
gotowym udzielić mi nieograniczonego wsparcia.
- Później, wraz z Aikką
będziemy rozdawać posiłki biednym przy pałacowej kuchni i zjemy razem wczesny
obiad.
- Później będziemy mieli
czas dla siebie, Aikka musi spotkać się ze swoimi ministrami. Jeżeli starczy mu
czasu, to wieczór spędzi z nami. Makreda ma po południu lekcje etykiety, oraz
historii międzygalaktycznej i znając królową Nori nie skończy przed nocą.
- Królowa ją uczy
osobiście? – zdziwiłam się, jednak dla Arona było to całkowicie normalne.
- Musisz zrozumieć, że
Makreda nie ma łatwego życia tutaj. Jeśli chcesz opowiem Ci wszystko po
obiedzie.
Wyszliśmy na ogrody
pałacowe. Idealnie przycięta zielona trwa, wyglądała jakby każde źdźbło było
sadzone i przycinane oddzielnie. Ścieżka kamienista ciągnęła się aż na dość
duży plac, na którego środku było rozłożona biała płachta.
Aikka i Makreda siedzieli
na ławce lekko pochyleni ku sobie. On trzymał jej dłonie splecione w
nierozerwalnym uścisku. Czułam się wręcz okropnie przerywając im tę intymną dla
nich chwilę. Ten świat był piękny, ale łatwo można zauważyć jak jest zbudowany.
Oni choć się kochają, nie przebywają ze sobą wystarczająco długo by móc się
sobą nacieszyć. Patrząc na nich nawet nie zwróciłam uwagi, że się zatrzymałam i
Aron musiał zaciągnąć mnie w ich kierunku.
- Witamy. – Odezwał się Aron
i automatycznie Aikka i Makreda zerwali się z miejsc. Jak na komendę przybrali
oficjalne uśmiechy na twarzy i w serdecznym geście nas przywitali.
- Pięknie wyglądasz. –
Zauważył Aikka mierząc mnie dokładnie wzrokiem.
- Dziękuję. –
Odpowiedziałam płynnie poprawiając kosmyk włosów. Aikka blado się uśmiechnął,
jakby czuł, że coś jest nie tak.
- Zapraszam na napar z
ziół. – Makreda przejęła rolę dobrej gospodyni i zaprowadziła mnie do stolika
nieopodal. Wkrótce potem do stołu służba podała ziołową herbatę i słodkie bezy,
przekładane jakimś owocowym dodatkiem.
Aikka wraz z Aronem w
pierwszym etapie ćwiczyli ciosy na sucho. Każdy z nich wymachiwał długą szpadką
przecinając zawieszone cząstki powietrza. Porównując ich style, Aron miał
większą płynność ruchów, co było zaskakujące, ponieważ to zwykle Aikka
imponował swoją giętkością oraz szybkością, jednak przy Aronie, jakby poruszał
się w zwolnionym tempie.
- Aron lubi się
popisywać, prawda? – Dźwięk głosu mojej towarzyszki bardzo wybił mnie z rymu. Jej
głos był taki niepewny, zupełnie nie pasujący do książęcego stylu bycia. W
dodatku ta uwaga wcale nie należała do królewskich.
- Tak, ma tendencje do
popisów. – zgodziłam się, nadal wpatrując się w jego sprawne ruchy.
- Aikka zawsze mnie uczy,
że to precyzja jest ważniejsza od szybkości. – ciągnęła rozmowę.
Przypomniałam sobie wtedy
te wszystkie chwile na Obanie: strzały łamiące skały, perfekcyjne trafienia
przeciwników. Nigdy nie zależało mu na pełnej szybkości, częściej trzymał się z
tyłu i eliminował przeciwników przed nim. Być może dlatego podczas ostatecznego
wyścigu, zamiast ratować siebie i wygrać wyścig, zatrzymał i zmotywował mnie –
ponieważ wiedział, że to prędkość wtedy będzie najważniejsza.
- Przepraszam, zamyśliłam
się. – otrząsłam się z tych myśli i starałam się skupić na tym co powiedziała
do mnie Makreda.
- Nic nie szkodzi. Na
dworze często jestem ignorowana.
- Nie chciałam, żeby to
tak zabrzmiało. – zrobiło mi się bardzo głupio. Wydawała się taka miła, a
wydawało mi się, że jest bardzo tłamszona, dusi się na tym dworze.
- Nie obrażam się tak
łatwo. Obejrzyjmy walkę. – poprosiła i te ciepłe oczy zwróciły się ku stającym
naprzeciw siebie mężczyzną gotowych do pojedynku.
Ich pojedynek był jak
taniec pełen skomplikowanych figur. Salto nad głową, szybki odwrót na pięcie,
unik poprzez wysoki wyskok, gdyby nie miecze w ich dłoniach można by pomylić to
z dopracowanym układem. W tej chwili różnica w tempie zatraciła się, Aikka
dopasowany do każdego ruchu przeciwnika unikał jakiejkolwiek konfrontacji. Aron
był porywczy, jego ruchy były znacznie gwałtowniejsze, a z każdym machnięciem
mieczem, stawał się coraz bardziej wyrywny.
Jednak każdy szczęk
metalu o metal sprawiał ciarki na plecach. Niby był to tylko przyjacielski
sparing, jednak oni traktowali to poważnie. Żaden nie odpuszczał. Gdyby stanęli
kiedyś w boju byli by jednymi z pierwszych w szeregu i jednymi z
najdzielniejszych.
- Czy to było trudne? –
Usłyszałam w słuchawce i odwróciłam się do mojej towarzyszki, szukając
kontekstu tego pytania.
- Wygrać wyścig? –
doprecyzowała. Przed oczami stanęła mi ta ostatnia prosta. Cross próbujący mnie
zabić i unik przy którym czułam jakby prowadziła mnie ręka mamy.
- To była najtrudniejsza
rzecz w całym moim życiu. – Odpowiedziałam spokojnie, jednak dając też znak, że
więcej nie chcę o tym mówić.
Wkrótce potem Aron i
Aikka przestali walczyć. Skończyli walkę ukłonem do przeciwnika i podeszli w
naszą stronę bardzo usatysfakcjonowani.
- Miło zmierzyć się z
takim przeciwnikiem. Cieszę się, że możesz się czuć przy nim bezpieczna. – Aikka
zwrócił się do mnie, jednocześnie pomagając wstać jego narzeczonej. Aron
jedynie stał przy mnie i czekał na mój ruch.
- Za każdym razem gdy walczysz…
jest to niesamowite – chciałam odpowiedzieć bardziej wyrafinowanie, jednak
wyszedł z tego niezgrabny ulep. Aikka podniósł swoje szpiczaste uszy i
rozejrzał się wokół. Spojrzał troskliwie na Makredę . Uśmiechnął się i ukłonił.
- Do zobaczenie –
zakończył rozmowę. Zostawił nas samych w ogrodzie.
- Nie przejmuj się,
wezwano ich. – Aron wziął mnie pod ramię.
- Przyzwyczaiłam się. – Przed
oczami w jeden chwili pojawiły się wszystkie sytuacje w których Aikka nagle kończył
nasze rozmowy.
- Jest następcą tronu,
musisz mu wybaczyć. Jak będzie odpowiedni czas ktoś po nas przyjdzie. Chcesz przejść się po ogrodzie? – Rozejrzałam się po
zielonym obszarze.
- Chętnie – Ruszyłam nie
czekając na niego, skręcając w jedną z ciaśniejszych ścieżek.
Śpiew przeróżnych ptaków
przełamywał ciszę wokół nas. Pałacowy ogród był żywy w każdym tego słowa
znaczeniu. Zieleń w odcieniach od najciemniejszych spotykanych na starych
szklanych lamach biurowych, do neonowych jaskrawych barw przebijających się w
słońcu. Kwitów w barwach mi nie znanych: różowych wielkich lilii zwisających na
girlandach, żółtych rozłożystych kwiatów i błękitno-fioletowych płatków
wyglądających jak lejące się sukno materiału, wszystko przełamane białymi małymi
sznurami konwalii.
Intensywność barw i zapachów
i dźwięków sprawiała, że nie chciało się tego miejsca opuszczać. Zastanawiałam
się jak można być tutaj nieszczęśliwym, jak wszystko jest takie piękne i
przypomniałam sobie o obietnicy Arona.
- Opowiedz o Makredzie. –
poprosiłam siadając bez skrępowania na zielonym dywanie równo przyciętym, zapewne
przez pałacową służbę.
Aron przysiadł obok mnie
i pozwolił mi oprzeć się na sobie. Sprawialiśmy wrażenie dobrze zgranej pary. Nadal
nie jestem w stanie dojść do momentu w którym staliśmy się, jak dobrze zgrana
para.
- Makreda jest najbardziej
wierną, wyrozumiałą i cierpliwą istotą jaką udało mi się poznać. To co tutaj
przeżywa, na jakie trudności jest wystawiona jedynie pokazuje jak bardzo kocha
Aikkę. – Zaczął tajemniczo, czym
wzbudził moją ciekawość.
- Wychowała się z Aikką,
jest dla niego kimś więcej niż tylko miłością, jest jedynym spoiwem
przypominającym mu o jego poprzednim życiu. Aikka nie wychował się w zamku
otoczony hordą służących. Żył w ukryciu otoczony lokalną społecznością, która w
wyraźny sposób odbiła ślad w jego postrzeganiu ludu. Makreda była jego
wsparciem, miłością, pewnym rodzajem zakazanego owocu. Aby nie wzbudzić
podejrzeń, opiekun Aikki pozwalał na spotkania z Makredą bo nawet nie przypuszczał,
że może dojść do mezaliansu…
- Mezalians jest wtedy,
gdy ktoś wysoko postawiony, zwiąże się z kimś z niskiej warstwy społecznej. – zwróciłam
uwagę, nie mając pojęcia, jak bardzo miałam rację.
- Makreda nie jest
księżną, hrabiną, dwórką, ani nawet córką kupców. Wywodzi się z najgorszej w Nourasji
warstwy społecznej – niewolników. Spojrzałam na niego z wielkim zdziwieniem.
- Nourasja, mimo swojej
szlachetności ma w swoich szeregach niewolników. Jest to system kar, oddziałowujący
na Ciebie, bliskich i Twoje przyszłe dzieci. Makreda jest córką niewolników.
Jedną z niedogodności jest fakt noszenia przez nią krótkich sukienek, co w
wyższych warstwach społecznych w Nourasji uchodzi za nietaktowne. Zauważ, że nigdy
nie zobaczysz księcia, albo hrabiny w ubraniach odsłaniających kolana. Makreda
musi je nosić, pomimo, że jest narzeczoną następcy tronu.
Aikka ma zamiar podczas
swoich rządów znieść to upokarzające prawo. Może wydać Ci się to dziwne, ale to
nie są tylko krótkie stroje, to również znamię na nodze pokazujące kim jesteś,
zakaz wiary w bóstwa Nourasiańskie, oraz wiele niedogodności w przewozach,
ustawieniu przy stole. Będąc córką niewolników Makreda żyje na dworze i z jednej
strony musi stosować się do panujących na zamku zasad, a z drugiej cały czas
pamiętać o tym kim jest.
- Ciężkie zadanie. –
podsumowałam tą smutną historię. Kanarek w złotej klatce, nawet jeśli będzie ta
klatka w pięknym miejscu, to i tak nadal pozostaje więzieniem.
- Aikka ją bardzo kocha,
cały czas próbuje jej ułatwić to życie. Paradoksalnie ludzie bardziej go kochają,
bo jeżeli Makreda czegoś nie może, on zniża się do jej poziomu. Powóz którym
razem jeżdżą, jest odsłonięty, Aikka często karmi głodnych na ulicach. Pochyla
się nad problemami, których władca nie zauważa.
- I tak nie wydaje się
być szczęśliwa żyjąc przy jego boku, przez te wszystkie ograniczenia. – podsumowałam
spokojnie tą krótką historię.
- Ty, też nie. –
Odpowiedział Aron patrząc mi głęboko w oczy.
Cieszę się, że dodałaś nowy rozdział, już się nie mogłam doczekać ☺
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało Ci się znaleźć czas na opublikowanie rozdziału <3 Mam nadzieję, że kolejny pojawi się w niedalekiej przyszłości, bo już trochę na niego czekamy... Nie zapominaj o nas, bo mimo, iż jest mało komentarzy to myślę, że jednak parę osób czyta Twojego bloga. ;P
OdpowiedzUsuńPoza tym może niektórzy nie mogą dodać komentarza, bo blokują pliki Cookie. Ja też miałam poblokowane i dobry miesiąc męczyłam się by tu dodać kom ^^” Oby ten się wreszcie dodał...
Rozdział świetny i bardzo fajnie, że taki długi.
Podoba mi się nowa postawa jaką przyjął Aron. Jakbym miała o nim najgorsze zdanie to pomyślałabym, że jest to po prostu nowy sposób na poderwanie Evy. Podrywanie jej i nieczyste zagrywki nie wypaliły to może warto zdobyć jej zaufanie udając przyjaciela? xD
Widzę jednak, że on rzeczywiście stara się być dla niej oparciem w tych trudnych chwilach. W końcu jak mógłby mieć złe serce skoro tak troszczy się o Omirę. Wiem, że wcześniej uważałam trochę inaczej (że jest podstępny) ale jakoś tak po tej długiej przerwie i obecnym jego zachowaniu zmieniłam zdanie ^^
Ciekawa jestem czy Molly długo będzie rozpamiętywać związek z Rickiem... W zasadzie nie ma za dużo czasu, by zakochać się w Aronie skoro ten za niedługo wyjeżdża, ale może akurat? :)
Smuci mnie historia Aikki i Makredy. Rzeczywiście nie mają łatwo. Zwłaszcza Makreda, której wszystko wypominają. Zastanawiam się, czy aby te ograniczenia nie doprowadzą kiedyś do tego, że postanowi zostawić Aikkę pomimo ich miłości. Coś jednak czuję, że jakby do tego doszło to Aikka z kolei porzuciłby dla niej tron. To bardzo w jego stylu :D
Wiem, że sytuacja Aikki i Makredy jest wątkiem pobocznym i raczej mało wnosi do opowiadania, ale mam nadzieję, że i dla nich wymyśliłaś jakieś szczęśliwe zakończenie ;)
Czekam na kolejny rozdział i życzę Ci, abyś znalazła trochę wolnego czasu zarówno dla siebie,jak i na bloga. Tęsknię za Twoimi opowiadaniami wiesz?
Buziaczki kochana ;*