Rozdział XXXIII
Skok
-
Molly, czy Ty pokochałabyś mnie kiedyś…, gdyby nie było Ricka? – Aron nachylił
się do mnie i mówił bardzo cicho, tylko ja miałam usłyszeć to pytanie. Nadal
tkwiliśmy u Samary pogrążenie w jakimś dziwnym zawieszeniu. Mimo, że Samara
jasno dała do zrozumienia, że nie chce nikogo dziś już widzieć, nikt z nas nie
odważył si ruszyć z miejsca.
-
Nie będę się nad tym zastanawiać Aron, nie mam takiej potrzeby. – Zaczynało
mnie nudzić to ciągłe powtarzanie na nowo tej samej rozmowy. To było jak
wiercenie dziury w powietrzu – nic nie wnosiło do naszej aktualnej sytuacji, a
jednak ten zmiennokształtny kosmita nadal próbował wydobyć z moich ust wyznanie
miłości lub przynajmniej cienia szansy na nie.
Nasz
układ był prosty: udaję jego narzeczoną do czasu jego powrotu na planetę, nic
więcej. Wszystko miało się skończyć za trzy miesiące. Zakończenie sezonu miało
oficjalnie zakończyć moją coraz trudniejszą rolę. Miałam odzyskać swoje dawne
poukładane życie. Miałam być tylko Ricka. Miałam zająć należne miejsce w Wei
Race i zacząć żyć tak, jak ja bym tego chciała.
-
Przyjadę jutro po Ciebie i Twojego ojca. Zabiorę do naszej rezydencji i oficjalnie
poproszę Twojego ojca o zgodę, jeśli taka jest Twoja wola. – Spojrzał na mnie z
nadzieją. – Jednak wolałbym to robić ze świadomością, że kiedyś w dalekiej
przyszłości nasze zaręczyny będą mieć rację bytu.
Miałam
dość. Postanowiłam zerwać tą zmowę milczenia zaklętą w bezruchu. Wstałam i
otrzepałam spodnie, pewnie krocząc do drzwi, z jednym celem: Opuścić to miejsce
i nigdy nie wracać.
-
Dokąd idziesz? – Em jakby wróciła do żywych, gdy chwytałam za klamkę.
Zacisnęłam ją mocno i chciałam zignorować to pytanie jednak ona powtórzyła
głośniej. – Czemu wychodzisz?
Jej
pytanie nie pozostało bez odpowiedzi. Odwróciłam się do niej nadal mając
nadzieje, że opuszczę ten dom jeszcze w tej samej minucie. Łzy na jej twarzy
już całkiem wyschły pozostawiając jedynie drobne białe ślady po słonej wodzie.
-
Nic tu po mnie. Idę do domu. – Wyjaśniłam spokojnie.
-
Nie zrozumiałaś co mówiłam? Musimy skonstruować nowy ścigacz. Najlepiej zacząć
już teraz.
Holi
i Mark wyszli z stanu zawieszenia i podeszli w naszą stronę.
-
Teraz chcesz się włamywać gdzieś? Bez planu? – Holi wyglądała na zmartwioną stanem,
w którym jest jej przyjaciółka.
-
Z całym szacunkiem Em, ale to nie jest aż tak pilne. Zwykle szykujemy takie
włamania dwa, trzy dni. – Mark poparł Holi, jednak Em przybrała jeszcze
bardziej zawziętą minę.
-
Plan jest zawsze ten sam. – Zaczęła mocniej gestykulować. – Wchodzimy. Holi
usypia strażnika. Kradniemy. Wychodzimy. ZAWSZE jest ten sam plan! Po co
kolejny raz go omawiać. – Holi była zmieszana, prawdopodobnie nie zawsze widzi
Em w tym stanie.
-
Jest już późno. – Zauważył Aron. Najwidoczniej nikomu nie paliło się, do
włamania bez minimalnego przygotowania.
-
Idziemy dzisiaj. – podkreśliła Em. – Jeśli nie chcecie, pójdę sama. Nie zależy
mi. – Oczy Holi otworzyły się szeroko. Zwykle to Em była tą racjonalną w tym
zespole, jednak przez Em przemawiała jakaś dziwna chęć zrobienia na złość
Samarze.
-
Nie puścimy Cię samej. – Holi spojrzała na mnie błagalnie, pierwszy raz w życiu
widziałam w jej twarzy coś takiego. Zrozumiałam.
-
Jasne, pójdziemy. – wtórowałam.
-
Mamy mało czasu, zgarniamy tylko drobiazgi. – Dodał Mark.
-
Najbliżej jest Wei Race. – dodał Aron z lekkim wahaniem.
-
Świetnie, znasz to miejsce jak własną kieszeń, nie będzie problemu z
lokalizacją odpowiednich fantów. – Em otworzyła jedną z szaf i zaczęła podawać
szerokie plecaki każdemu z nas.
-
Prosta akcja. Nic się nie stanie. – Aron szepnął mi do ucha. Nie byłam tym
zachwycona. Miałam złe przeczucia, ale co można było zrobić.
Najwyższy
budynek Wei Race dumnie oświetlał nazwę firmy znajdującą się na szczycie.
Podjechaliśmy pod jeden z wyższych betonowych płotów z tyłu firmy i dzięki
uprzejmości Arona i Toma przedostaliśmy się na drugą stronę.
Plan
omówiliśmy po drodze. Ja z Holi miałyśmy iść do najdalszego hangaru i zgarnąć
jakieś drobiazgi w dużej ilości. Em z Tomem zaczaili się na części elektryczne
i jak się uda układ kierowniczy, a Aron z Markiem mieli pozbierać jakąś blachę
i w razie czego szykować szybką ucieczkę.
Nigdy
nie sądziłam, że to okno ucieczkowe przyda się tak szybko. Okazało się, że po
wygraniu wyścigu część ekipy pozostała świętować w swoich małych grupach, co
umknęło naszej uwadze proponując to miejsce. Ja niby mogłabym się wychylić i
odwrócić uwagę od Holi, jednak wtedy musiałabym zdradzić swoje prawdziwe
personalia. Wniosek: ucieczka.
Starałyśmy
się być cicho, jednak strażnik w końcu nas wyczaił. Pędem do płotu by tam
postarać się o pomoc Arona. Widziałam już jak Tom i Em wchodzą na szczyt płotu,
przyspieszyłam choć moje płuca błagały o przerwę.
-
Holi szybciej! – słyszę Marka, który właśnie był wciągany bezpiecznie poza
płot. Zza ostatniego hangaru wyłonili się inni strażnicy. Nawet nie wiedziałam,
że jest ich aż tyle w Wei Race. Aron używając swoich niesamowitych mocy
wydłużył swoją rękę i trzymał ją już na szczycie a drugą wyciągał w moją
stronę.
Usłyszałam
świst nad uchem. Ktoś do nas strzelił. Parę sekund później poczułam oplatające
w tali ramię które przesuwało mnie ku sobie znacznie szybciej niż bym biegła.
Ramie Arona opatuliło mnie i zapewniło ochronę i chwilę potem byliśmy już na
szczycie płotu.
Jednak
kątem oka zauważyłam, jak Holi upada, najwidoczniej dostała i była
sparaliżowana.
-
Uciekajcie! – krzyknęła tylko, a Aron chwycił mnie jeszcze mocniej i skoczył ze
mną na dach, walnął dwa razy a ciężarówka, na której leżeliśmy ruszyła z
piskiem opon.
-
Spokojnie, trzymam Cię. – Aron zasłonił mnie od lecącego z świstem w uszach
powietrzem.
Jechaliśmy
tak spory kawałek, aż do granicy miasta, dopiero jak umilkły syreny policyjne
zwolniliśmy i zatrzymaliśmy się w lesie. Usiadłam na krawędzi dachu i
podciągnęłam jedną nogę łapiąc ją za kolano. Zostawiliśmy tam Holi… trzeba było
teraz powiedzieć o tym reszcie.
Zaczynało
świtać. Włosy Arona lśniły od kropelek rosy, patrzył na mnie swoimi błękitnymi
oczami jak na największy cud na świecie. Gdyby nie on, pewnie skończyłabym jak
Holi, jestem mu wdzięczna. Moje usta ułożyły się w proste słowa „dziękuję”. Pokiwał
głową, że rozumie, teraz musieliśmy zmierzyć się z czymś trudniejszym.
-
Gdzie Holi? – Em rozglądała się dookoła szukając swojej przyjaciółki.
-
Złapali ją. – To Aron postanowił wziąć na siebie odpowiedzialność za tą
sytuację. Zeskoczył z furgonetki i czekał na odpowiednie reakcje. Oczy Em się
poszerzyły. Zaczęła się trząść jednak zanim on wykonała ruch w kierunku twarzy
Arona poleciała pięść Marka, który nie czekał na wyjaśnienia.
Potem
wybuchła już tylko jedna wielka awantura w której centrum byłam ja i Aron - jako ostatni widzieliśmy Holi i jako pierwsi musimy się tłumaczyć co właściwie się stało.
Małe info od mojej skromnej osoby, za parę dni kończy mi się mój ukochany dostęp do narzędzi Microsoft Office, nadal szukam idealnej oferty dla mojej skromnej kieszeni. Jednak na razie jeszcze nie znalazłam odpowiedniego pakietu który zadowoli mnie, moją połówkę i nasz portfel - z tego powodu wolę nie rzucać deklaracji kiedy kolejna notka. Jedynie mogę powiedzieć, że jak najszybciej po aktywacji nowego pakietu.
Będziemy czekać z niecierpliwością:)
OdpowiedzUsuńTylko żeby znowu nie było półrocznej przerwy ;)
OdpowiedzUsuńSpokojnie, nie będzie. Odpowiedni pakiet już jest w drodze do mojego domu ;) jeszcze przed rozpoczęciem roku akademickiego można spodziewać się nowego rozdziału.
UsuńTo jak, kiedy nowy rozdział? :)
UsuńJa nie wiem, ale Eva nic tylko cały czas się ładuje w tarapaty. Kiedyś się doigra. Ciekawi mnie też czy przez to że Aron ja uratował to czy spojrzy na niego inaczej i będzie mu bardziej przychylna xD
OdpowiedzUsuńGdzie ty sie podziewasz? ;)
OdpowiedzUsuńJestem, żyje zapraszam na nowy rozdział :)
UsuńHalo! Kiedy nowy rozdział? Już się nie mogę doczekać, codziennie tu zaglądam :)
OdpowiedzUsuń