Rozdział XXXI
Wiara
Poprawa
wyników Arona do końca tygodnia przechodziła bardzo sprawnie. Nasz Książe już
nie rzucał się na każdy pomysł treningu z widłami, ale pokornie wykonywał jego
elementy, co przynosiło coraz lepsze rezultaty.
Trening
mijania zgodnie z przewidywaniami polegał na omijaniu przeszkód zainstalowanych
na torze i traceniu na tym jak najmniej czasu. Nigdy nie spodziewałam się, że
na mijaniu przeciwnika traci się tak dużo czasu. Na tym polu spodziewamy się,
podobnie jak z startu, zyskać 0,3 sekundy.
W
piątek po treningu rozpoczęło się pakowanie na sobotni rajd. Odbywał się on
zaledwie 100 mil od Kansas, jednak należało przygotować ścigacz, transport,
sprzęt. W czasie, gdy Rick był zajęty rozmową z Donem, ja starałam się jak
ognia unikać spotkań sam na sam z Aronem – nieskutecznie.
-
Evo, możemy porozmawiać? – Stał oparty o framugę drzwi, w luźnym podkoszulku i
ciemnych spodniach. Zaświerzbiła mnie ręka, jednak starałam się być cały czas
miła.
-
Oczywiście książę. – odwróciłam się do niego i starałam lekko skłonić, tak jak
by wypadało, jednak jego ręka szybko przytrzymała moje ramie skutecznie mi to
uniemożliwiając.
-
Chciałem Cię przeprosić. – jego głos był pełen szczerości. Cierpiał przez
ostatni tydzień nie mogąc ze mną porozmawiać sam na sam i te trzy słowa miały
to wszystko wyrazić. Sam jego wzrok sprawił, że chciałam mu wybaczyć za to co
zrobił, jednak nie mogłam tak po prostu wybaczyć wszystkiego na piękne oczy.
Musiał się trochę pokajać.
-
Słucham. – Chciałam by mój głos był chłodny, tak jak czasem głos mojego taty.
Kącik ust Arona lekko powędrował ku górze, jednak zaraz znów przybrał skruszoną
minę.
-
Nie powinienem w ten sposób się zachowywać wobec Ciebie. Nie chciałem w żaden
sposób narazić Twojego związku z Rickiem, a już na pewno nie chciałem
skrzywdzić Ciebie. – podszedł bliżej, jednak ja delikatnie się odsunęłam.
Zrozumiał i nie próbował znów się zbliżyć.
-
Chciałbym być Twoim przyjacielem. Wsparciem w każdej możliwej sprawie. –
kontynuował. – Robisz dla mnie bardzo wiele, udajesz moją narzeczoną, mimo że
naraża to Twój własny związek.
-
Chcę byś mi wybaczyła z szczerego serca.
-
Nie mogę tak po prostu Ci wybaczyć. – zaczęłam patrząc mu w oczy. – Zraniłeś
mnie, przekroczyłeś granicę, której nie powinieneś.
-
Zależy mi na Tobie, jak na kimś bliskim. Obiecuje, że bez Twojej zgody już
nigdy się tak nie zapomnę. – zapewniał poprawiając swoje skołtunione
włosy.
-
Na razie, mam do Ciebie neutralny stosunek. Oczywiście nadal w razie potrzeby
będę Ci towarzyszyć na spotkaniach, jednak od teraz nasza relacja musi być mniej
zażyła. – chciałam go przytrzymać, odsunąć trochę od siebie. Chcę by wiedział,
że nie poświęcę swojego związku z Rickiem dla niego.
-
Całkowicie to rozumiem i będę szanował. – Aron lekko się pokłonił. Bez słowa
odwrócił na pięcie i wychodząc zaczął zmieniać strój na biały garnitur i
spodnie, a jego włosy w nieładzie przybierały kształt poukładanej fryzury. W
końcu był księciem, musiał wyglądać poprawnie przed pojawieniem się w swoim
domu.
Sobotni
wyścig Aron wygrał zgodnie z oczekiwaniami, nadal jest na szczycie w rankingu,
jeszcze jeden taki wyścig i Wei Race może świętować: wygrało sezon, mimo że do
jego zakończenia jeszcze prawie cztery miesiące. Don jednak już świętował, był
pewny swojego mistrza. Wei Race wracało na szczyt w najlepszym stylu. Martwiłam
się jednak o tatę, jakby nie patrzeć, jak Aron odejdzie, nad jego firmą znowu
zajdzie widmo bankructwa, a jedyną nadzieją wtedy będę ja. Nie będzie miał
innej alternatywy.
-
Szczere gratulacje! – Rick podał rękę Aronowi, gdy ten odebrał puchar. Był
względnie zadowolony choć podczas wyścigu zdążało mu się powiedzieć kilka uwag.
-
Na szczęście Pański trening jest tylko formą doskonalenia mnie, a nie
sprawienia bym był najlepszy, panie Thunderbolt. – odpowiedział Aron.
-
Aron. – spojrzałam na niego surowo. Ten jednak nie miał zamiaru być miły dla
Ricka i nawet jak wypowiedział słowo „przepraszam” kierował je do mnie, nie do
Ricka.
-
Spokojnie Evo, przyzwyczaiłem się, że wdzięczność księcia, jest czymś rzadkim. –
Rick poprawił okulary i poszedł skomentować występ swojego podopiecznego w
mediach. Zostaliśmy sami.
-
Jeśli Cię uraziłem… - Aron starał się zacząć rozmowę, jednak ja szybko to
przerwałam.
-
Jesteś bezczelny. Staramy się, abyś miał najlepszą kadrę szkoleniową, abyś
poprawiał wyniki i dzięki temu pojawiali się nowi sponsorzy. Przypominam Ci
tylko, że im więcej sponsorów tym szybciej nie będziesz musiał oglądać twarzy
pana Thunderbolta… oraz mojej. – dodałam po chwili i odeszłam. Nie chciałam go
już dziś słuchać.
Wróciłam
do domu i chciałam zapomnieć o tym dniu.
-
To był wspaniały dzień. Dwanaście nowych sponsorów. – Don od wejścia do domu
był podekscytowany, po dzisiejszym wyścigu Arona znowu odezwały się telefony.
-
Do końca sezonu zostało sześć wyścigów, nie ma co się ekscytować.
-
Aron ma szanse pobić czasy naszych mistrzów. Sponsorzy są pod wielkim
wrażeniem. Jeśli w wyścigu za 3 tygodnie Aron poprawi ten wynik o sekundę, są w
stanie zapłacić łącznie ponad miliard.
-
I tak większość dostanie książę, taka macie umowę.
-
Dostaje 60% na odbudowę planety, Wei Race dostaje resztę. To bardzo pokaźna
suma. Wei Race ponownie staje się liderem na Ziemi. – Don chciał już się
zamknąć w swoim gabinecie, jednak go zatrzymałam. Raz się żyje.
-
Dlaczego tylko na Ziemi? Dlaczego Wei Race nigdy nie wylatuje poza Ziemię?
Dlaczego bierze udział tylko w tych wyścigach które odbywają się na Ziemi?
-
Do czego zmierzasz? – Don wydawał się być zdenerwowany. – Chcę być z Tobą,
gdybyśmy przyjmowali propozycje z innych planet często byśmy wyjeżdżali, nie
mielibyśmy takiego czasu na przygotowania i mierzylibyśmy się z istotami o
znacznie większym poziomie technologicznym.
-
Ścigałam się z najlepszymi we wszechświecie. Gdybyś dał mi szansę, Wei Race
mogłoby przejść na zupełnie inny poziom.
-
Evo, raz Cię straciłem przez moje decyzje. Drugi raz tego błędu nie popełnię.
Ligii Międzygalaktyczne są zbyt wymagające dla Ciebie. Koniec tematu. Zamknął
drzwi gabinetu i przekręcił klucz.
-
To daj mi szansę przynajmniej w ziemskich ligach! – Kopnęłam w drzwi, aż poczułam
mocny ból jednak nawet się nie zająkałam. Po cichu poszłam do swojego pokoju i
myślałam o swoim życiu.
Chciałabym,
aby tata przynajmniej raz w życiu uwierzył we mnie tak jak na Obanie. Chyba, że
sama się oszukuje i tak naprawdę wierzył we mnie, tylko dlatego, że nie miał
wyjścia.
***
Kolejnego rozdziału należy się spodziewać w poniedziałek 4 września w godzinach wieczornych. Jestem pod wrażeniem, że tak usilnie czekacie na te notki.
Myślę, że wszyscy się ze mną zgodzą, jak napiszę, że czekamy, bo ciekawie przedstawiasz historię Ewy i reszty ferajny. A ja dodatkowo liczę, że wkrótce przeczytam, jak Don zakopuje demony przeszłości i pozwala Ewie dołączyć do swojego zespołu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńIsami
Zgadzam się. Chyba nie ma nigdzie w internecie takiej historii, w której Eva zabija człowieka lub jest z Rickiem. Oryginalne ;) Czekam do 4 września!
OdpowiedzUsuńWidzę kochana, że ruszyłaś wielką parą xD Rozdział za rozdziałem za co mam ochotę Cię uściskać! :*
OdpowiedzUsuńJakoś nie mogę uwierzyć, że Aron rzeczywiście powiedział "Chcę być Twoim przyjacielem". To brzmi z jego ust tak mało wiarygodnie xD Jestem pewna, że to część jego cwanego planu zdobycia Evy. Ciekawe co tam umyślił.
Jestem też ciekawa kiedy w końcu Rick straci kontrolę i mu przyłoży xD W końcu mimo spokojnego charakterku potrafi być porywczy :) A Książę się czasem aż prosi.
Czekam na kolejny rozdział i trzymam kciuki za dalszą wenę :*