20 sierpnia 2018

Rozdział XXXIX

Rozdział XXXIX
Rick i Samara 


Drogi Przyjacielu,
Nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio o Tobie pomyślałam, tak wiele działo się w moim życiu. Mam czasem wrażenie, że straciłam nad nim kontrolę. Ostatni rok był bardzo burzliwy, zresztą o wielu rzeczach już sam wiesz.
Żałuje wielu rzeczy, nawet nie wiem której najbardziej. Mam czasem przeczucie, że duszę się w swoim własnym ciele, chcę się z niego wydostać, ale najpierw chcę Ci opowiedzieć o wszystkim co stało się przez ten ostatni rok.
Zdawało mi się, że złapałam Pana Boga za nogi, kiedy zobaczyłam Ricka na torze, on przywrócił mi nadzieję, że gdzieś we mnie istnieje jeszcze Molly. Nawet nie wiem, w którym momencie ta radość przekształciła się w miłość. Zamknięta w swoim świecie po Obanie, po prostu zadurzyłam się w Ricku. Podoba mi się jako mężczyzna, choć mam wątpliwości czy jest tym za kogo się podaje. Nie chcę z niego rezygnować, ale z każdym dniem ukrywanie tylu rzeczy mnie przytłacza. Ukrywam przed ojcem, że jestem z Rickiem. Natomiast przed Rickiem, że jest ojcem. Znasz to powiedzenie „jaki ten świat mały?”
Właśnie, mały… poznałam byłą partnerkę Ricka, która nadal go kocha, którą porzucił, gdy była w ciąży, bo leciał z nami na Oban. Poznałam ich córkę, jest prześliczna i zawsze, gdy widzę jej zdjęcie, lub ją samą mam poczucie, że mogliby być cudowną rodziną – On, były pilot wysokiej klasy kochający ryzyko, Ona – cudowna akrobatka gwiezdna i ta mała zielonooka istotka między nimi. Tak bardzo uwierzyłam w ten obrazek, że mam przeczucie, że jest realny. Dlatego tak boje się, że jak Rick pozna prawdę, ja zostanę sama. Znowu sama w wielkim domu. Z ojcem, który choć bardzo się stara, nigdy do końca nim nie będzie. Ty, jesteś gdzieś daleko, Aikka rządzi planetą, inni wkrótce odejdą, a ja zostanę sama. Przytłacza mnie to.
Przytłacza mnie, też twarz tego mężczyzny. Tego z dnia naszego spotkania. Zabiłam go przez nieuwagę, nadal widzę go w snach. Widzę, jak ginie, jak zostaje po nim… słyszę ten deszcz, który wtedy padał. Nie rozumiem, dlaczego wtedy tyle ryzykowałam. Chciałam znowu przez chwilę uratować wszystko jak wtedy po wypadku Ricka, a z każdym kolejnym dniem mam wrażenie, że wszystko zniszczyłam.
Drogi przyjacielu, bo mogę Cię nazwać nadal przyjaciele? Męczy mnie też sprawa z Aronem. Znowu, głupi przypadek sprawił, że byłam w złym miejscu, o złym czasie i tak oto, zaręczyłam się. Nie chciałam tych zaręczyn, choć Aron nie jest zły, wiele razy to pokazywał. Jednak jest zbyt pewny siebie. Jak każde książątko, pokazuje, że większość mu się należy. Nie umie przyjąć do wiadomości, że ja go nie chcę.
Teraz dodatkowo, wszystko się komplikuje, bo jedna z moich przyjaciółek (nie jestem pewna czy to poprawne) trafiła do aresztu, potrzebuję pieniędzy, łatwych, szybkich i dużych.
Jordan, gubię się w tym swoim życiu, życie w Sternie, potem Oban, mam wrażenie, że nie potrafię znaleźć swojego miejsca we wszechświecie.
Pomóż.
Nie miałam zamiary wysłać nigdzie tego listu, nawet nie wiedziałabym na jaki adres, w końcu na Oban nie dochodzą listy, jednak chciałam się wyżalić, napisać, jak się czuje. Następnie wzięłam zapalniczkę i go podpaliłam z dobrą myślą ku niebu.
- Panno Wei, wykrywam punktowy wzrost temperatury, czy mam wezwać służby ratunkowe? – asystent domowy odezwał się chwilę potem.
- Nie trzeba, panuję nad tym. – odpowiedziałam puszczając ostatni świstek papieru do umywalki i puszczając wodę. Spalone skrawki papieru nikły w odpływie a dym powoli zanikał na szczycie pokoju. Odruchowo spojrzałam w lustro.
Nic nie zostało po tej małej dziewczynce, która ścigała się na Obanie. Ostre kreski pod oczami akcentowały oczy, a kruczoczarne włosy już dawno żyły swoim życiem niedbale spięte wsuwkami. Czarny top odsłaniający blady jak mąka brzuch i skórzana kurtka kupiona w przecenie. Jeansy w stylu retro, podrasowane żyletką Ricka.
- Kiedy ostatnio patrzyłaś w lustro nie wyglądałaś tak Evo. – odbicie w lustrze naśladowało każdy ruch i słowo.
- Nie jestem w stanie stwierdzić, czy jestem jeszcze Evą, czy Molly. Chyba tak chciałaś wyglądać Molly, kiedy byłaś sobą w latach świetności. Pasowałby ten wygląd do Ciebie. – mimo, że nie zmieniałam mimiki miałam wrażenie, że moje odbicie uniosło kąciki ust do góry.
- Ale Eva i jej skrytość, pragnienie rodziny i spokojnego życia… ona nadal jest we mnie. – znieruchomiałam, kiedy moje odbicie zaczęło się ruszyć. Musiałam być bardzo zmęczona po poprzednim wieczorze.
- Nie spodziewałaś się tego. Miło, że w końcu założyłaś coś wygodnego. – Podwinęła teatralnie rękawy.
- Jak to jest możliwe? – przetarłam oczy, jednak ona nadal tam była. Pewna siebie z drwiącym uśmiechem.
- Mniej śpij, to częściej się będę pojawiać. Do rzeczy, zostaw Evę w domu, musimy wyjaśnić kilka rzeczy z Rickiem, a ona będzie się kleić… - skrzywiła się. – Nie myśl, że mi się nie podoba, jego ciało jest seksowne i wie co robi, ale teraz mamy z nim do omówienia kilka spraw, które zaprzątają Ci głowę.
- Jesteś tylko złudzeniem, nie muszę Cię słuchać. – odpowiedziałam
- Nic prostszego, odejdź od lustra i załatw to po swojemu. – zasugerowała. Wzięłam głęboki wdech i odeszłam zgodnie z jej sugestią. W jednej kwestii ma racje, muszę porozmawiać z Rickiem… teraz.
Dojazd do mieszkania Ricka zajął mi trochę czasu, w dzisiejszym dniu byłam bardzo zmęczona, ten dzień chyba nie miał końca. Samochód stał na parkingu znacznie się wyróżniając, to znaczy, że jest w domu, na szczęście. Klatka schodowa nie zachęcała wyglądem, obszarpana tapeta odpadała ze ścian, a pod nią toczyło się nowe grzybne życie.
Drzwi mieszkania dawnego mistrza znajdowały się na drugim piętrze i były tak samo paskudne jak pozostałe. Nawet nie musiałam pukać, zamykanie na zamek w tej okolicy i tak mijało się z celem, włamania były tutaj utożsamiane z sąsiedzkimi odwiedzinami. Podłoga skrzypiała na progu, Rick tylko zerknął przez ramię i od razu wrócił do oglądania powtórki wyścigu z wczoraj.
- Cześć. – poszłam od razu do kuchni zaparzyć sobie kawy, nie miałam już siły po raz kolejny przechodzić tą samą rozmowę.
- Stęskniłaś się? – spytał drwiąco, jednak nie odpowiedziałam, póki kawa nie była gotowa. Stałam oparta o blat, chłodno patrząc na niego. Szukając jakichkolwiek oznak tego, że znowu gra. Jednak zauważyłam coś innego, siniaka przy barku o ciemnym granatowym kolorze oraz bliźniacze ślady na bicepsie.
- Kto Cię pobił? – Odwrócił się w moją stronę i wtedy zobaczyłam jego zesiniaczoną twarz.
- Gówno Cię to obchodzi. – odpowiedział z wyrzutem.
- Boisz się mi powiedzieć? – spytałam podchodząc bliżej i siadając na oparciu starej kanapy. Jego twarz nawet konturem nie przypominała Ricka. Siny kolor w różnym odcieniu przechodził od szczęki aż do czoła.
- To Twój narzeczony nie powiedział Ci jak traktuje Twojego faceta? – spytał drwiąco. Nie zareagowałam, nie chciałam dać się podpuścić.
- Twierdzisz, że zrobił to Aron? To niemożliwe… - nie chciałam jego kłamstw. – Aron był cały wieczór ze mną. – dodałam by od razu wytknąć kłamstwo.
- Ale Aron ma też miłych strażników. – dodał z ironią. – wyprowadzili mnie z przyjęcia i tylko patrzyli czy równo puchnę.
- A przypadkiem to nie są ludzie, którym wisisz kasę? – spytałam, choć jego twarz nie mogła teraz wyrażać wiele, to widziałam, że czuł się urażony.
- Nie gram już, skończyłem z tym – dla Ciebie, tak dla przypomnienia.
- Dlaczego niby Aron miałby Cię pobić? – drążyłam, jego historia była taka niespójna.
- Zasugerowano mi, abym więcej Cię nie pieprzył w składziku. – Otworzyłam szeroko oczy… - Wydaje mi się Evo, że ten wasz cały układ, przeradza się w coś znacznie większego. Warto byłoby mi o tym powiedzieć.
- Co? – cała moja pewność siebie nagle zniknęła.
- Nie panujesz nad tym, nie zdradziłaś mnie, ale Aron Cię kocha, na tyle mocno by prawie mnie zabić. Mógłbym obracać każdą, ale z jakiś powodów wybrałem Ciebie, ale ten rok Cię bardzo zmienił. Nie jesteś już tą samą dziewczyną, z pasją którą byłaś, a jedynie tanią dziwką do wynajęcia… nie czekaj, dziwkę przynajmniej można pieprzyć, a Ty Aronowi nawet sukienki nie podwiniesz do góry… - Chciałam go uderzyć, jednak moja ręka zatrzymała się tuż by jego twarzy. Zatrzymał ją Rick, pomimo spuchniętej twarzy wyrażała ona triumf.
- Chciałaś mnie uderzyć? – jego wzrok śledził każdy mój ruch twarzy.
- Znowu widzę to zacięcie w Twojej twarzy. Rok temu miałaś je na twarzy, gdy zaproponowałem Ci powrót.
- Jesteś dupkiem. – wyszeptałam.
- Dupek nie załatwiałby dofinansowania dla Stana i Kojego, by przyspieszyli pracę i mogłabyś zacząć się ścigać.
- O czym Ty mówisz?
- Ktoś Ci musiał podsunąć ten pomysł z moim hazardem. Wiem, że on mnie śledził. – Robiłam coraz większe oczy z wrażenia. – Wiedz, że jeździłem do starych znajomych by zaproponować im biznes.
- Jacy to ludzie? – starałam sobie to poukładać w głowie, ale miałam jeden wielki mętlik.
- Mają dużo kasy, lubią ryzyko, wyścigi, hazard. Gdyby dali kasę, chłopaki mogliby przyspieszyć pracę i może nawet na nowy sezon byłabyś gotowa. Znalazłem kilka fajnych wyścigów w Czwartej Konstelacji oraz w Gwiazdozbiorze Koziorożca.
- Czyli nie wróciłeś do gry, tylko załatwiałeś kasę abym stała się pilotem? – doprecyzowałam, a on pokiwał głową.
- Tylko po co się starać, jak moja dziewczyna nie ma na tyle odwagi by żyć tym co chce jej dać. Nie mam wiele, nie jestem księciem, ale Cię Eva kurwa kocham, a Ty wolisz udawać kogoś innego.  – Odłożyłam kubek na bok, bo miałam wrażenie, że zaraz wypadnie mi z rąk i przechyliłam się do przodu, aby lepiej go widzieć.
- Załatwiłeś te pieniądze? – Serce szybciej mi biło.
- Załatwiłem, Stan i Koji będą gotowi na testy z Tobą za miesiąc. – spojrzał na mnie tymi szmaragdowymi oczami, po naszej kłótni nie było śladu.
- Nie musisz już się starać dla Dona, będziesz miała własny team. Będziesz miała mnie.
- Koniec z przymilaniem się Donowi? Koniec z staraniem się o posadę w Wei Race?
- Kontrakt, który Ci proponuje jest ciekawszy. Musimy tylko zamknąć stare sprawy. – Pomyślałam chwilę o jakie sprawy mu chodzi: zerwać z Aronem, powiedzieć o nas Donowi, pogodzić się z wypadkiem i…
- Holi. – Rick spojrzał z zaciekawieniem, a mnie oświeciło. Rozwiązanie tego problemu było tak blisko mnie. – Możesz załatwić więcej pieniędzy? – To było takie proste.
- Nie rozumiem. – Opowiedziałam mu o całej wpadce i złapaniu Holi, wyjaśniłam jaka jest kaucja. – Pomóż mi zdobyć te pieniądze. Będę mieć czyste konto, bez poczucia winy.
- Eva to tak nie działa, oni nie rozdają pieniędzy, tylko je inwestują, a jaki zysk będą mieli z zapłacenia kaucji?
- Ale da się od nich je wyciągnąć? – spytałam lekko zrezygnowana.
- Podstępem, da się. – odpowiedział, a we mnie coś drgnęło, bo nie takiej odpowiedzi się spodziewałam. Rick uśmiechnął się, mam wrażenie, że lubił wprawiać mnie w zakłopotanie.
- Nie patrz tak na mnie Myszko, dzięki podstępowi mogłem spłacić wiele długów. Wystarczyło tylko zachęcić kogoś kto kocha wyścigi do małego lotu przez miasto. – Pamiętam, kiedy powiedział mi o długach spytałam, ile ich miał zanim zaczęłam się ścigać, były kilka rzędów większe. – Pytanie, ile potrzebujesz?
- Ponad milion jednostek. – odpowiedziałam cicho. Rickowi nie drgnęła powieka, wiem, że grał o znacznie większe stawki
- Do tego potrzebny jest kapitał początkowy i drugi zdolny pilot, który będzie się trzymał ściśle planu.
- Po co drugi pilot? – zdziwiłam się
- Ponieważ od czasu nalotu policyjnego nie organizuje się masowych wyścigów. Trzeba ustawić wyścig, w dodatku w taki sposób, aby oni nie zorientowali się, że jest ustawiony, a to są wieloletni bogaci oszuści. Jedno wahanie i kulka w głowę. – opisał to wręcz z filmową gracją
- Kogo sugerujesz? – spytałam, znając odpowiedź
- Arona, jeszcze nie zakończył się sezon a on już przytulił mistrzostwo pobijając wszelkie rekordy. Gdyby ktoś z nim wygrał… Jakąkolwiek stawkę nie podbijesz oni się zgodzą, bo szansa, że ktoś go pokona jest bardzo mała.
- Wiedzą, że jesteś trenerem Arona. – zauważyłam – trochę to byłoby dziwne gdybyś nagle stwierdził, że on nie da rady.
- Tutaj akurat można ładne zamaskować to alkoholem i moją pewnością siebie. Wystarczy mała nieformalna rozmowa, ale na tyle głośna by ich podpuścić.
- Widzę, że masz wszystko opracowane.
- Przechodziłem to już jak stawiałam na Ciebie podczas twoich wyścigów. Nikt nie wierzył, że w tak zniszczonym ścigaczu przekroczysz linię mety.
- Nie konsultowałeś tego ze mną.
- Ale teraz będę. Tyle, że nawet jeśli zagramy o wysokie stawki, potrzebujemy pewnego kapitału początkowego. Około pięćdziesięciu tysięcy jednostek. – spojrzał na mnie wyczekująco. Wzięłam głęboki wdech.
- Załóżmy, że je mamy, co dalej? – spytałam coraz mniej czując złość do niego.
- To tak nie działa kochanie, najpierw musisz mieć pieniądze. – odpowiedział wstając z kanapy. Podszedł do kuchennej szafki i wyjął z niej jakieś liście. Włożył do brudnej miski i zalał ciepłą wodą. Potem przykładał te zielone płatki do twarzy a opuchlizna natychmiast znikała, jego twarde rysy twarzy wracały do normy. Po jego pobiciu zostały tylko otarcia i rozcięcie na łuku brwiowym.
- Niezła sztuczka.
- Już Ci mówiłem, podróże po różnych planetach przynoszą wiele korzyści. – Zabandażował sobie poharataną rękę i przegryzł bandaż, nie czekałam na sugestie, zawiązałam go mocno, aby nie spadł.
Za oknem już dawno się ściemniło, jedynym światłem w mieszkaniu był ekran telewizora, w który wpatrywaliśmy się bez słowa.
- Zadzwonię do Arona, powiem, że mamy plan, ale potrzebne pieniądze. – długo z tym walczyłam, ale jeśli miałam zacząć nowe życie potrzebowałam mieć czystą kartę. Odebrał niemal natychmiast. Kiedy naświetliłam, że mamy pomysł nie chciał słuchać uparł się, że przyjedzie i się rozłączył.
- Przyjedzie tutaj. – oznajmiłam odkładając telefon. Rick się skrzywił jednak usiadł spokojnie na kanapie i poklepał miejsce przy sobie. Usiadłam a on objął mnie w biodrze.
- Prawie że sobą zerwaliśmy. – oznajmiłam analizując całą naszą rozmowę.
- Prawie. – podkreślił Rick i jeszcze mocniej przycisnął mnie do siebie. – Naprostujesz kilka rzeczy w swoim życiu i będziemy żyli długo i szczęśliwie podróżując po międzygalaktycznych wyścigach. Zobaczysz będzie pięknie. – wizja tego, że mogłabym spędzać dnie na wyścigach przy boku Ricka robiła na mnie wrażenie.
- Powiemy o nas Donowi? – spytałam po kilku minutach ciszy. Spojrzał na mnie czule i zaczął kciukiem głaskać mój policzek przybliżając swoje usta do moich.
- To jedna z tych rzeczy, które musimy naprostować Myszko. – Po tych słowach zatopił swoje usta w moich. Zaraz potem rozległo się pukanie o framugę drzwi.
- Przerwałem miłe chwile? – Aron miał na sobie biały podkoszulek, który bardzo kontrastował z ponurym wnętrzem, jego włosy były rozwiane, a drwiący uśmiech nie schodził mu z twarzy. Czułam, jak Rick zaciska pięści.
- Nie wiem co mnie bardziej dziwi, to, że wiesz, gdzie mieszkam, czy to, że nadal masz nadzieje, że Eva Cię pokocha. – Rick nie miał zamiaru być miły podczas tego spotkania
- Nie przyszedłem tutaj leczyć twoje kompleksy. – spojrzał na mnie – Mówiłaś coś o uwolnieniu Holi. – Zanim zdążyłam się odezwać zrobił to Rick.
- Żeby zdobyć takie pieniądze, potrzebne będzie około 50 tysięcy jednostek oraz umiejętności Evy oraz Twoich.
- Zainteresowałeś mnie, w końcu jesteś na coś przydatny. – Aron siadł między mnie i Ricka nie zważając na to, że Rick jest bliski złamania mu szczęki.
Plan na zdobycie pieniędzy był dość prosty: ustawiony wyścig, w którym ja – nikomu nie znana pilotka wygrywam z mistrzem ligi. Wymagało to oczywiście kilku elementów: dobrych wozów oraz odpowiedniego miejsca, w którym uda się podpuścić bogatych facetów, gotowych podjąć zakład i cieszyć się prywatnym pokazem. Aron dodatkowo się ucieszył, że w końcu będzie miał okazję zmierzyć się ze mną, nawet jeżeli z góry było wiadomo, że ma przegrać. Aron miał podebrać ten początkowy kapitał ze skarbca, a następnie zwrócić go z nawiązką, a Rick miał założyć się z taką stawką, aby uzbierać całą kwotę.
- Skąd weźmiemy wozy? – zapytałam w końcu, kiedy mieliśmy cały plan gotowy. Aron spojrzał na nas z uśmiechem.
- Mam pomysł. Chodźcie. – poklepał mnie po udzie i wstał. Myślałam, że Rick zaraz mu przyłoży. Wyszliśmy przed budynek, Rick lekko kulał i zostawał z tyłu.
- Potem pogadamy o Twoich kłamstwach. – powiedziałam cicho do mojego kosmicznego narzeczonego. Aron nic nie powiedział tylko uśmiechnął się pod nosem. Aron zaprosił nas do swojego auta, jednak Rick uparł się, że pojedzie swoim. Widziałam jaki cios to był dla Arona, kiedy zajmowałam miejsce pasażera w czarnym pojeździe Ricka.
- Wiesz, gdzie jedziemy? – Zapytał Rick, kiedy mijaliśmy trzecie skrzyżowanie, nie od razu skojarzyłam, gdzie jedziemy. Jednak jak zaczęliśmy dojeżdżać do osiedla luksusowych białych willi żałowałam, że nie jechałam z Aronem, aby móc wyrwać mu kierownicę. W końcu wóz Arona zatrzymał się pod domem Samary. My zatrzymaliśmy się za nim, Rick zbierał się do wyjścia, kiedy zauważył, że ja nawet nie rozpięłam pasów.
- Powinniśmy stąd jechać. – Byłam przerażona, cała spięta. Nie wiem jaki plan miał Aron, ale znajdowaliśmy się zbyt blisko Samary i Klary. Za blisko prawdy, której się tak bałam.
- Co Ci się dzieje? – Rick trochę się zmartwił. Jedną ręką objął mnie ramieniem i delikatnie głaskał po obojczyku. Nie mogłam mu powiedzieć prawdy, a też nie miałam siły już wymyślać kolejnych kłamstw. Spojrzałam tylko na niego błagalnie, chciałam stąd odjechać.
- Ty chciałaś to zacząć, skończmy to i w końcu uwolnijmy się od tego księcia. – Rick już się uparł, myśl, że coraz bliżej jestem „zerwania” zaręczyn była dla niego dużą motywacją.
- Kocham Cię, wiesz o tym? – mój głos był piskliwy, wiedziałam, że za chwilę Rick spotka się z Samarą, kobietą, do której nadal mógł żywić pewne uczucia i która wiem, że żywi te uczucia do niego. Rick się uśmiechnął.
- Też Cię kocham Myszko. – Nie pamiętam, kiedy mi to mówił, nawet miałam przekonanie, że słyszę to pierwszy raz, to dało mi odwagę by wysiąść z auta i stanąć wprost przed schodami, na których końcu czekała Samara.

Wysiadłem pierwszy, wiedziałam, że Molly będzie mieć opory przed zaprowadzeniem Ricka do Samary. Wręcz wbiegłem po schodach. Otworzyła mi białowłosa Samara, ubrana w luźny top i stare dresowe spodnie. Od razu chciała mi zatrzasnąć drzwi jednak byłem silniejszy.
- Mam sposób na zdobycie pieniędzy. – odpowiedziałem na jej miłe zaproszenie. Spojrzała na mnie spod byka i uchyliła drzwi. Zamknąłem szybko, aby schować przed nią swoją niespodziankę.
Samara nie od chodziła od drzwi, czekała na dalszą część mojej sensacji. Miałem mało czasu zanim Rick zapuka do drzwi.
- To był jedyny sposób i wiem, że znienawidzisz mnie za to, ale zanim to zrobisz pozwolisz wysłuchać tego planu i uratować Holi. – starałem się przekazać jak najwięcej zanim Samara wybuchnie histerią.
- O czym ty mówisz? – Wyglądała na bardzo zagubioną. Słyszałem, że Rick jest już na końcu schodów. Do drzwi zaczęto pukać.
- Otwórz drzwi, wszystko się zaraz wyjaśni. – Stałem lekko zdenerwowany. Nie wiedziałem, jak zareaguje Samara, ale byłem pewny, że dobro Holi będzie dla niej w tym momencie ważniejsze i wpuści Ricka. Wysłucha nas. Otworzyła drzwi na oścież i zamieniła się w kamień. Rick stał naprzeciw również zszokowany jej widokiem.
- Rick. – Samara cicho powiedziała jego imię, jakby szukając potwierdzenia, że to on. Rick natomiast zdjął z wrażenia swoje ciemne okulary. Wiedziałem w nich niedowierzanie.
- Sami. – Wydusił czule. Widziałem twarz Molly… wyrażała wielki smutek, jednak czułem, że cały ten trud się opłaci. 

Przeszłam w tym momencie bardzo ważny moment tej historii, w tej chwili mam już zrobione 3 notki do przodu ze względu na pracę nad nowym projektem literackim chciałam mieć coś w zapasie. Na następną notkę zapraszam za 3 tygodnie od dnia dzisiejszego czyli  10 września. Pozdrawiam ~ Diana.

6 komentarzy:

  1. Piszę to w przypływie emocji. Po pierwsze strasznie się ucieszyłam nowym rozdziałem, a po drugie sam ten rozdział jest świetny. Nareszcie zaczyna wszystko wychodzić na jaw. Przyznam szczerze, że zaczynam przekonywać się do Ricka i Evy chociaż jeszcze tego nie przeskoczyłam xD. Wiem, że w komentarzu pod poprzednim rozdziałem wspomniałaś o tym, że różnica między nimi nie jest zbyt wielka i rozumiem to, ale dla mnie Rick zawsze będzie tylko jej kolegą bądź czymś w rodzaju starszego brata. No ale po mnie wiele się nie spodziewaj, bo nietrudno zauważyć, że jestem wierna Jordanowi :P.
    Wracając do rozdziału to jestem zachwycona. Uwielbiam twój styl pisania. Coś zaczyna się dziać i z niecierpliwością czekam na kontynuację. Sama zbyt wiele ci nie doradzę, bo aż tak utalentowana to nie jestem, ale mam nadzieję, że moje komentarze cię nie zniechęcają :P. Widzę, że wszystko masz rozplanowane i trochę mnie wkurza, że dobre fanfiki jak twój mają tak małą popularność. Wiem też ile pracy w to wkładasz i dlatego nigdy nie pospieszam, ale muszę to napisać. Dlaczego dopiero za trzy tygodnie?! W takim momencie nas zostawić... :P Przyjmij ten komentarz z przymrużeniem oka :).
    Być może jeszcze coś napiszę jak emocje opadną, ale czułam że muszę coś teraz napisać.
    Pozdrawiam cię i weny życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego? Pierwszy powód to taki, że mało osób tu zagląda, chcę im poniekąd dać szansę aby nadrobili :)
      Drugi jest trochę inny... mam ostatnio dużo czasu i dużo weny która tryska ze mnie zwłaszcza wieczorami i... właściwie to ta historia ma już napisany epilog, a ponieważ nie chcę się żegnać tak szybko to chcę to wszystko odłożyć w czasie :)

      Usuń
    2. Czy jesteś w kryzysie finansowym, szukasz pieniędzy, aby rozpocząć własną działalność gospodarczą lub zapłacić rachunki ?, PayLATER Loan otrzymuje wszystkie rodzaje pożyczek przy niskim oprocentowaniu 2% Złóż wniosek teraz przez e-mail na adres: ( paylaterloan@zoho.com ) LUB WhatsApp ( +19292227518 )

      Usuń
  2. Świetnie, że dodałaś nowy rozdział. Historia posuwa się do przodu, nie mogłam doczekać się konfrontacji Ricka i Samary. Rick bardzo łatwo potrafi ugłaskać Evę, niech mu się tak nie daje ;-) aby do 10 września :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się dzieje 😄 Bardzo fajny pomysł z listem do Jordana, ponieważ dzięki temu mogliśmy sobie trochę odświeżyć pamięć. Już po przeczytaniu pierwszego zdania czułam, że to będzie akurat do Avatara :D Na bank patrzył na nią jak go pisała, więc chyba możemy się spodziewać, że niedługo zainterweniuje, co? W zasadzie nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to rozdwojenie jaźni Evy na Molly było właśnie jego interwencją i to z nim wtedy rozmawiała, a nie z drugą sobą. Zgadłam?
    Inna sprawa... Zastanawia mnie zachowanie Ricka. Nie żeby coś, ale skoro mógł tej nieszczęsnej opuchlizny od tak się pozbyć, to dlaczego czekał, aż zobaczy go w tym stanie Eva? Wszystko byleby oczernić Księcia co? To samo Aron. Poświęca przyjaciół, a wręcz ich zdradza, by zdobyć Evę. Szczerze? Oboje są siebie warci i żaden na nią nie zasługuje. Kogokolwiek z nich by wybrała, zdecydowanie dokonałaby niewłaściwego wyboru. Wcześniej byłam bardziej za Księciem, ale teraz obydwu im życzę upadku na łeb. Nic tylko intrygi, jakby Molly była jakimś trofeum. Powinna ich wszystkich olać i znaleźć sobie kogoś normalnego, porządnego, szczerego i uczciwego, który by ją szanował i dbał o nią. Mógłby to być np Jordan, albo nawet jakaś zupełnie inna postać :D
    Ciekawa jestem jakie zakończenie jej zapisałaś :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Czy jesteś w kryzysie finansowym, szukasz pieniędzy, aby rozpocząć własną działalność gospodarczą lub zapłacić rachunki ?, PayLATER Loan otrzymuje wszystkie rodzaje pożyczek przy niskim oprocentowaniu 2% Złóż wniosek teraz przez e-mail na adres: ( paylaterloan@zoho.com ) LUB WhatsApp ( +19292227518 )

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje że chcesz podzielić się swoją opinią, jest ona dla mnie cenna dlatego nie lukruj jej, jeśli będzie to nieszczere ;)