Rozdział XL
Rodzina patchworkowa
Wyjaśnienie wszystkich
aspektów planu zajęło nam trochę czasu. W tym czasie Samara pokazała dwa wozy
którymi dysponuje: jeden robiący duże wrażenie: pełna elektronika, sportowy
styl, biała skóra na siedzeniach i nitro w bagażniku. Drugie było skromniejsze,
choć silnik pokazał mi, że było tak samo niebezpieczne, z tyłu widać było
fotelik dla dzieci. O tym, że mam córkę dowiedziałem się chwilę po otrząśnięciu
się z widoku Samary.
Zbiegła
po schodach, miała kruczoczarne włosy i dziecięcą piżamkę. Na początku
wpatrywała się we mnie bliźniaczymi do moich oczami a potem jakby mnie znała
przytuliła się do moich nóg.
-
Tatuś! Jesteś! – Ona mnie tak dobrze znała, a ja nawet nie wiedziałem, że
istnieje.
- To co, za dwa dni
zbijamy kasę i uwalniamy Holi z aresztu. – Aron przyklasnął i szykował się do
wyjścia, głaszcząc po drodze śpiącą w moich ramionach Klarę. Nie chciała mnie
puścić, bała się, że zniknę i wolała cały czas mnie trzymać mimo znacznych
protestów Samary.
- Tak – Samara
potwierdziła to i również wstała patrząc się wymownie na Evę która uparcie
siedziała przy mnie i nawet się nie ruszyła. Potrzebowałem porozmawiać z Samarą
sam, Eva w tym momencie tylko by mi przeszkadzała.
- Idź z Aronem, na pewno
Cię odwiezie. – Protest w jej oczach był ogromny. Nie miała zamiaru ruszyć się
bez mojej osoby z tego domu. Rozumiałem ją, mówiłem jej że Samara była dla mnie
kimś ważnym, a teraz jak dowiedziałem się o Klarze, jest kimś szczególnie
ważnym, jednak powinna mi zaufać, tak jak ja ufałem jej przez ostatni czas. –
Zadzwonię do Ciebie potem.
Eva z wielkimi oporami
wstała i kierowała się do wyjścia, każdy krok wyglądał jakby miała betonowe
buty. Były powolne, a każdemu krokowi towarzyszyło odwrócenie się w moją
stronę. W końcu usłyszałem zamykające się drzwi. Samara bardziej się spięła
jakby walczyła sama ze sobą.
- Położę ją spać. –
Wyciągnęła ręce w stronę Klary, a ja jakby odruchowo przycisnąłem ją bardziej
do siebie. Jej włosy pachniały truskawką, miała bladą skórę po Samarze i krucze
włosy po mnie. Była naszym wspólnym skarbem o którym nie miałem pojęcia. Nie
umiałem sobie wybaczyć tego, że bardziej ich nie szukałem po powrocie. Mała
musi mieć już prawie pięć lat, pięć lat beze mnie.
- Proszę, mamy dużo do
omówienia, nie chcę by nas słyszała. – Samara wyjęła wyczekująco ręce. Nie
chciałem poddać się tak łatwo. Wstałem z małą na rękach.
- Gdzie ma pokój? –
spytałem, Samara po dłuższej chwili opuściła ręce i wskazała na schody. Po drodze
minąłem zdjęcia na ścianie… nasze zdjęcia, kiedy byliśmy jeszcze razem.
Musiałem być bardzo ostrożny, nie chciałbym złamać serca Samarze, ale również
nie chcę zranić Evy.
Pokój Klary był
standardowym pokojem pięciolatki, z różowymi ścianami, postaciami z bajek i
rysunków. Na jednym była namalowana rodzina: zapewne ona, ja i Samara, wisiał
zaraz obok łapacza snów, który zaplotłem dla Samary podczas naszej małej
wyprawy do rezerwatu na południu kraju. Nie chciałem odchodzić od małej, ale
musiałem wyjaśnić sobie wszystko z Samarą – tak długo jej szukałem.
Zaprowadziła mnie do
swojej sypialni, miała tam duże okno z wygodnym parapetem. Usiadła na nim i
okryła się kocem, ja usiadłem na jej łóżku i zdjąłem kurtkę, zapowiadała się
długa noc. Miałem tyle pytań, tyle wątpliwości, tyle chciałem jej powiedzieć…
- Sami… - drgnęła nerwowo
jakby to przywołanie ją bolało. – To prawda? Klara jest moją córką? – Nie
chciałem tego poruszać przy małej, zwłaszcza, że ta nawet nie chciała mnie
puścić na jedną chwilę, po prostu oznajmiła mi że jestem jej tatą i tak już
zostało. Wiedziałem, że jest moja, miała dokładnie te same oczy co moje, ale
chciałem to usłyszeć od Samary, należało mi się to.
Pokiwała głową nie
odzywając się ani słowem.
- Dlaczego mnie nie
poinformowałaś? – Skuliła się bardziej, płakała i starała się to ukryć.
- Zostawiłeś nas gdy Cię
potrzebowałyśmy, potem już nie chciałam, żebyś o nas wiedział. – mówiła tak
cicho, a każde jej słowo było jak mała szpilka. Starałem się do niej podejść,
dotknąć, jednak kiedy zobaczyłem jej reakcję obronną wróciłem na łożko.
- Szukałem Cię po moim
powrocie z… - Słowa ugrzęzły mi w gardle, nie mogłem jej powiedzieć o Obanie,
miałbym kłopoty Don wyraźnie wyjaśnił mi zasady po moim powrocie na Ziemię.
- Skąd? – Samara nie
miała zamiaru odpuszczać.
- Nie mogę Ci powiedzieć…
- nawet nie zdążyłem dokończyć kiedy powiedziała jedno krótkie słowo.
- Oban. – Spojrzała na
mnie, w ten sam sposób kiedy doszukiwała się czy coś ukrywam. Nie wiedziałem
skąd ona wie. Nie czekając na moje kolejne pytanie odpowiedziała – Eva dużo
wczoraj o nim mówiła. Rano szukałam informacji o tym kiedy Don ponownie
przedstawił ją światu… - Była taka domyślna, zawsze. – Wszystko się łączy…
Twoje zniknięcie, jej pojawienie się. Wszystko to łączy Oban. – Chciałem ją
przytulić, ale nie mogłem. Musiałem zachować dystans między nami, w związku
moim i Evy to ja muszę być tym odpowiedzialnym.
- Nie rozumiem tylko jaka
była Twoja rola wtedy?
- Don potrzebował pilota,
ufał mi, miał mało czasu. – Samara zrobiła dziwną minę.
- Ty byłeś pilotem? –
Zacząłem zastanawiać się, co powiedziała jej Eva, że wydawała się tak
zdziwiona. Jednak nie miałem zamiaru jej oszukiwać.
- Tak, jednak po
pierwszym wyścigu miałem poważny wypadek. – Samara spojrzała na mnie z
niepokojem. Miałem wrażenie, że szczerze ją to przejęło. – Mój system neuronowy
jest uszkodzony, każdy wyścig może mnie zabić. Dlatego się wycofałem. – Samara
wyprostowała się i miałem wrażenie, że spojrzała na mnie inaczej. – Eva zajęła
moje miejsce. Świetnie sobie radziła, wygrała. – Byłem z niej bardzo dumny.
- A co się działo z Tobą
potem? – Skrzyżowała ręce. – Potrzebowałam Cię. – Sama z siebie podeszła do
mnie i usiadła obok. Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem, cała ta sytuacja
zaczynała ją przerastać. – Ciąża była zagrożona, trzy miesiące spędziłam w szpitalu.
Odruchowo chwyciłem ją za
dłoń by dodać jej otuchy. Zależało mi by dowiedzieć się co działo się z nią gdy
jej szukałem.
- Byłam zupełnie sama, musiałam
być w izolatce bo najmniejszy wirus mógł pogorszyć sprawę. – jej uścisk się
wzmacniał
- Rodziłam bez nikogo,
bez Ciebie. – Przytuliłem ją. Pomimo tego co się stało, urodziła nam córkę, wychowywała
ją, należał się jej duży szacunek z mojej strony.
- Byłaś bardzo dzielna
Sami. – Szepnąłem jej na ucho. Ona już nie spięła się na dźwięk jej
zdrobnienia.
- Klara jak tylko zaczęła
mówić, pytała o Ciebie. Była jednym z tych dzieci które wyglądały przez okno i
każdy mężczyzna to był jej tata. – Sami spokojnie opowiadała mi o naszej córce.
– W końcu pokazałam jej Ciebie, opowiedziałam kim jesteś, obiecałam że kiedyś
Cię pozna. Wywiesiłam nasze zdjęcia na ścianach by miała choć cień nadziei na
normalny dom. – Zamilkła na chwilę. – Codziennie rano pytała czy dziś spotka
tatę.
- Już jestem, nie
opuszczę jej już. – Nie będę mówił wiele, pokochałem ją od razu. Była moim
dzieckiem, chciałem z nią nadrobić to co straciłem.
- A mnie? – spytała
nagle. Jej białe włosy były nadal tak samo urocze. Ta drobna sylwetka,
absolutnie nie pasująca do akrobatki. Ze względu na to co nas łączyło
pozwoliłem sobie na pocałowanie jej w czoło tylko tyle. Zacząłem układać już
sobie nowe życie, chciałem je zachować. Musiałem je jednak skorygować o moją
córkę.
Samara potem jeszcze
długo opowiadała mi o Klarze, jakby jednej nocy dało się nadrobić prawie pięć
lat. Z czasem dla swojej wygody położyliśmy się i rozmawialiśmy dalej. Senność
dopadła nagle i była dość miła. Czułem na piersi lekki ciężar, jak się potem
okazało Sami zamiast poduszki wybrała mój tors.
Nad ranem Sami nadal
spała skulona na moim ramieniu. Wstałem ostrożnie aby jej nie obudzić i
przykryłem kocem. Chwiejnym krokiem poszedłem do sypialni małej. Spała wtulona
w pluszową gąsienicę. Usiadłem na ziemi obok niej. Mała miniaturka mnie
otoczona wielką miłością jej matki.
Odgarnąłem kosmyk jej
włosów, a jej zielone oczka gwałtownie się otworzyły, zamrugała dwa razy i
pokazała mi wszystkie swoje zęby uśmiechając się szeroko.
- Tatuś! – Oplotła mnie
swoimi małymi rączkami. Przytuliłem ją mocno.
- Jestem córeczko, zawsze
już będę. – Pocałowałem ją w czubek głowy. – Jak chcesz to śpij, jeszcze jest
wcześnie. – Spojrzała przez okno, a następnie bardzo poważnie oznajmiła
- Świeci słońce, trzeba
wstać tatusiu. – Odkryła się i zwinnie zeszła z łóżka. Zdawało się, że miała to
bardzo dobrze wyćwiczone. Na krześle czekało na nią ubranie, prawdopodobnie
Samara zawsze szykowała jej ubrania dzień wcześniej. Powoli zmieniała każdą
część garderoby, niektóre elementy szły jej bardzo sprawnie, inne zajmowały
więcej czasu jednak była ona całkowicie samodzielna w tym temacie.
Stanęła na progu drzwi i
czekała aż wstanę. Wzięła mnie za rękę i powoli schodziliśmy do kuchni. Usiadła
przy stole i rozglądała się z zaciekawieniem, jakby była tutaj pierwszy raz.
Domyśliłem się, że czeka na śniadanie.
- Na co masz ochotę? –
Spytałem ją z uśmiechem, szukając jednocześnie kawy której zdecydowanie
potrzebowałem ja.
- Na to co zwykle. –
Odpowiedziała błyskotliwie i zaczęła machać swoimi małymi nóżkami które nie
sięgały do podłogi. To było pierwsze moje wyzwanie rodzicielskie, trochę z
paniką zacząłem szukać wskazówek.
- Szklanka płatków i
szklanka mleka słodzone łyżką miodu. Wszystko masz w trzeciej szafce. – Samara
zeszła bezszelestnie i pocałowała Klarę w czoło. Usiadła naprzeciw jej i
zaczęła ją zaczepiać z uśmiechem, jakbym wcale nie był obok. Śmiech tej małej
łapał mnie za serce.
Nawet nie wiem kiedy,
zrobiłem śniadanie dla Klary oraz odruchowo dla mnie i Sami. Sprawiało mi to
wielką przyjemność, nie myślałem o tym. Dopiero jak usiadłem obok mojej córki i
spojrzałem na Samarę zrozumiałem co zrobiłem.
- Nadal pamiętasz jaką
lubię kawę. – Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt, że Sami nie
miała normalnego gustu dotyczącego kawy. Jej kawa musiała być czarna, z jednej
łyżeczki mielonej i dwóch rozpuszczalnych posłodzona dwoma dawkami agawy. Każda
pomyłka lądowała od razu w zlewie, bo jej podniebienie nie przyjmowało innej
kawy, dlatego nigdy nie piła jej poza domem. Starałem się w tym momencie
przypomnieć sobie o guście Evy, czy miała jakieś preferencje, ale cały obraz
zamazywała mi Samara: patrząca na mnie z uśmiechem popijając kolejny łyk kawy.
Po śniadaniu Samara
zbierała się na trening, jakby nie patrzeć nadal ciężko pracuje aby utrzymać
siebie i małą. Ja postanowiłem się usunąć i dać im przestrzeń. Choć chciałem poznać
tą małą, to czułem, że Samara potrzebuje czasu, aby się z tym oswoić. Nie bez
przyczyny chowała się przed moją osobą przez prawie pięć lat. Dobrze wiedziała
gdzie pracuję, od roku mogła się ze mną swobodnie skontaktować, a jednak tego
nie zrobiła.
Klara bardzo mocno mnie
wyściskała i dała swojego pluszowego królika abym o niej nie zapomniał. Samara
żegnała mnie z dużym zmieszaniem na twarzy, starała się za wszelką cenę udawać
przed Klarą, że wszystko wraca do normy. Byłem już w połowie schodów do furtki
kiedy Sami pojawiła się w progu domu.
- Rick! – odwróciłem się.
Stała tam i biła się z myślami. – Kończę o trzeciej. Może pójdziemy na kawę, a
potem odbierzemy małą z przedszkola razem? – Poczułem miłe ciepło na sercu, nie
umiałem go wyjaśnić. Jak nastolatek który przeżywa swoje pierwsze zauroczenie.
- Będę czekał przed Twoją
firmą. – machnąłem jej na pożegnanie. Zanim odjechałem jeszcze chwilę
siedziałem w samochodzie. Patrzyłem jak Klara wybiega z domu, miała przy sobie
misia i plecak. Cała była szczęśliwa, a zaraz za nią Samara która upominała ją
by nie wybiegała na ulicę. Ruszyłem do domu. Musiałem wiele przemyśleć.
Dzisiejszy wieczór mogłem
zaliczyć do udanych – no pomijając to że dostałem w twarz: najpierw od Samary,
a potem od Molly. Paradoksalnie odkryłem dlaczego Rick pozostawał w związku z
nimi. Miały bardzo podobne charaktery.
Samara dopadła mnie
pierwsza w chwili kiedy do Ricka jeszcze nie docierało, że dziewczynka która
siedzi na jego kolanach to jego córka Klara. Zaciągnęła mnie do pralni i
pierwsze co zrobiła to dała mi w twarz.
- Ja mogłeś! – wysyczała
przez zęby. Chciałem ją jakoś uspokoić, ale dostałem jeszcze raz w twarz.
Słyszałem śmiech zza ściany tej małej istotki. Czułem, że przynajmniej to
zrobiłem dobrze. Oddałem Klarze ojca, w tej całej intrydze zrobiłem jeden dobry
uczynek.
- Już tego nie zmienię,
mają dobry pomysł z Evą jak zdobyć pieniądze w legalny sposób. Przypominam Ci,
że żeby ją uwolnić to potrzebujemy legalnych pieniędzy.
- Dlaczego nie załatwiłeś
tego pośrednio!? – Samara była wściekła. Zza ściany dobiegały nadal śmiechy.
Klara była wręcz w ekstazie.
- Już tego nie cofnę. –
Spojrzałem na nią poważnie. – Dlatego, powinnaś teraz zmierzyć się z
przeszłością i pozwolić mu uczestniczyć w jej życiu. – W końcu ktoś musiał jej
to powiedzieć. – Ona potrzebuje ojca. Dobrze wiesz, że wyglądała godzinami w
oknie opowiadając o nim. Każdy kolejny rok, mógłby doprowadzić do tego, że w
końcu Cię znienawidzi. – Samara zaczęła wyrażać skruszenie. – Opowiedz mu o tym
co przeżyłaś gdy go nie było. Opowiedz mu o Klarze. Nie oczekuje od Ciebie, że
będziecie parą, ale musisz zaakceptować Ricka jako ojca Klary.
Wiedziałem co sobie
myśli…
- Nie uciekaj z nią
teraz. On już ją pokochał. Dobrze wiesz jak umie walczyć o to, na czym mu
zależy. – Widziałem jak się poddaje, była już zmęczona tym ukrywaniem siebie.
- Dam mu szansę jako ojcu
Klary, ale ja nie mam zamiaru do niego wracać. – powiedziała pewnie,
pogłaskałem ją czule po policzku.
- Nikt tego od Ciebie nie
oczekuje, Sami. – Spojrzała na mnie gniewnie.
- Nie mów tak do mnie. –
upomniała mnie na odchodne. Oczywiście,
nie będę, tylko jedna osoba może tak do Ciebie mówić. Pomyślałem.
Po wyjściu z domu Samary
z kolei naskoczyła na mnie Eva. Zastanawiałem się, czy wcześniej nie ustaliły
tego – bo przeżyłem niemal identyczny dialog, z tym, że Eva nie dała się tak
łatwo przekonać. Mam wrażenie, że będzie długo się na mnie gniewać.
Serdecznie zapraszam na kolejną notkę około dnia 1 października ;)
Serdecznie zapraszam na kolejną notkę około dnia 1 października ;)
O rety, idziesz z akcją na całego :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze, że rozmowę z Samarą pokazałaś od strony Ricka, chociaż wydaje mi się ona trochę przesłodzona... Ale może to tylko mi. Mnie to czasem takie uczuciowe scenki przyprawiają o młodości ^^"
Trochę nie ogarniam charakteru Ricka... Tak, jakby miał rozdwojenie jaźni, bo jednego razu z premedytacją prawie że gwałci Evę, a drugiego razu nie chce jej ranić. Chociaż w przypływie złości ludzie różnie reagują. Nie wiem... Mi jakoś w tej notce wydał się za bardzo troskliwy ^^
Btw., Samara znalazła ciekawy sposób na zastąpienie u Clary pustki po ojcu. Idealnie pokazałaś to, jak bardzo Sami za nim tęskniła i chciała, by ponownie się zeszli, mimo, iż temu zaprzeczała. :) Coś czuję, że szykuje się burzliwy okres w związku Ricka i Molly raczej kończący się rozstaniem...
Arona mi nie żal ani trochę. Ciekawi mnie tylko, czy jego intrygi odniosą taki skutek, jaki sobie założył. Oby nie xD
Na koniec chciałabym Cię pochwalić za gramatycznie piękną notkę :D Przecinki postawiłaś tam, gdzie trzeba :* Nie każdy ogarnia, że stawia się je też w innych miejscach, niż tylko po "że", czy "który" xD Zrobiłaś ogromne postępy! ;*
Chciałam uzyskać efekt otępienia, szoku... w takim stanie u człowieka ciężko o jakieś gwałtowne reakcje, niestety jest to też trudny efekt do opisania.
UsuńCieszę, się że zauważyłaś to jak się staram, rozwijam się z każdą napisaną stroną. ::)
A do Arona nie miej takiego żalu.. to moja ulubiona postać! ;)
Kocham to, serio. Wzruszyłam się tym rozdziałem. To było cholernie dobre. To chyba będzie mój ulubiony rozdział. Uwielbiam Ricka w roli ojca. Rozdział chwyta za serce. Diana zastanawiałaś się może na udzieleniem wywiadu? Coś w tym stylu, że czytelnicy zadają ci pytania, a ty odpowiadasz. Później mogłabyś to opublikować na blogu. Zastanów się nad tym. To może być fajna odskocznia :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cię i weny życzę :)
Dziękuję za miłe słowa :)
UsuńWywiadu? Raczej takiego udzielają osoby sławne, po za tym nie jestem pewna, czy znalazłyby się osoby które chciałaby mnie o coś szczególnego zapytać. Jeśli już coś myślałam raczej o swoich przemyśleniach na temat tego bloga, jeżeli jednak znalazły by się w tym również pytania od Was (jeśli jakieś są) to czemu nie ;) Masz rację, byłaby to miła odskocznia.
U mnie znalazłoby się parę pytań do ciebie. Poza tym na innych blogach robią sobie coś takiego jak "liebster blog award" (czy jakoś tak). Niektórzy robią to na własną rękę i proszą czytelników o pytania, a u innych jest konkretna osoba, która przeprowadza wywiad. Także zastanów się :)
UsuńTo może przy najbliższej notce poproszę o pytania ;)
UsuńHej! Rozdział jak zwykle świetny;) Długo czekałam na konfrontację Samary i Ricka. Nie zawiodłam się ;)
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko parze Rick&Eva jednakże przeczuwam, że ten związek czeka ogromny kryzys i może go nie przetrwać...
Błagam nie paruj Evy z Aronem!
Fakt, że jest ciekawą postacią. Ale jego charakter jest okropny. Kłamie, miesza i robi niektóre rzeczy tylko po to, żeby osiągnąć swój cel. Nawet jeśli mają inni ucierpieć. Nie pasuje mi on do Evy.
Ponadto charakter Evy też bardzo się zmienił. Jest zupełnie inny niż w OSR. Wiem, że ludzie z wiekiem, się zmieniają i dojrzewają. Ale Eva, nigdy nie pozwoliłaby na takie traktowanie ze strony Ricka czy Arona! Zdecydowanie wole kiedy pokazuje pazury ;)
Czekam na next i pozdrawiam !
P.S. Pomysł z wywiadem jest całkiem dobry. Przemyśl to ;)
Mogę dodać, że charakter Evy zmienił się nie tylko, od czasu serialowego, ale również od początku opowiadania, bo ja sama się zmieniam
OdpowiedzUsuńCo do Arona, chciałabym napisać, ze wszystko jest do przemyślenia, ale jak wspomniałam wcześniej, opowiadanie jest skończone, a zakończenie mam nadzieje, że zaskoczy i spodoba się wszystkim
TO COŚ TAKIEGO ISTNIEJE? Diana, gdzie byłaś przez pół mojego życia? Gdzie było to cudo? Pierniczę, idę czytać. Wrócę jak pokonam wszystkie rozdziały. O matko, anime dzieciństwa, gdy człowiek jeszcze w ogóle nie znał tego słowa .-. Czołówki słucham do dziś <3
OdpowiedzUsuńMiło mi słyszeć, że przywracam komuś cząstkę dzieciństwa. Serdecznie zapraszam do czytania, mam nadzieje, że kilka rozdziałów kiepskiej jakości nie zniechęcą.
OdpowiedzUsuńW polecanych blogach masz też kilka opowiadań o OSR ��