08 lutego 2019

Rozdział XLIV


Rozdział XLIV
Nourasja


Aicce zajęło chwilę zanim otrząsnął się z szoku widząc moją osobę przy boku Arona.
- Nie wspominałeś o tym, że Twoją narzeczoną jest Molly – Aikka powiedział z wyrzutem do Arona.
- A to Wy się znacie? – Aron udawał zdziwionego, a zaraz potem uśmiechnął się szczerze i objął mnie ramieniem. – Chcieliśmy Ci zrobić niespodziankę – dodał.
- Niespodzianka jest ogromna – odpowiedział wpatrując się cały czas w moją zmienioną wersję. W końcu wybił się z szoku i poprosił dłonią piękną Nourasjanke stojącą koło niego.
- Pozwólcie, że przedstawię Wam swoją narzeczoną – uśmiechała się łagodnie w naszą stronę, jednak sprawiała wrażenie jakby niewiele rozumiała – Makreda – na dźwięk imienia, skinęła delikatnie głową. Aron sięgnął po jej dłoń i ucałował ją, ja jednak wymieniłam się z nią tylko uśmiechami.
- Miło mi również widzieć Twoich doradców. – Dopiero teraz zorientowałam się, że za naszymi plecami są dwie pary: Tom w szarym garniturze trzymał pod ręką zmysłowo wyglądającą Em, w spiętych włosach i w zwiewnej sukni, podobnie jak Holi – chyba pierwszy raz widziałam ją w sukience. Mark z kolei miał na sobie tylko błękitną koszulę i spodnie jeansowe – wcale nie przejął się całą obowiązującą etykietą.
- Moim przyjaciołom bardzo podobała się poprzednia wizyta tutaj, nie chciałem odbierać im tej przyjemności. – odpowiedział Aron.
- Wszyscy jesteście mile widziani na zamku. – spojrzał jeszcze raz na nas wszystkich – zapewne jesteście zmęczeni po podróży. – odwrócił się i wskazał na sporą lektykę niesioną przez znane mi już z wyścigu Żuki – wielkie, o rozłożystych skrzydłach i intensywnych kolorach. Obok stał jeden samotny i osiodłany, w błękitnych barwach. Był bardziej żywy od swoich pobratymców.
- Zapraszam. – zachęcił, puszczając nas przodem. Zauważyłam, że Makreda mocniej ścisnęła jego ramię gdy przechodziliśmy koło pary narzeczonych. Tom wspiął się pierwszy i pomógł wejść Em i Holi. Kiedy podawał mi już dłoń bym dołączyła, Aikka zwrócił się do Arona.
- Czy Twoja narzeczona mogłaby podczas podróży na zamek mi towarzyszyć? – Aron uśmiechnął się pobłażliwie i zwrócił się wprost do mnie.
- Co Ty na to? – spytał swobodnie. Zaskoczył mnie. Wiedziałam, że miałam zachowywać się zgodnie z etykietą i starać się nie buntować, a samodzielne podejmowanie decyzji w tym momencie było niestety traktowane jak buntowanie. Pamiętam jednak jego słowa chcę byś czuła się jak najbardziej komfortowo. Z Aikką będę czuć się komfortowo.
- Chętnie. – odpowiedziałam krótko puszczając się bezpiecznego ramienia Arona i podchodząc do ruchliwego już w tym momencie G’dara.
- Uważaj na nią. – usłyszałam jeszcze jak Aron prosi Aikkę i zgrabnie pomaga Makredzie wsiąść na lektykę. Mój nourasjański przyjaciel podał mi ramie i z wielkim uśmiechem ruszył w stronę znanego mi żuka.
- Czy nie powinieneś wracać ze swoją narzeczoną? – spytałam oglądając się za nas. Lektyka powoli ruszała w stronę zabudowań, a my czekaliśmy aż nas miną. Czarny warkocz bujał się w pędzie wiatru, a oczy jego właścicielki patrzyły z troską na Aikke.
- Makreda musi bardzo uważać na to co robi, jest obserwowana z każdej strony i każdy zły ruch jest jej wypominany. – Aikka pomógł mi wejść na siodło i zajął miejsce przede mną. Objęłam go delikatnie w pasie.
- A ja nie muszę? – spytałam drwiąco rozkoszując się widokami które zaczęły migać mi przed oczami.
- Jesteś moim gościem i jeżeli jazda ze mną sprawia Ci przyjemność, nie robię nic złego. – odpowiedział śmiejąc się pod nosem. – Rozkoszuj się widokiem, do pałacu długa droga. – dodał.
Nourasja była miejscem magicznym. Znaczni piękniejszym niż opisują to książki. Korony drzew niczym łany zbóż kołysały się na wietrze dając wrażenie jakby pływało się wśród morskich fal. Potężne ptaki tańczyły tylko im znany taniec: każdy ruszał się inaczej a jednak wszystkie stanowiły jedność.
Na horyzontach widać było masywne wzgórza usypane śniegiem jak świeżo upieczone ciasto sypie się cukrem pudrem. Rzeka która rzucała się w oczy była ogromna. Jak wstęga przecinała morze zieleni. Była częścią tego krajobrazu, błękitna i zimna. Cały ten świat z perspektywy mojego domu wyglądał jak zaklęty w czasie. Nie dosięgnięty przez ciągły i coraz szybszy rozwój.
Podróż na Gdarz’e była przyjemna tak jak pamiętam ją z Obana. Delikatny wiatr owiewający twarz i zmieniające się widoki. Dopiero po godzinie, dostrzegłam pierwsze skromne zabudowania z białego kamienia. Wszystko ulokowane wśród skromnych złotych upraw zbożowo-warzywnych.
Nie jestem pewna w którym momencie lektyka z moimi przyjaciółmi zniknęła mi z oczu, ale nie przejmowałam się tym, czułam się fantastycznie z myślą, że przynajmniej przez chwilę mogę być sobą. Zatrzymaliśmy się po jakiś dwóch godzinach, przy jednym z wielu w tej okolicy błękitnych wodospadów.
- Nie powinniśmy ruszać dalej? – Spytałem, w chwili gdy Aikka zsunął się z swojego rumaka i czekał z wyciągniętymi rękami żeby mi pomóc. Chwycił mnie pewnie i pomógł stanąć na jaskrawo zielonej trawie.
- Obiecałem pokazać Ci swoją planetę, nie wiem ile będziesz moim gościem, więc nie chcę tracić czasu. – Uśmiechał się w ten sam sposób, gdyby nie kilka drobnych zmarszczek na czole wcale nie poczułabym, że minęło już tyle czasu od Obana.
- Na razie jest pięknie. – podsumowałam moje pierwsze wrażenie.
- Od czasu wyścigu wiele się zmieniło. Planeta pozbawiona oprawcy szybko się rozwija. – dodał spoglądając w kaskady spływającej wody. Napełnił bukłak wodą z wodospadu i podał mi.
Była aksamitna, czysta i pozbawiona goryczy. Choć była to zwykła woda czułam się jakby z każdym łykiem się zmieniała. Ta woda miała w sobie coś innego, czystego. Od razu zrozumiałam dlaczego akurat stąd pozyskują wodę dla Omiry – była bez skazy.
- Jeżeli jesteś gotowa na dalszą podróż, to ruszajmy. Nie chcę niepokoić straży. – oznajmił spokojnie. Rozejrzałam się, jednak obok nas nikogo nie było. Nieme pytanie kierowałam w jego stronę.
- Staż zamkowa. Jestem na tyle wyszkolony by samodzielnie się bronić, jednak jeśli nie wrócimy w tym samym czasie co pozostali zaczną się niepokoić. – wytłumaczył. Wystarczyło mi to tłumaczenie, dlatego razem wróciliśmy na błękitnego żuka i ruszyliśmy w dalszą podróż.
Sama Stolica była już potężna. Białe wysokie domy ciągły się przez nieskończone ulice niczym wstążki prowadzone przez baletnicę. Pomimo braku kanalizacji i ziemskich udogodnień na ulicach pachniało kwiatami które na każdym rogu sprzedawała jakaś starowinka. Tłumy pozdrawiały Aikkę a on specjalnie zwalniał i machał z serdecznym uśmiechem.
Nad cała stolicą stał zamek. Wielki, sięgający nieba lub wyżej. 6 potężnych wież skąpanych w blasku słońca i mury które wzbudzały szacunek i postrach. Zdawał się być twierdzą nie do zdobycia. Otoczony potężną rwącą rzeką na wjeździe do niego i potężnymi wysokimi górami za nim. Samo patrzenie na niego sprawiało pewne zakłopotanie i budziło respekt dla jego mieszkańców.
Przed bramą Aron czekał już na mnie na dziedzińcu przy bramie. Uśmiechał się gdy mnie zobaczył i kiedy wylądowaliśmy pomógł mi zejść w bezpieczny i zgrabny sposób. Przetrzymał mnie w biodrach i patrzył maślanym wzrokiem jak na tanich romantycznych komediach. Jednak świat nie zwolnił, a ja nie poczułam się wyjątkowa. Odwróciłam wzrok maskując niesmak jaki pozostał mi na twarzy.
- Makreda już poszła do zamku? – spytał Aikka rozglądając się na boki.
- Prosiła by wysadzić ją przy przytułku. Chciała pomóc rozdawać posiłki. – Odpowiedział Aron chwytając mnie subtelnie w biodrze. Aikka uśmiechnął się sympatycznie.
- Służba odprowadzi Was do waszych apartamentów. Ja Was przeproszę, ale chciałbym jej towarzyszyć. – pokłonił się jak miał to w zwyczaju i ponownie wskoczył na G’dara. Przyglądałam się jak odjeżdża w stronę miasta.
- Idziemy? – głos mojego przyjaciela wybił mnie z zadumy. Prowadziła nas zorganizowana grupa służących niosąc nasze bagaże. Przewodził nimi Gajos – majordomus naszego apartamentu.
- Państwa skrzydło składa się z 4 apartamentów sypialnych. Apartamenty po północnej stronie posiadają widok na pałacowe ogrody. – opowiadał w drodze. – Lobby jest wspólne, jednak każdy apartament posiada oddzieloną strefę w której znajduje się biblioteczka i na specjalne życzenie księcia w apartamencie panienki Emagory wywiesiliśmy liny akrobatyczne.
Spojrzałam jak Em lekko spuszcza wzrok i się uśmiecha.
- Em dałeś liny, a ja co mam specjalnego? – spytałam z ironicznym uśmiechem, jednak Aron tylko spojrzał na mnie tajemniczo.
Doszliśmy na wysokich na 4 metry żelaznych drzwiach, które otwierało dwóch strażników przy wejściu. Blask słońca wdarł się do korytarza i ukazał lobby naszego apartamentu. Jak większość rzeczy utrzymana była tutaj w bieli. Na samym środku było źródło z wodą ozdobione pływającymi liliami i ławkami dookoła. Dwie pary mniejszych drzwi stały równolegle do siebie.
- Pokoje panienek Emagory i Holi oraz panicza Marka i Toma znajdują się po lewej, Pokój księcia i panienki Evy po prawej.
- Dziękuję Gajosie. – Aron podał mu dłoń w dowód wdzięczności za jego zaangażowanie.
- Gdyby Państwo chcieli zażyć ciepłej kąpieli poślę służbę po dzbany z wodą. – dodał. Zaskoczył mnie tym, jednak po chwili przypomniałam sobie, że Nourasia nie ma kanalizacji.
- W takim razie ja bym poprosiła, ta podróż była bardzo męcząca. – Holi mówiła w bardzo wyważony sposób, schowała całkowicie swój wojowniczy charakter.
- Ja bym coś zjadł przed kolacją. – odezwał się Mark. Byłam zaskoczona z jaką łatwością potrafią wyrzucać z siebie prośby o dodatkowe wygody.
- To świetny pomysł, Gajosie czy mógłbyś posłać po tace z owocami na taras północny? – spytał grzecznie Aron.
- Oczywiście. Już posyłam służbę. Proszę się rozgościć. – Gajos wycofywał się cały czas przodem do nas, a zaraz jak przekroczył próg, strażnicy stojący na zewnątrz zamknęli za nim drzwi.
- Jak Ci się podoba? – Spytał Aron już całkiem swobodnie rozpinając marynarkę.
- Przytłaczające. – odpowiedziałam spoglądając na sklepienie sufitu pokryte płaskorzeźbami.
- Spodoba Ci się. – pocieszył mnie i podprowadził pod jedna z drzwi. – Odpręż się, odpocznij i przyjdź do nas na taras jak będziesz gotowa. – doradził i otworzył drzwi do mojego pokoju.
Pokój nie był tak wysoki jak samo lobby, co nie odbierało mu uroku. W rogu zauważyłam mosiężną wannę oraz kotarę. W przeciwnym rogu było duże łóżko zaścielone fioletową pościelą z tysiącem poduszek jak w katalogach sklepów meblowych. Był też widok z okna. Okazały. Pokazujące całą piękną roślinność znajdującą się w ogrodzie. Mieniło się od żywych kolorów i równo obciętych żywopłotów.
Nieśmiało, wyszłam na marmurowy taras który łączył mój i Arona pokój i stanęłam przy barierce.
- Szkoda, że Cię tu nie ma. – szepnęłam myśląc o Ricku który odchodził obejmując Samarę. Zza gałęzi drzew o kształcę kapeluszy co jakiś czas wylatywały ptaki które zdawało się ścigają z spadającymi liśćmi.
- Nie chciałaś się rozpakować? – Aron pojawił się znikąd i oparł plecami o kamienne barierki.
- Mam czas. – oznajmiłam krótko. Nie chciałam długo z nim rozmawiać, przypominał mi o tylu błędach które chcę naprawić.
- Aikka jest Tobą zachwycony. – Starał się zacząć jakąś dłuższą wypowiedź, jednak był skazany na monolog.
- Wiele przeszliście razem. – próbował znowu, a w mojej głowie mimowolnie pojawiały się obrazy z Świątyni Serca. Aron jakby pobladł na chwilę. Spojrzałam na niego z zaciekawieniem.
Często to robisz? Spytałam w myślach. Popatrzył z zrozumieniem. Zaskoczyła mnie jednak odpowiedź, którą wypowiedział w mojej głowie.
 Jeśli chodzi o Ciebie, to pierwszy raz.
- Nie jesteś zbyt otwarta, szanuję to. – Zastanowił się chwilę. – Choć często kusi. – dodał.
To jest niesamowite, że Twoja rasa potrafi tak wiele.
- Mogę być Twoim największym marzeniem lub koszmarów spełnieniem. – Zacytował – Taki cytat mieści się na wrotach pałacu na Kaspii. – Możemy zmienić się we wszystko, przybrać formę oraz zdolności aby wtopić się w otoczenie. W tym wszystkim jednak trzeba mieć umiar. Nie korzystam nawet z połowy zdolności które posiadłem.
Zioniesz ogniem. Pomyślałam z ironią, a Aron wyciągnął dłoń przed siebie. Wziął głęboki wdech i z jego ust zaczęło wypływać dwa strumienie. Ognisty wir który zamykany był w lodowatym uścisku tworząc w jego ręku kulę ognia otoczoną ogniem.
- Nie tylko. – Powiedział wkładając mi kulkę w dłoń. Była zimna, a przez lodowatą ściankę widziałam płonący ogień. Nie topiła się, choć czułam jak ręka staje się powoli mokra, jednak nie od zawartości a od ciepła mojej dłoni.
- Mam nadzieje, że kiedyś mi wybaczysz to co zrobiłem z Twoim życiem. – powiedział z głosem pełnym skruchy i odszedł znikając za drzwiami swojej sypialni. Chwilę stałam z tym małym prezentem w dłoni.
- Popisujesz się. – cisnęłam ją w głąb ogrodu.
Pojawił się posiłek chwilę po naszej rozmowie, a wraz z nią stoliki i moim przyjaciele.
- Chodź, zjesz coś. Owoce są pyszne. – przekonywał Aron odsuwając mi krzesło.
- Jaki jest plan? – Mark chwycił żółty owoc i wsadził sobie do ust.
- Taki jak ostatnio. Wy pod przykrywką zwiedzenia pobieracie wodę z źródeł, a ja z Molly uczestniczymy w oficjalnych spotkaniach dla odwrócenia uwagi.
- Ja zwykle brudna robota spada na nas. – Holi machała ogonem na lewo i prawo.
- Plan jaki zaproponowano na tę wizytę jest dość obszerny. Uwierz, że nie będziemy się lenić. – odpowiedział. Ja jedynie przysłuchiwałam się tym przekomarzaniom przegryzając coś wyglądem przypominającym pitaje jednak znacznie słodsze.
- Ta, witamy w raju. – pomruknęła Holi na jego tłumaczenie.

5 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że jednak kontynuujesz opowiadanie 😘
    W końcu upragniona wizyta Molly na Nourasji <3 Długo tego wyczekiwałam! Cały Aikka, zawsze taki formalny i książęcy xD Mimo wszystko liczę, że będą mieli chwilę by porozmawiać od serca lub nawet zrobić coś wspólnie szalonego :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka, Diana! W końcu znalazłam trochę czasu, by nadrobić zaległości. Dużo się zdarzyło przez ten czas. Obecne relacje Evy i Ricka dają mi nadzieję na ich mniej lub bardziej rychłe rozstanie. Działanie na dwa fronty nie może być komfortowe. Dla Ricka lepiej byłoby, gdyby dogadał się z Samarą, natomiast dla Evy, by skupiła się na Aronie. Mimo wszystko zasługuje na to, by być traktowana z szacunkiem. Oby szybko to zrozumiała.
    Wspaniale, że nasi drodzy przyjaciele pojawili się na Nourasji, choć po ostatnim akapicie spodziewam się kłopotów. To pobieranie wody również zdaje się nie być legalne, a znając Ciebie może nie pójść tak kolorowo. Aikka zna Evę z wyścigów, z Aronem również się przyjaźni (?), ale mam wątpliwości, czy może tolerować rozkradanie dóbr naturalnych własnej planety, szczególnie, że miałoby trafić do kogoś, kto jest na Nourasji persona non grata. Swoją drogą ciekawe, co takiego zrobiła Omira, że do tego doszło?
    Czekam, co ciekawego z tego wyniknie i jak się skończy.
    p.s. uśmiechnęłam się, gdy przeczytałam jak ma na imię majordomus przydzielony naszej szóstce. Jest takie pocieszne:).
    Pozdrawiam, Isami.

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki trochę olewający stosunek do czytelników.
    Szkoda. Historia świetna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chciałabym pisać częściej i to może faktycznie źle wyglądać z perspektywy czytelnika, zwłaszcza po zapewnianiach, że notki będą regularne. Jednak, każdą notkę przed publikacją muszę jeszcze obrobić, nadać jej szczegółów, wyłapać błędy i sprawdzić czy wszystko ze sobą współgra. Wymaga to czasu, a ja niestety już nie jestem studentką mającą więcej wolnego czasu.
      W tej chwili pracuje po 8 godzin, gdzie 7,5h spędzam przed komputerem w bardzo dużym skupieniu, bo moja praca wymaga dokładności, moje pomyłki po prostu są kosztowne i ostatnią rzeczą o jakiej myślę po powrocie do domu to siedzenie znowu przed ekranem, dlatego mój komputer w ostatnim czasie bardzo mocno się kurzy, bo włączam go rzadko.
      Nie porzuciłam tej historii, jednak też nie mam gwarancji kiedy pojawi się kontynuacja, choć mam świadomość że ucierpi na tym popularność historii, która i tak już nie jest zbyt oblegana ;)
      Pozdrawiam i mam nadzieje, że jak opublikuje kontynuację to z przyjemnością będzie Ci się czytać :)

      Usuń
  4. Szkoda, że już nie piszesz... Byłam bardzo ciekawa jak zakończy się ta historia. Może jest jeszcze cień szansy na powrót?

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje że chcesz podzielić się swoją opinią, jest ona dla mnie cenna dlatego nie lukruj jej, jeśli będzie to nieszczere ;)