Rozdział XXVIII
Niesnaski
Zimna szyba wydawała się
taka przyjemna podczas tej podróży. Wracaliśmy już do Kansas, przed nami
jeszcze kilka godzin, a niedospanie przez ostatni czas dawało się we znaki.
- Czemu nie mówiłeś, że
jest to większy projekt? – spytałam
- Miałabyś wątpliwości, a
nie o to chodziło. – Rick nawet nie odwrócił wzroku, ale jego ręka zahaczyła o
moje kolano i zaczęło masować kciukiem.
- Chciałeś mnie postawić
pod faktem dokonanym. – podsumowałam.
- Chciałem Ci dać szansę
na coś większego… Coś dzięki czemu upamiętnisz mamę.
- Nie muszę nic
udowadniać. – oznajmiłam.
- Chcesz, a to różnica. –
Rick spokojnie odbijał piłeczkę.
- Plan był inny.
- Plan się zmieniają: Za
pół roku wstąpisz do floty Wei Race, polatasz tam trochę, zdobędziesz kilka
trofeów, a potem zrezygnujesz, ogłosimy, że odchodzisz do wyższej ligi, Don
odzyska sławę.
- Nie podoba mi się, że
robisz coś poza mną.
- Myszko, Stan i Koji
potrzebowali szybko pomocy, byłaś jedyną osobą, która mogła to sprawdzić, dałaś
im wiele cennych informacji i pomiarów. Teraz sama musisz się doszkolić.
- Jeszcze nie
zdecydowałam. – poprawiłam włosy i nadal starałam się patrzeć w dal.
- Przecież wiem, że rano
do nich zadzwonisz. Trochę Cię już znam. – uśmiechnął się pod nosem. – Kręci Cię
to ryzyko. Zawsze tak było Myszko. – zjechał na pobocze i zgasił światła.
Byliśmy sami na środku pustyni.
- Zdaje się, że nie
jesteśmy jeszcze w Kansas Toto – uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie
tą durnowatą bajeczkę. Jednak Rick podłapał temat.
- Może wcale nie chcę
dojechać do Kansas, Dorotko. – odpiął mi pas i jego ręka zwinnie przesunęła się
z kolana na biodro. Jego usta wbiły mi się w obojczyk, a jego język zaczął
krążyć w kółko.
- Ojciec zauważy. –
starałam się go zatrzymać, jednak podziałało to na niego jak płachta na byka. Przysunął
mnie do siebie najbliżej jak mógł, jedną ręką podtrzymywał mi biodro, drugą
plątał włosy.
- Jesteś moja. – szepnął
do ucha. Serce zaczęło mi uderzać jak szalone, krew płynąć jakby miała się
zaraz wylać. Zaczęłam czuć, jak przemaka mi bielizna i nagle, on przestał. Jak
gdyby nigdy nic, rozsiadł się wygodnie w fotelu i zapalił silnik zostawiając
mnie w stanie pół szczytu. Ruszyliśmy w dalszą drogę bez słowa. Po drodze
zasnęłam i nawet nie kojarzyłam momentu, w którym dojechaliśmy.
- Nic jej nie jest? –
słyszałam jak przez mgłę głos ojca.
- Daj spokój Don, to była
długa droga, dziewczyna była zmęczona, zaniosę ją na górę. – Silne ramiona
obejmowały mnie i niosły do mojego łóżka.
- Dobranoc kochanie. – Czułam,
jak jestem kładziona na łóżku, a potem jakieś sprytne dłonie ściągały ze mnie
przepocone ubrania, aż w końcu skrzypienie zamykanych drzwi.
Rano obudziłam się w
pełni gotowana do życia, choć zaskoczył mnie widok mojego gołego ciała. Rick
musiał mnie rozebrać wiedząc, że w każdej chwili mój tata może wejść, ale kto
nie lubi ryzyka.
Rick się nie mylił, z
samego rana zadzwoniłam do chłopaków i zakomunikowałam, że się zgadzam. Nie
byli zaskoczeni, ale się ucieszyli. W drodze do pracy zaczęłam wyszukiwać
dobrych fizjoterapeutów, aż w końcu znowu byłam na torze treningowym Wei Race.
Aron rozmawiał przy wozie
z mechanikami, jednak gdy tylko mnie zobaczył natychmiast się zmaterializował przy
mnie. Jak zwykle czarujący, z niepoukładaną fryzurą i w białym kombinezonie.
- Tęskniłem piękna. –
zbliżył się i przyciągając mnie lekko za biodro pocałował w policzek, jednak
nie cofnął się tak szybko, na obojczyku zauważył purpurową małą plamkę i
wpatrywał się chwilę w nią jakby z wyrzutem.
- Jakiś problem? –
spytałam robiąc krok do tyłu.
- Żaden widzę, że wyjazd
był owocny… - jeszcze raz rzut oka na znamię. – w doświadczenia. – Szczerze się
uśmiechnęłam, wiedziałam o jakie doświadczenia mu chodzi i nie miałam zamiaru
wyprowadzać go z błędu.
- Był fenomenalny. –
skwitowałam. – Mamy dziś sporo pracy. Do zakończenia sezonu zostało 7 wyścigów,
jesteś liderem, ale…
- Nie można zapominać o
przeciwniku. – dokończył patrząc na Ricka, który już siedział na trybunach
dopilnowując wszystkiego z sprzętem pomiarowym. Wyobrażałam sobie oczy Ricka,
które z satysfakcją się nam przyglądają.
- Od czego zaczynamy? –
spytał spokojnie kierując się w stronę ścigacza.
- 20 rundek po hali, a
potem się zobaczy. – poinformowałam go i udałam się w stronę trybun, gdzie Rick
również przywitał mnie pocałunkiem w policzek i dyskretnym dotknięciem w dolną
część pleców. Nie lubiłam tych ich przepychanek, tak jakby to miało wpłynąć na
to z kim będę. Wybór był jeden i siedział obok.
Po treningu Aron jeszcze
kilka razy próbował mnie zaczepić jedna dopiero w szatni udało mu się to zrobić
skutecznie.
- Porozmawiajmy w końcu! –
szarpnął mnie za rękę i przyciągnął do siebie a potem przygniótł ciężarem ciała
do szafek.
- Nie odzywałaś się do
mnie przez te kilka dni. Nie dałaś ani raz znaku co się dzieje, martwiłem się.
Gdzie byłaś?
- Na spotkaniu z
trenerami. – odpowiedziałam spokojnie, starając się nie szarpać, nie dawać mu
więcej możliwości dotykania mnie.
- Kłamiesz, gdzie byłaś!?
– był wściekły, wyjechałam na kilka dni z Rickiem sama, to zrozumiałe, ale go
nie usprawiedliwia.
- Nie muszę Ci się tłumaczyć. – odpowiedziałam zgodnie
z prawdą.
- Zasługuje na jakieś
wyjaśnienia, kryje Cię bez przerwy abyś mogła się z nim pieprzyć, myślisz, że
to przyjemne? – zobaczyłam w jego oczach smutek. – Od czasu wypadku stałaś się
małomówna, odcięta od świata, mam wrażenie, że Cię tracę Evo.
- Nigdy nie byłam Twoja. –
W pełni spokojna spojrzałam w jego błękitne oczy, to była prawda związał nas
przypadek, interes, który musimy ciągnąć, póki Aron nie wróci na swoją planetę.
- Jesteś moja. – użył dokładnie
tych samych słów co Rick, a zaraz po nich mnie pocałował. Subtelnie i bez
rządzy w oczach, już raz to zrobił i wtedy też go nie powstrzymałam. Puścił
mnie i odsunął na przeciwległą ścianę.
- Nie powinienem. – po krępującej
ciszy w końcu się odezwał. – Nie mogę znieść myśli, że to ON Ciebie ma, czuje
się za Ciebie odpowiedzialny, przypadkiem czy nie jesteś moją narzeczoną,
ciężko mi jest pogodzić się z faktem, że sypiasz z innym.
- Sam nie próżnujesz. –
zauważyłam przypominając sobie sytuacje w Jamie.
- Od kiedy mam Ciebie za
narzeczoną, z nikim nie spałem, uważam to po prostu za nieuczciwe nawet, jeżeli
po zakończeniu sezonu będę musiał odejść bez Ciebie. – Zaskoczył mnie tym, Aron
nie wydawał się kimś kto przejmuje się taką błahą rzeczą jak wierność, jednak ja
byłam wierna, ale komuś innemu.
- Taka była umowa, od
początku o niej wiedzieliśmy i się na nią zgodziliśmy. – Starałam się wybrnąć z
sytuacji.
- Racja, taka była umowa.
– skwitował i zaczął się przebierać, a ja wykorzystałam ten moment by z tamtą
wyjść.
- Dzwonił Koji, podobno
się zgodziłaś. – Rick zaszedł mnie od tyłu w chwili, gdy wychodziłam z szatni.
Przestraszył mnie, odwróciłam się na pięcie i wpadłam wprost w jego ramiona.
- Wiedziałeś, że się
zgodzę. – uśmiechnęłam się od ucha do ucha, jednak starałam się zachować dystans,
w firmie musieliśmy unikać krępujących sytuacji.
- Wiedziałem, ale i tak
jestem dumny. Chciałbym Cię teraz pocałować. – wyznał z uśmiechem.
- Zrobiłem to za Ciebie,
nie dziękuj. – Aron wychodził akurat z szatni w chwili, gdy powiedział to Rick
i kierował się do wyjścia, a ja zamarłam. Jak
on mógł. Pomyślałam. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie. Chyba tylko
elastyczna budowa ciała Arona, uchroniła go przed poważnymi urazami. Nie mogę
tego samego powiedzieć o Ricku, do teraz odbija mi się w uszach trzask łamanej
pięści.
Nigdy też nie zapomnę tych
zimnych oczu patrzących na mnie z wyrzutem.
Uuuuuu dzieje się :)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział, bo chyba będzie poważna rozmowa :)
Już zapomniałam jakie Molly ma problemy miłosne xD Rety, ta dziewczyna przyciąga tylko same problemy! Nie sądziłam, że Aron posunie się do takich zagrywek. Nie ładnie, ale i tak mu kibicuję :D A Rick wcale nie lepszy: najpierw Evę rozpala a następnie pozostawia spragnioną. Faceci...
OdpowiedzUsuńNo i gdzie ten rozdział noooooo? :( Czekam i czekam, a jego nie ma :(((
OdpowiedzUsuń