Rozdział XXIX
Wierność
W aucie ojca pachniało
fastfoodami, a tapicerka z tyłu była zalana słodkim napojem. Był dziś obrany w
stary garnitur, a jego siwe włosy starannie uczesane. Wracaliśmy właśnie do
domu, mieliśmy spędzić miły wieczór ojca z córką. Jednak ja potrzebowałam
spotkać się z Rickiem, pilnie. Trzeba było wymyśleć podstęp, dzięki któremu nie
tylko wyjdę z domu, ale również sprowadzę Ricka, który odrzuca wszystkie moje
połączenia.
- Tato, mogę spytać o coś
krępującego?
- Córeczko, jestem Twoim
tatą, nie ma krępujących pytań. – odpowiedział z uśmiechem. Miał dziś dobry
dzień, rada nadzorcza Wei Race znowu mu ufa po ostatnich kłopotach.
- Chodzi o chłopaków. –
starałam się, zaczerwienić. Ojciec tym razem zachował spokój, zanim się
zatrzymał zjechał w zatoczkę. Jego mina mówiła wszystko, był zaskoczony.
- Zwykle to matki
rozmawiają o takich sprawach z córkami, ale skoro nie ma wyjścia… - był bardzo
zażenowany, aż mnie to bawiło. Z ciekawości chciałam przeprowadzić z nim tą
rozmowę, ale nie teraz.
- O nie! Tato! Nie o to
chodzi! – zaprzeczyłam – Po prostu bardzo mnie pilnujesz, chciałabym trochę
swobody w działaniu. – Czoło taty nie miało już zmarszczek, więc kontynuowałam.
– Mam wrażenie, że mnie przytłaczasz, nie pozwalasz mi w pełni poznać ten
świat.
- Jestem Twoim Ojcem,
chcę Cię chronić.
- Ale spotykam się tylko
z znanymi Ci osobami, nie wychodzę sama.
- Nikt Ci nie broni
wychodzić.
- Ale oczekujesz tego
odemnie. Tato, ja nie chcę całego życia spędzić z Tobą. – Don wydawał się
zdziwiony.
- Nie chciałem byś to tak
odebrała. Oczywiście, możesz wychodzić na miasto, chodzić na randki… nie
zabraniam Ci tego, choć myślałem, że coś łączy Cię z Argamonem. – Zaskoczył
mnie, choć takie miało być wrażenie.
- Aron to tylko
przyjaciel tato. – starałam się ukryć zakłopotanie, jeszcze tego mi brakuje by
tata starał się mnie swatać z księciem.
- Zdawało mi się, że
często się spotykanie… prywatnie. – dodał z ostrożnością.
- Poprosił mnie o to, ze
względów dyplomatycznych. Towarzystwo Zwyciężczyni Obana dobrze o nim świadczy.
– wyjaśniłam spokojnie, nie było to kłamstwo, ale jednocześnie nie cała prawda.
Nie mogłam powiedzieć, ż udaję jego narzeczoną.
- To zrozumiałe, z tego
samego powodu ja zasugerowałem im współpracę z Tobą.
- Potrzebuje normalnych
kontaktów z ludźmi, chcę kogoś poznać z kim będę szczęśliwa.
- Dużo dałyby Ci studia.
- Nie będę wracać do tego
tematu.
- To co chcesz iść do
baru, pobawić się, opić? – tata mówił to drwiącym tonem.
- Tak właśnie tego chce.
– odpowiedziałam pewnie, wiedząc jak to na niego zadziała. W głębi serca jest
bardzo nadopiekuńczy. Kręcił przecząco głową.
- To załatw mi
przyzwoitkę, kogoś kto wkroczy, gdy zrobi się niebezpiecznie. Kogoś komu ufasz.
- Przychodzi mi do głowy
tylko jedna osoba, ale to może być dla Ciebie krępujące. – wyznał, oczywiście,
że chodziło o Ricka.
- Wychodzę dziś o ósmej,
niech będzie punktualnie. – powiedziałam pewnie. Tata ruszył w dalszą drogę do
domu. W domu z oczywistych względów zaczęłam się od razu szykować. Zrobiłam
wszystko by wyglądać atrakcyjnie.
Ułożyłam włosy, zrobiłam
lekki makijaż, założyłam bieliznę, której nie oparłby się nawet impotent i
zaryłam ją czarną ćwiekowaną sukienką. Wiedziałam, że tacie się to nie spodoba,
ale to nie jemu powinno.
Punkt ósma zeszłam na
dół, tata miał zaciśnięte usta, nie podobało mu się to co widzi, ale słowem się
nie odezwał. Wyszłam zatrzaskując drzwi, po drugiej stronie czekał Rick. Ulżyło
mnie, że to on choć ten aż tak się nie cieszył, ale robił dobrą minę do złej
gry.
- Mam robić za Twoją
niańkę myszko! – zakomunikował głośno i zaprowadził mnie do auta. W aucie już
nie był taki zabawny i uprzejmy.
- Wyrzucę Cię pod jakimś
barem, będę czekał w środku jakby ktoś wyprowadzał Cię pijaną, póki nie zacznie
Cię macać nic nie zrobię. – powiedział wściekłym tonem i odpalił silnik.
- Pojedziemy do Ciebie,
porozmawiamy. – zakomunikowałam.
- Wszystko już wiem,
wybrałaś jego, a ja naiwny byłem tylko zabawką, którą intensywnie się bawiłaś.
- Nic kurwa nie wiesz,
zamknij się i jedź do siebie! – Starałam się nie podnosić głosu, ale wiem, że
Ricka czasem to rusza. Nic nie odpowiedział, zawiózł mnie tam, gdzie chciałam.
Nawet nie czekałam na zaproszenie, weszłam prosto do mieszkania i czekałam.
Wszedł chwile za mną,
zamknął drzwi i rzucił kurtkę w zakurzony kąt, nawet na mnie nie patrzył wyjął
z lodówki piwo i usiadł obojętnie obok mnie.
- Aron próbuje nas
skłócić, zależy mu, żebyśmy stracili dobre relacje. – zaczęłam.
- Pocałował Cię, tylko ja
mogę Cię całować, dotykać, on robi to zbyt często. – Rick wręcz syczał przez
zęby jak wąż.
- Nie pozwól, żeby…
- Żeby co!? Żeby Książe
bez pałacu zabrał mi moją dziewczynę!? Uwierz, że nie pozwolę. – Ściągnął
okulary przeciwsłoneczne i spojrzał mi głęboko w oczy. Zatapiałam się w tym
wspaniałym kolorze.
- Chcę o nas powiedzieć
Donowi. – Rick się uspokoił, mówił już spokojnie, jednak to co mówił wprawiało
mnie w zdenerwowanie.
- Poczekajmy z tym
jeszcze. – poprosiłam, nie chodziło mi o strach, a wyłącznie o potencjalne
bycie kierowcą Wei Race, jeżeli przyznamy się teraz do siebie, Don nigdy nie
weźmie opinii Ricka jako obiektywnej.
- Kiedyś musi się
dowiedzieć. – Rick zwinnie przeniósł mnie na jego kolana.
- Powiedzmy mu dopiero
gdy zgodzi się, żebym była pilotem. – zaproponowałam trąc jego nos o swój.
- W pół roku Evo może się
dużo wydarzyć… - pocałował mnie delikatnie w kark sunął do miejsca na obojczyku,
gdzie ostatnio zostawił mi ślad.
- Wszystko na razie idzie
świetnie. Wei Race zdobędzie trofeum, sponsorzy wrócą, Aron odleci a my
zostaniemy. – wypunktowałam plan idealny, oczywiście, po drodze mogą zdarzyć
się sytuacje niespodziewane jak moje aresztowanie, jednak Jordan czuwa by nic
złego mi się nie stało. Nikt nie połączy mnie z tym morderstwem, a ja oswajałam
się z każdym dniem z tą myślą.
- W takim razie, do tego
czasu bądź mi wierna, a nikomu nie stanie się krzywda. – odparł zatapiając
swoje usta w mojej wardze.
Tej nocy nie wróciłam do
domu, ale świetnie się bawiłam.
***
- Za szybko Książę. - Tom komentował moją dzisiejszą porażkę. Bardzo chciałem przekonać do siebie Evę, ze względu na kurczący się czas, jednak zachowałem się jak dureń. Nigdy nie powinienem jej tak traktować, a jednak postawiłem ją w krępującej sytuacji bez możliwości odwrotu.
- Jest pod zbyt dużym wpływem tego Ricka. - wyjaśniłem spokojnie wpatrując się w portret ojca.
- Kocha go. - Tom użył tych dwóch słów które działają na mnie jak płachta na byka, w środku się gotowałem jednak na zewnątrz nie pokazałem żadnej emocji
- Jest nim zauroczona, tak samo jak mną. On ma tylko tą przewagę, że ją pieprzy jak tanią dziwkę, podczas gdy powinien szanować ją jak Królową.
- Co Książę zamierza? - Tom obserwował każdy mój ruch.
- Zamierzam zabrać ją ze sobą na Kaspię i ułożyć sobie z nią życie.
Uuuuuuu będzie klepanie między Aronem a Rickiem :3
OdpowiedzUsuńChce o tym jak najszybciej przeczytać!
Dobrze, że się pogodzili. Ja im kibicuje :D
Ej no znowu długa przerwa? :(
OdpowiedzUsuńDługa przerwa, bo wypadło mi coś specyficznego. Notka dopiero 31.07
UsuńEhh... Ale ty musisz być zapracowana, skoro nie masz czasu nawet rozdziału wstawić 😟
UsuńProszę, wrzuć kolejny rozdział! :) Przez to oczekiwanie przeczytałam wszystko od początku i teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać aż coś wrzucisz :)
OdpowiedzUsuńKibicuję Aronowi :) mam wrażenie, że Rick chce wykorzystać Evę i zarobić łatwą kasę. Ale to tylko moja opinia :)
OdpowiedzUsuń