05 września 2017

Rozdział XXXII

Rozdział XXXII
Bolesna Prawda

 Em siedziała na ziemi oparta o ścianę w charakterystycznych dla siebie wyzywających ubraniach. Czarne skórzane spodenki całkowicie nie pasowały do wczesnej wiosennej pory. Również kusa różowa bluzka wcale nie odzwierciedlała klimatu Kansas City marcowego wieczoru.
Holi opatulona szczelnie w błękitny koc, od dwóch godzin skutecznie okupowała kanapę z Markiem oglądając film z początku dwudziestego pierwszego wieku. Tom patrolował dom Samary w postaci orła co jakiś czas przelatując koło okien. A ja? Siedziałam naprzeciw Arona w zupełnej ciszy. Miałam serdecznie dość wieczoru, który skończył się niespodziewaną wizytą w domu Samary.
Wszystko zaczęło się wcześnie rano. Do naszej posiadłości przyjechali przedstawiciele Kaspijskiej służby. Gdyby to był jeden służący, ale to była cała chmara. Przyjechali bez wcześniejszej zapowiedzi i mimo mojego protestu rozgościli się w naszym salonie.
Jedna z służek o ciemnej karnacji i kremowej skromnej sukience wyjaśniła mi to zamieszanie w prosty sposób:
- Panienko Evo, z racji znaczenia panienki dla ludu Kaspijskiego oraz powracającego dobrobytu na planecie, należy zadbać o Pani garderobę. Krawcowe uszyją suknie na miarę, a szewc stworzy piękne obuwie. Przykazano mi również przybliżenie Panience naszą kulturę oraz etykietę obowiązującą narzeczone naszych władców.
- Narzeczona władcy? – Don jeszcze nie obudził się na tyle by rozumieć wszystko co się tu wyprawia, ale ten najważniejszy fragment wyłapał. Zakryłam twarz w dłonie. Moje życie w jednej chwili stało się bardziej skomplikowane niż myślałam. Trzeba było to ratować jak najszybciej.
- Porozmawiam z tatą. – Spojrzałam na coraz większą ilość służby wnoszącą materiały w różnych barwach. – Wy zajmijcie się sobą na chwilę. – popchnęłam tatę do jego gabinetu, choć stawiał opory i zamknęłam drzwi. Tata nie czekał na wyjaśnienia. Jego dłoń zaciśnięta w pięść dawała jasno do zrozumienia co teraz myśli.
- To da się wszystko wyjaśnić. – starałam się zachować spokój.
- Wczoraj męczyłaś mnie o Twoje ściganie. Dziś dowiaduje się, że masz narzeczonego!
- Nie chciałam byś dowiedział się w ten sposób.
- Może w ogóle miałem się nie dowiedzieć!? Narzeczona księcia innej planety! Mam wrażenie, że wcale nie znam swojej córki.
- Bo mnie nie znasz! Od kiedy wróciliśmy z Obana, staraliśmy się do siebie zbliżyć. Nawet przez pewien czas nam to wychodziło, ale z czasem przestałeś interesować się tym co ja chcę.
- Dlatego mnie zostawiasz? Kiedy to w ogóle się stało! Wiedziałem, że wychodzisz z księciem dość często. Spędzacie ze sobą czas, ale w życiu nie wpadłbym na to, że możesz umawiać się z nim w ten sposób. Czy to jest legalne na jego planecie? – Don wykrzyczał wszystko co chciał i jego blada twarz wracała do normy, teraz czas na szybkie wyjaśnienia, choć nie mogłam mu wyznać prawdy..., więc improwizowałam
- Aron, oświadczył mi się wczoraj po wyścigu. Pamiętasz zniknęliśmy na chwilę. Rozmawiał ze swoimi doradcami, uznali, że zwyciężczyni Wielkiego Wyścigu Obana, jest idealną partią dla księcia.
- I po prostu się zgodziłaś? – Wzięłam głęboki wdech. Nie mogłam uwierzyć, że to powiem.
- Tak, Aron mnie wspiera, - tak jak Rick, pomyślałam.
- Kocha – tak jak Rick
- I pragnie mojego szczęścia. – Tak jak Rick. Prawie serce mi się łamało, gdy to mówiłam, jednak nie mogłam zdradzić, że coś nie gra.
- Nie wiedziałem, że jesteście ze sobą tak blisko… - Don zrobił się skrępowany i zawiedziony, prawdopodobnie dlatego, że nie wiedział „jak bardzo mi zależy” na Aronie.
Też tego nie wiedziałam…  Pomyślałam w duchu.
- Dlaczego nie zapytał mnie o zdanie, wydaje mi się, że to wskazane, przy zaręczynach na wysokich szczeblach. – Zbił mnie z tropu. Oczywiście pytanie byłoby na miejscu, jak nie rodziców to przynajmniej narzeczonej, ale w moim przypadku odbyło się to trochę inaczej.
- Nie ma u nich takich decyzji, a ja nie pomyślałam. – I właśnie w tym momencie wpadł mi do głowy piekielny pomysł by zażenować trochę Księcia.
- Wytłumaczę mu naszą tradycję i przyjdzie do Ciebie tato. – uśmiechnęłam złośliwie. Tacie to odpowiadało.
Ojciec przez zęby to zaakceptował i się ulotnił, a ja oddałam się „rozkosznemu” porankowi z służącymi Arona przymierzając stroje i starając się zapamiętać cokolwiek z historii Kaspii by stworzyć pozory. Dopiero pod wieczór przyjechało wybawienie, sprawca zamieszania: Aron. Już na wstępie był zażenowany. Powiedział coś w niezrozumiałym dla mnie języku, a całe moje dzisiejsze towarzystwo zaczęło zbierać się do wyjścia. Kiedy opuścili mój dom Aron podszedł do mnie cały zmartwiony.
- Strasznie Cię przepraszam! Dowiedziałem się, gdy było już za późno. – Był bardzo przejęty, a ja bardzo wściekła. Chciałam go rozszarpać.
- Mój ojciec wie, że się zaręczyliśmy. – Aron był zaskoczony. – Nie jest zachwycony.
- Evo, nie chciałem Cię w to wplątać. – Widać było w jego oczach żal.
- Już nie da się tego cofnąć. Musimy teraz wskoczyć z tym kłamstwem na wyższy poziom.
- Co masz na myśli? – spytał podejrzanie
- Musisz poprosić mojego ojca… o moją rękę. – wydusiłam z siebie. Aron wyszczerzył się jak głupi.
- Żartujesz sobie? – prawie prychnął śmiechem. Jednak szybko wyprowadziłam go z błędu.
- Co to da? – Zdaje się, że przypadkiem faktycznie trafiłam na zwyczaj Kaspijski: brak prośby o rękę córki.
- Uspokoi mojego tatę. Uwiarygodni nasze zaręczyny. – Wymieniałam, choć bardzo mi nie było na rękę to uwiarygodnianie.
- Nie chcesz tego. – Aron był wyraźnie zawiedziony.
- Nie. – odpowiedziałam krótko. Aron zrezygnował z dalszej rozmowy, jeszcze nie sądziłam jak szybko do niej wrócimy w niedługim czasie. Tego samego wieczoru zostaliśmy zaproszeni to Samary. Miała jakąś sprawę niecierpiącą zwłoki a i Em chciała pogadać o czymś ważnym. Nie do końca wiem, czy byłam zaproszona jednak Aron zabrał mnie ze sobą.
Samara nie była zachwycona moją wizytą, dała jasny sygnał, że zapraszała Arona a nie mnie, jednak Em od razu mnie obroniła od zniesmaczonego wzroku. Nadal mi nie ufała, rozumiałam ją, byłam bardzo blisko Ricka a to wiązało się z ryzykiem powiedzenia o Klarze. Córce Ricka którą nieświadomie i nie z własnej woli porzucił dla wyścigu o którym Samara nie ma pojęcia.
- Muszę Wam o czymś powiedzieć! – Zaczęła Em ciągnąc nas w stronę salonu. Była podekscytowana.
- Słyszałam pogłoski o nowych wyścigach na terenie Kansas. – oznajmiła prawie skacząc do góry. Holi zaczęła energicznie machać ogonem, a Aron przechwalać się o swojej świetnej formie i chęci wygranej. Tylko ja się wycofałam. Przed oczami stanął mi tamten mężczyzna. Ta piekielna noc, która zmieniła moje życie w pasmo strachu.
- To jeszcze nic pewnego, ale jeśli się potwierdzi to potrzebujemy ścigacza dla Arona. – spojrzała szczęśliwa na mojego narzeczonego. Oczywiście ścigacz równał się z włamaniami do hangarów teamów wyścigowych.
- Jasne, dobrze wiemy, jak się to odbywa. Musimy zacząć jak najszybciej. – Holi spojrzała na Marka z uśmiechem.
- Jeżeli słyszałaś pogłoski to znaczy, że starty mogą się zacząć w każdej chwili. – dodał Mark sprawdzając coś na telefonie.
- Czyli wszyscy w to wchodzą? – Em spojrzała po wszystkich z coraz większym uśmiechem. Jedynie na mnie się zatrzymała. Moja mina mówiła wszystko. O ile nie mam już obaw ścigając się na pustyni, nie wiem, jak zachowam się w starciu przy ludziach. Tylko Aron znał prawdę. Widział moje wahanie, jednak zobaczyłam w jego oczach coś ciepłego, coś czego nigdy wcześniej nie widziałam. Coś dzięki czemu mogłam mu zaufać.
- Pewnie, że wchodzę. – oznajmiłam. Samara nie była zadowolona z mojej decyzji. Nadal ma mi za złe, że nikomu nie powiedziałam kim jestem. Ona traktuje ich jak rodzina, mnie jak intruza, który tą rodzinę niszczy.
- To jeżeli jesteście już tak weseli, to chciałabym Wam o czymś powiedzieć. – Samara była całkiem poważna. Jej białe włosy spadały jej na twarz jednak ona nawet ich nie poprawiła. Entuzjazm Em opadł, a Holi zawczasu z Markiem usiedli na kanapie.
- Podpisałam kontrakt na akrobacje w Galaktyce Poktar. – Samara starała się mówić to z pełną pewnością siebie, ale zauważyłam, że chyba jednak bardzo bolała ją ta informacja. Nie znałam się aż tak na rozmieszczeniu galaktyk, ale Galaktyka Poktar brzmiała mi obco, więc musiała być…
- To na drugim końcu wszechświata. – zanim dokończyłam myśl Em wpatrywała się w tępo w Samarę.
- Wiem. – Samara starała się zachować pełną powagę unikając kontaktu wzrokowego z młodą Wirynianką.
- Ktoś z tej galaktyki zainteresował się akrobacjami Ziemianki? – Mark zapytał drwiąco. – To mi się nie klei, musieli się dowiedzieć o Tobie, w jakiś sposób.
- To nie istotne. Ważne, że kontrakt jest na 15 lat Ziemskich, przez ten czas nie będzie mnie nawet w naszej galaktyce. – Samara starała się ucinać tematy niewygodne.
- Żartujesz sobie? – Głos Em był pełny wyrzutów w stronę Samary.
- Co z Klarą? – Aron w końcu odzyskał władzę nad mową.
- To chyba logiczne, że nie zostawię jej samej przez taki czas. Zabieram ją ze sobą. – Samara spojrzała na mnie z wściekłością w oczach. Oczywiście, Samara sama się wypromowała na tej galaktyce by uciec od ewentualnego spotkania z Rickiem.
- A Omira!? Ona Cię tu potrzebuje! – w tej chwili ta dyskusja zaczynała przybierać charakter kłótni między widocznie zranioną Em i poważną do bólu Samarą.
- Uwierz mi Em, że długo nad tym myślałam, ale kontrakt jest na tyle wpływowy, że zapewni to środki na leczenie Omiry i utrzymanie ośrodka przez długi czas.
- Uważasz, że to w porządku!? Ona nie potrzebuje tylko pieniędzy, ale też troski!
- Em, od roku nie mogę zbliżyć się do Omiry bo może się nabawić infekcji, więc bardzo Cię proszę abyś przestała mówić takie głupoty.
- Zostawisz nas? – Em w końcu się załamała. Z jej oczy wypływała powoli fontanna łez, a głos się łamał.
- Muszę chronić Klarę. – Samara podsumowała to krótko znowu nie mówiąc do Em, tylko dedykując tą wypowiedź do mnie. Miało mnie to zaboleć, sprawić bym czuła się winna, że niszczę tą rodzinę.
Na górze usłyszeliśmy płacz. Samara minęła wszystkich i bez słowa poszła na górę zostawiając nas samych z swoimi myślami. Em opadła bezwiednie na podłogę i skryła twarz w dłoniach, a Holi mocniej wtuliła się w Marka.
Obie dziewczyny bardzo przybiła ta wiadomość. A ja czułam się fatalnie, bo bardzo przyczyniłam się do tej sytuacji. 

Wybaczcie, za to opóźnienie (swoją drogą to już tradycja). Jednak pod koniec sprawdza notki, wpadłam na pomysł wplątania dodatkowego elementu i chciałam go już teraz rozpocząć.
Mały apel: 
Kolejnej notki spodziewajcie się, po 15 września :) Serdecznie zapraszam do komentowania, oraz do własnego uruchomienia swojej fantazji. Kiedyś, co rusz był blog o Obanie i jego kontynuacji, może czas byście wszystkie to odkopały.
Ja na początku nie pisałam, dlatego, że chciałam pokazać swój punkt widzenia, ale dlatego, że chciałam szlifować swój styl pisania, który w tej chwili oceniam na dobry i mam nadzieje, jeszcze w tym roku uzyskać tego bardzo ważny efekt. Nie bójcie się pisać, to może Wam sprawić wiele radości. Jeżeli macie jakieś opowiadania (nawet nie związane z Obanem) to wykopcie je z zeszytów.

2 komentarze:

  1. Ale się porobiło xD Kłamstwa za kłamstwami... Ciekawe kiedy się nasza Eva na nich potknie :P
    Nie mogę się już doczekać Arona proszącego Dona o rękę Molly xD Będzie się działo. Zwłaszcza, że wyścigi coraz bliżej :D Coś czuję, że wszystko się niedługo skumuluje i zrobi się niezły bajzel w życiu głównej bohaterki. Bo a to wyścigi i zmaganie się z traumą po tragicznym wypadku, a to rywalizacja Ricka z Aronem o jej względy (co za tym idzie jej walka z tą dwójką by udowodnić miłość lub jej brak). Zwłaszcza, że teraz Don wie o "zaręczynach" co Ricka zapewne doprowadzi do białej gorączki i nie wykluczone, że tym razem zwyczajnie Aronowi przywali xD Do tego jeszcze pewnie Don odkryje kilka kłamstewek Evy (może jej związek z Rickiem? xD ), może też Rick wpadnie na Samarę i nagle odkryje, że ma córkę i zacznie wątpić w związek z Evą co ją bardziej podłamie? Jeżeli tyle spraw zwali jej się na głowę to szczerze martwię się jej przyszłym stanem psychicznym ^^
    Oj w prost nie mogę się już doczekać co też wymyśliłaś!!! :D :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytając tytuł już myślałam, że Rick sie dowie i Samarze i dziecku...:O
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! Chciałabym zobaczyć minę Ricka gdyby wszedł do domu Evy, a tu Aron prosi jej ojca o jej rękę XD to by mogło być zabawne.
    Ale Eva kiedyś potknie się na tych kłamstwach. Niewinne kłamstewka to co innego, a co innego kiedy na nich opiera się całe twoje życie.
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału ^^
    Kiedyś coś skrobałam w zeszycie... Jakieś swoje opowiadania, fanfiction itd. Ale to było wieeeeki temu i nawet nie wiem gdzie mam ten zeszyt żeby sobie przypomnieć ;) Teraz kiedy jestem już dorosła mam stanowczo za mało czasu na wszystko, a już tym bardziej nie miała bym czasu na pisanie. Choć trochę żałuję...
    Czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje że chcesz podzielić się swoją opinią, jest ona dla mnie cenna dlatego nie lukruj jej, jeśli będzie to nieszczere ;)