Rozdział XXX
Trening
-
Zgadzaj się z wszystkim co powiem, nie kwestionuj przez najbliższy czas niczego
co powiem. – Rick instruował mnie przed dzisiejszym treningiem Arona. Miał
wprowadzić nowy system treningowy który miał wyeliminować jego błędy podczas
wyścigu. Nie było to konieczne, Aron już praktycznie ma zagwarantowane podium w
lidze, jednak Rick upierał się, że może osiągnąć jeszcze lepsze wyniki.
-
A jak coś faktycznie wyda mi się bez sensu? – zirytowałam się, ponieważ jakby
nie patrzeć byłam zatrudniona jako konsultantka Arona w sprawach treningu,
jeśli uznam coś za zbyteczne powinnam się odezwać.
-
Przypominam Ci, że na Alwasie też kwestionowałaś moje metody, a wygrałaś. –
Rick uśmiechnął się pod nosem. Miał
rację. Postanowiłam dać mu szansę.
Aron
zjawił się chwilę później ubrany w swój kombinezon i z Tomem przy boku.
Obdarzył mnie największym uśmiechem pod słońcem, jednak ja nadal odczuwałam do
niego niechęć. Zawiódł mnie na całej linii, przekroczył granicę i naraził na
szwank mój związek z Rickiem.
-
Drogi Książe, dziś zapraszam do sali konferencyjnej, omówimy nowy rodzaj
treningu. – Rick zachęcił do pójścia w głąb korytarza jednak Aron tylko uniósł
wyżej podbródek.
-
Dotychczasowe treningi przynosiły doskonałe skutki, nie widzę sensu ich zmiany.
-
Chcemy udoskonalić kilka elementów, abyś na torze był jeszcze lepszy. – Rick
spojrzał na mnie z prośbą o pomoc. Jednak ja nie wiedziałam nawet o jaką formę
treningu mowa, więc wolałam nie odzywać się, póki Aron o to sam nie poprosi.
-
Wygrywam, to najważniejsze. – Aron był bardzo nieufny wobec Ricka, a nie o to
teraz chodziło, a sama byłam ciekawa o jaki rodzaj treningu chodzi.
-
Aron zaufaj mi, że nie pożałujesz. – patrzyłam mu w oczy, z udawaną szczerością
wymusiłam uśmiech który miał zapewnić mi jego zaufanie w tej materii.
Podziałało, ruszył bez słowa, aż w końcu rozsiadł się wygodnie na jednym z
siedzeń.
Sala
ta nie była duża, wręcz była to miniaturka tego co posiada w swoich zasobach
Wei Race, jednak była wypełniona kilkoma ludźmi, których nigdy nie widziałam.
Było tam dużo sprzętu komputerowego. Mężczyźni, którzy tam siedzieli byli
raczej mózgowcami niż specjalistami od wyścigów.
Usiadłam
na pierwszym wolnym krześle i czekałam aż Rick rozpocznie swoją prezentację. O
dziwo w ostatniej chwili pojawił się nawet Don, bez słowa zajmując miejsce przy
mnie.
-
Chciałbym zaproponować nowy rodzaj treningu, który mógłby poprawić niektóre
elementy przejazdu Księcia na torze, poprawić wyniki i tym samym zwiększyć
ilość funduszy od sponsorów. – popatrzył zachowawczo na Dona, na którego bladej
twarzy kreowało się zaciekawienie.
-
Trening polegał by na komputerowym porównaniu przejazdów Księcia, oraz
najlepszych pilotów, w lidzie których znamy lub znaliśmy. – Rick spokojnie
mówił dalej nie zważając na lekkie oburzenie księcia. – Każdy z pilotów,
których wybrałem udoskonalał jeden element, który dawał mu przewagę. Dzięki
ponad przeciętnym zdolnością księcia, my moglibyśmy się skupić na kilku tych
elementach i docelowo, skrócić średni czas przejazdu do nawet 3 sekund. – Rick
zrobił chwilę przerwy, a we mnie aż zadrżało.
3
sekundy w średnim przejeździe przy takich prędkościach, takiej konkurencji były
skarbem na ziemi. Aron i tak już miał bardzo dobry czas średni, jednak taki
czas poprawiłby jego statystyki do rangi najlepszego. Ludzie często latami
trenują, aby ich średni czas przejazdu poprawił się o 0,5 sekundy, a Rick
proponuje sposób na poprawę o 3 sekundy!
-
Jesteś pewny mówiąc o 3 sekundach, a nie o 0,3 sekundy? – Mój tata najwyraźniej
miał takie same przemyślenia na ten temat jak ja.
-
Jestem w stanie tego dokonać, jeżeli Aron przejdzie pełny cykl treningu w ciągu
najbliższego miesiąca.
-
Dobrze w takim razie oczekuje efektów za miesiąc. – Don wstał poprawił krawat i
wyszedł, a za nim jakiś zimny powiew.
-
Uważasz, że to możliwe? – dopiero teraz zorientowałam się, że Aron praktycznie
cały czas patrzy na mnie. Wiem do czego jest zdolny Rick, zrobił ze mnie
dobrego kierowcę w jedno popołudnie jednak, sama wahałam się do tego czy jest
to możliwe.
-
Rick jest dobrym trenerem, nie rzuca słów na wiatr. – odpowiedziałam.
-
Testował to z Tobą? – dociekał Aron.
-
Nie Książę. – spojrzałam na Ricka. – stosował na mnie znacznie trudniejsze
metody niż ta zaproponowana teraz. – miałam nadzieje, że to zamknie mu usta.
Aron trochę się oburzył jednak zgodnie z oczekiwaniami nie powiedział już ani
słowa.
-
Jeżeli wyjaśniliśmy już wszystkie wątpliwości chciałbym przedstawić elementy,
na których się skupimy podczas naszych treningów. – Rick na tablicy wyświetlił
kilka słów.
START
PROSTA
ZAKRĘT
MIJANIE
PEWNOŚĆ
JAZDY
-
5 elementów ma wpływ na wyścig, najważniejszy, przy którym traci się najwięcej
to start. Reakcja pilotów na pozwolenie na lot jest różna, ale są metody
pozwalające na zwiększenie refleksu w tej materii.
-
Jak mam niby to poprawić? – Aron rozsiadł się wygodnie.
-
Na dobry początek, pojeździsz po torze. Najlepszy start jaki możesz mieć,
wytracasz prędkość i na nowo, abyś my mieli dodatkowe próbki twojej jazdy, nie
liczących tych z wyścigów.
-
A potem?
-
Następnie porównamy Twoje starty ze startami zmarłego już dość dawno Francesco
Doli, jednego z pierwszych mistrzów w lidze i będziemy doszkalać w różny sposób
Twoje starty. – wyjaśnił Rick.
Wybrał
idealnego kandydata, Francesco był mistrzem przed moją mamą, to ona pozbawiła
go tytułu, choć zawsze wyprzedzała go właśnie w końcowych fazach wyścigach,
przez początek to Francesco był górą.
-
Spróbujmy. W ostateczności i tak jestem na szczycie w rankingu.
Zabraliśmy
się do pracy. Rick, ja i informatycy zostaliśmy w sali, natomiast Aron wsiadł
do ścigacza i rozpoczął serię startów i zatrzymań. Rick często instruował
informatyków, natomiast ja rozsiadłam się na jednej z puf i starałam się nie
przeszkadzać.
Po
dwóch godzinach, Rick machnął na mnie ręką, podeszłam do ekranu komputera.
-
Spójrz. – wskazał palcem na dwa średnie czasy startu. Jeden należący do
Francesco, jeden do Arona, różniły się niemal o 0,3 sekundy.
-
Jak na fakt, że Aron jest szkolonym od urodzenia pilotem, z refleksem lekko
przewyższający nasz ludzki, to bardzo duża różnica. Spodziewałem się jej,
jednak nie, na tak dużym poziomie. – wyjaśnił Rick.
-
Co teraz? – Spytałam
-
Teraz, zaczniemy rozkazywać naszemu drogiemu księciu. – Rick uśmiechnął się
szyderczo i przez krótkofalówkę poprosił Arona o drobnostki, przesunięcie
fotela, mocniejsze wciskanie gazu, rozpoczynanie ruszania już w chwili
usłyszenia ostatniego sygnału przed zmianą świateł.
Tak
trenowaliśmy przez następne dni, było to dość monotonne: start, rady Ricka,
start, rady Ricka. Jako czynny kierowca Aron był już nieźle tym zirytowany, że
ćwiczymy wciąż ten sam element. Rick dodał do treningu również zajęcia z
refleksu, które nadzorowałam ja i przy okazji sama czasem próbowałam tych
ćwiczeń.
Po
trzech dniach Rick, podczas jednego z treningu, mnie zawołał.
-
Spójrz. – wskazał na ekran, gdzie znajdowały się informacje o średnich czasach
startów Arona. Byłam szczerze zaskoczona.
-
Jedna dziesiąta szybciej, to bardzo dobry wynik jak na…
-
Trzy dni pracy. – dokończył Rick jednocześnie prosząc Arona o zejście z toru i
przyjście do konferencyjnej.
-
Powinniśmy dalej szkolić go na tym polu. – zasugerowałam, nadal nie mogąc wyjść
z podziwu.
-
Moglibyśmy, gdyby zależało nam tylko na poprawie tego jednego elementu, jednak
nam zależy na całokształcie jazdy. – wyjaśnił Rick.
-
Dlaczego wcześniej nikt go tak nie szkolił? – spytałam, przecież gdyby wdrożono
z nim ten system szkoleń mógłby zajść o wiele dalej w Obanie.
-
Ponieważ na jego planecie to on pobijał wszystkie rekordy, więc nie miano na
czym pokazać mu, że może być lepszy. – Logiczne, jeśli jesteś najlepszy nie
mogą Cię już więcej nauczyć.
-
To kto teraz? – Spytałam zniecierpliwiona kim jest drugi mistrz.
-
Twoja mama i nauka mijania przeciwnika. – odpowiedział Rick podchodząc do
planszy i czekając na pojawienie się księcia.
Zaglądałam tu godzinę temu i jeszcze nie było rozdziału ale coś mnie tknęło by zajrzeć jeszcze raz. I bardzo się cieszę, że kontynuujesz pisanie:) uwielbiam czytać tworzone przez Ciebie historie, patrzysz na to z zupełnie innej strony niż sobie wyobrażam i cholernie mnie to cieszy. Życzę aby nie zabrakło Ci polotu:) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńO jest rozdział! Nie ma nic lepszego na zakończenie dna w pracy :D dodaj szybko kolejny, nie rób już takich dużych przerwy ;)
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny rozdział?
OdpowiedzUsuńW poniedziałek po godzinie 15 ;)
Usuń