15 października 2018

Nazywam się Martyna 'Diana'.


Nazywam się Martyna ‘Diana’,

Wyznając, że jestem autorką tego opowiadania, przysięgam mówić prawdę i tylko prawdę… 

Kilka słów na początek, mam dwadzieścia cztery lata, od urodzenia mieszkam i żyję w stolicy Górnego Śląska czyli Katowicach. Piszę, już od bardzo wielu lat i moim największym marzeniem jest, aby kiedyś pokazać się większej publiczności. Lubię robić czekoladę i inne słodkości. Dużo czytam, staram się cieszyć swoim życiem, choć często odnosi to odwrotny smutek. Bardzo przejmuję się otaczającymi mnie rzeczami i częściej na mojej twarzy gości smutek lub neutralności niż uśmiech, jednak są osoby w moim życiu które potrafią wywołać u mnie szczere szczęście.
Dostałam od Was sporo pytań, na niektóre odpowiadam krótko, inne były inspiracją do dłuższego wywodu. Dziękuję, za wszystkie pytania, zarówno te z bloga jak i kilka z prywatnych konwersacji, mam nadzieje, że odpowiedzi będą satysfakcjonować. Starałam się je podzielić na pewne podgrupy: o samej serii OSR, o mnie i o mojej pisarskiej pasji. 
Twój ulubiony odcinek?
Odcinek w którym Molly jest trenowana przez Ricka. Uważam, że jest w nim ujęta kwintesencja całego Oban Star Racers – zaczynając od rozłożenia wyścigu na części pierwsze, po świetne dialogi i mistrzowskie ujęcia graficzne. 
Twoja ulubiona postać i dlaczego? Gdybym miała się do jakieś postaci porównać to kto to by był?
Uwielbiam Satisa, jest to postać wywarzona i bardzo zapadająca w pamięć. Ja ogólnie nie przepadam za postaciami głównymi w filmach czy książkach (chyba, że są naprawdę dobre), skupiam się na postaciach drugorzędnych. Dialogi Satisa, ta jego niepozorność, bardzo sobie cenię tą postać. Gdybym miała się do jakieś postaci przyrównać, sądzę że byłby to ten stary kosmita – często bardzo niepozorny, wręcz udający ignoranta, a skrywający w sobie bagaż wiedzy i doświadczeń. 
Czy zakończenie Oban Star Racers było dla Ciebie satysfakcjonujące?
Tak i nie. Tak – ponieważ, było to jedno z niewielu seriali w tamtym okresie które nie kończyły się w sposób: „Uratowała świat, a potem odjechała z księciem na białym koniu”, pokazywała coś innego. Nie – ponieważ było zbyt otwarte zakończenie. Zbyt wiele wątków zostało potraktowane połowicznie: Wojna z Crogami, losy Rusha, rodzice Aikki, Rick. Rozumiem, że przedstawienie tego pod koniec wymagałoby chyba dodatkowego odcinka jednak pozostaje pewien… niedosyt, dzięki któremu mieliśmy wtedy taki wysyp opowiadań kontynuujących. 
Który wątek poboczny twórcy powinni rozwinąć?
Jeżeli pytasz o starą serię to jedyne co bym dodała to jakieś ujęcia przeszłości Jordana – dlaczego był taki dobry (podejrzewam, że miało to związek z jego dziadkiem i licznymi prześladowaniami na jego rodzinę) – po prostu brakuje tego, choćby urywku jak w  przypadku wspomnień o Mayi.
Jeżeli mówimy o potencjalnej drugiej serii – na pewno odwiedziny Nourasji, bezapelacyjnie, rozwinięcie wątku wojny z Crogami, relacja Evy z Donem i jakby wspomnieli coś o zmianach w życiu Stana i Kojego byłoby miło.
Tak naprawdę wszystkie wątki poboczne które były przedstawione w serii pierwszej mogłyby zapełnić serię drugą. 
Czy zmieniłabyś coś w serii o Oban…?
Jedyne co, to bardziej zamknęłabym zakończenie, bardzo mi przeszkadza, aż takie zostawienie sobie furtki na ewentualne kolejne serie. Dopowiedziała kilka rzeczy, po za tym pozostawiłabym ją w tym stanie. 
Jeśli miałabyś wybrać jedną z planet z OSR, to na którą byś poleciała w ramach odwiedzin i dlaczego?
Bayrus – wydaje mi się, że ta planeta mogłaby być piękna i spełniać moje aktualne wymagania co do miejsc do których podróżuje: cicha, spokojna i kolorowa. 
Jeśli powstanie film na podstawie Oban Star Racers to pójdziesz na niego do kin?
Pewnie, czułabym się wręcz w obowiązku, choć bałabym się, że moja wizja kontynuacji OSR będzie zbyt różna, przez co mi się nie spodoba. 
Dołączasz do Drużyny Ziemia. Czym chciałabyś się zajmować?
Ufff… ciężkie. Chciałabym pomagać naszym uroczym mechaniką. Sądzę, że byłoby to bardzo ciekawe doświadczenie.
Dostajesz jedno życzenie od Avatara - jakie ono będzie?
Poprosiłabym o moc, pozwalającą mi spojrzeć w przyszłość – jak mój konkretny wybór będzie miał konsekwencje, ale tylko w istotnych rzeczach jak praca, rodzina, zdrowie, finanse. Taki trochę odwrócony efekt motyla.


Twój ulubiony dźwięk?
Nie jestem pewna czy dobrze rozumiem to pytanie, odpowiem po swojemu. Dźwięk który sprawie u mnie wręcz ciarki na skórze to ryk motorów na torze żużlowym – długo tego nie zapomnę. Lubię słuchać bicia serca mojego chłopaka – bardzo mnie to uspokaja.
Jeśli miałabym nazwać coś „ulubionym dźwiękiem” to byłby to dźwięk nadchodzącego SMS, że bliskie mi osoby są bezpieczne, bo: skończyły pracę, dojechały do celu podróży. 
Jakiej muzyki słuchasz?
Różnej, jednak większość w podobnej stylistyce. Lubię słuchać gry na wiolonczeli i skrzypcach, szczególnie w tym współczesnym wydaniu, muzyki irlandzkiej oraz ścieżki dźwiękowej z Wiedźmina 3. Słucham też często Fall out Boy (jednak tylko w starym składzie), Ed Sheeran’a oraz co jakiś czas popularnych kawałków z radia. 
Film/książka który absolutnie każdy powinien zobaczyć/przeczytać.
Książka Dawca Lois Lowry, na której podstawie powstał film, jednak dość marny więc skupię się na książce. Przeczytałam ją jeszcze zanim, wyszedł film i byłam szczerze zdziwiona, że w ogóle po 20 latach od napisania książki ktoś zabrał się za filmową adaptację (chwała za chwilową ekscytację całego świata Niezgodną, bo film wyszedł po premierze właśnie tego filmu). Przedstawia bardzo brutalny obraz przyszłości, w którym ludzie dla „własnego dobra” są pozbawieni uczuć, kolorów i wspomnień przeszłości. Zaburzone jest w niej wszystko: od tego jak funkcjonuje rodzina po to jak się rodzi i umiera. Wszystko jest idealnie zaplanowane: w wieku 9 lat dostajesz rower, a w wieku 70 lat odchodzisz ze społeczeństwa na wypoczynek. W tym wszystkim jest oczywiście główny bohater, który zaczyna się szkolić na kogoś wyjątkowego – Odbiorcę Pamięci. Ma posiąść wszystkie te wspomnienia i uczucia których wyzbyto całego społeczeństwa, a przekazać ma mu to tytułowy Dawca. Sama książka jest nazwana „Orwellowskim Rokiem 1984 dla dzieci”, jest w tym wiele prawdy.
Swoją drogą Rok 1984 to też powinna być obowiązkowa lektura dla każdego, chyba nawet bardziej od powyższej pozycji.
Inną pozycją, która już raczej nie jest obowiązkowa do przeczytania, ale z kolei moja ulubiona to seria książek Scott’a Westerfeld’a: Brzydcy. Śliczni. Wyjątkowi. Nieważcy. Historia też umieszczona w futurystycznych klimatach, jednak dająca do myślenia. Żałuję, że jest ona tak niedostępna, że trudno ją kupić i książki czytałam w bibliotece, a jak znalazłam brakującą w antykwariacie to po przeczytaniu po prostu zaniosłam ją, aby uzupełniła kolekcję. 
Co lubisz robić w wolnym czasie?
Pisać, odpręża mnie to lecz nie w każdym dniu i nie w każdym humorze jestem w stanie to robić. Grać w gry planszowe, zwłaszcza Wsiąść do Pociągu: Europa, Pandemię czy This War of Mine. Lubię też haftować, rysować i czytać.
Lubię robić słodycze. Głównie bawię się czekoladą i czasami bawię się w jej manufakturowe wytwarzania.
Gram w This War of Mine wersję komputerową, Simsy (bardziej dla odmóżdżenia).
Chwilowo, moim ulubionym zajęciem przez wiele wieczorów jest granie w Wiedźmina 3.
Miejsce na świecie które Cię urzekło?
Są dwa takie miejsca.
Barcelona ma szczególne miejsce w moim sercu. Jest to miejsce bardzo barwne, ze smacznym jedzeniem, cudownym jedzeniem, pięknym targiem w centrum miasta. Dodatkowo urzekło mnie to miasto nocą – w wakacje co godzinę po zmroku organizowane są koncerty filharmonii na wolnym powietrzu przy pięknej fontannie.
Drugie miejsce z kolei jest w moim serduszku od niedawna – Bieszczady. Ogólnie kocham góry, uważam, że są one moją drugą miłością, jednak te góry urzekły mnie swoją dzikością – naprawdę spotkanie tam ludzi na szlakach w sezonie jest rzadkością, piękne widoki, otwarte przestrzenie, cudowne strumyki. Jestem pewna, że wrócę tam nie raz. 
Podróż życia odbędziesz do...?
Ciężkie pytanie, bo jest wiele takich miejsc. Na pewno w swoim życiu chciałabym: pojechać w podróż Orient Expressem, zwiedzić Petersburg i odwiedzić Czarnobyl. Chciałabym pojechać do Norwegii i zobaczyć zorzę polarną na Islandii. Chcę wrócić do Barcelony i pojechać na słynną Tomatinę. Chciałabym pojechać do miejsca zatrzymanego w czasie czyli na Kubę, zobaczyć Fontannę książek w Cincinatii i wziąć udział w Festiwalu Kwitnącej Wiśni. Nie obraziłabym się też na wakacje na Karaibach oraz Spacerze w Chmurach (Dolina Morava). Bliżej przyjrzeć się Czechom i Słowacji - piękne kraje. 
Czy jest jakaś sławna osoba, z którą chciałabyś spędzić cały dzień (prawdziwa bądź nie, żywa lub martwa)?
Istnieje, Nicola Tesla – jestem jego „fanką”. Podziwiam co zrobił dla nas, był wielkim wynalazcą, zdecydowanie wyprzedzającym swoją epokę. Bardzo dużo bym oddała za możliwość porozmawiania z nim, a cały dzień przy boku tak wielkiej osoby byłby wielką nagrodą. 
Co ci się najbardziej kojarzy z dzieciństwem?
Sporo rzeczy, ale chyba najbardziej niedzielne południe kiedy mama robiła kluski śląskie, a na kuchence dusiły się kawałki wołowiny. No i deser, robiony do tej pory w moim domu czyli wafle z kremem maślanym. 
Studiujesz? Jeśli tak to co?
Studiowałam – zakończyłam oficjalnie naukę w lipcu tego roku. Od teraz jestem Magistrem inżynierem z dziedziny szeroko pojętej Energetyki. 
Wolisz przedmioty ścisłe czy humanistyczne?
Choć po moich zainteresowaniach – pisanie bloga, wynikałoby że jednak jestem humanistą i lubię humanistyczne przedmioty, to jednak odwrotnie. Jest ze mnie stuprocentowy fan przedmiotów ścisłych: matematyka, fizyka, (chemia mniej). 
Cecha której nie masz, a bardzo chciałabyś mieć?
Chyba pewność siebie. Nie mówię, że jej nie mam, jednak jest ona na tyle mała, że czasem boję się rozmawiać z obcymi ludźmi, rozmowy kwalifikacyjne są dla mnie stresujące, a najmniejsza pomyłka skutkuje u mnie tysiącem „przepraszam”. 
Bez czego nie możesz żyć?
Bez powietrza – sądzę, że większość tak ma. A trochę inaczej – jeżeli powiedziałabym jakąś konkretną rzecz to można by uznać, że jestem uzależniona. Jestem w stanie funkcjonować bez kawy, telefonu, komputera czy samochodu – czyli zdobyczy XXI wieku. Nie mogę żyć sama. Przeraża mnie myśl, że mogłabym obudzić się w świecie w którym nie ma moich bliskich. Nie przeszkadza mi samotność (wręcz czasem jestem za nią wdzięczna) dopóki wiem, że za dzień, czy dwa, zobaczę kogoś bliskiego, że w każdej chwili mogę przytulić mamę, zadzwonić do brata, pojechać do chłopaka, czy pogadać z przyjaciółmi. 
Możesz cofnąć się w czasie, którą epokę wybierasz?
To pytanie jest bardziej złożone dla mnie i odpowiedź jednym zdaniem jest praktycznie niemożliwa. Wszystko zależy od tego czy miałabym być neutralnym obserwatorem wydarzeń tej epoki, czy jej faktycznym uczestnikiem. Druga sprawa przy takim pytaniu i nawet bardziej interesującą to nie „kiedy” chciałabym się przenieść, a „gdzie”.
Zróbmy oba scenariusze: „gdzie”, „kiedy” i jestem obserwatorem oraz drugi „gdzie”, „kiedy” i jestem częścią wydarzeń – ma to bardzo duże znaczenie.
Gdybym była tylko obserwatorem wydarzeń, chciałabym przenieść się w czasy polowań na czarownicę. Bardzo niebezpieczne czasy, bo za pisanie lewą ręką czy nawet posiadanie własnego zdania przez kobiety można było być oskarżonym o magię i spalonym na stosie. Chciałabym również przenieść się do czasów Leonarda Da Vinci, zobaczyć jak tworzy prototypy czołgów, samolotów i oczywiście obrazów.
Gdybym jednak miała przenieść się w czasy w których jestem też uczestnikiem, nie cofnęłabym się daleko, bo zaledwie do pięknych lat 70 i 80 w których istniały dzieci kwiaty, pomimo ogólnej biedy i panującego ustroju w Polsce ludzie byli, szczęśliwi i wiele mogli doznawać. Jeszcze lepiej gdybym mogła ten okres przeżyć za wielką wodą, gdzie panowały wtedy czasy od pucybuta do milionera i ogólnie „wielki amerykański sen”. 
Czego się boisz?
Prócz samotności, to owadów wszelkiej maści - dając tym samym stanie się Super Bohaterem osobie która jest akurat obok. 
Masz rodzeństwo?
Tak, mam starszego brata. Który z kolei może pochwalić się w tej chwili już dwójką dzieci (synem i córką) i cudowną żoną.

Masz chłopaka?
Mam,  jest moim małym aniołem stróżem. 
Czy oglądasz jakieś seriale?
Staram się nie, zwłaszcza jakiś tasiemców, jednak niestety oglądam: dawniej Brzydulę, Julię i Majkę oraz Prawo Agaty (super serial!). Oglądałam Zaklinaczkę Duchów oraz Sposób na Morderstwo.  Teraz Diagnozę, W Rytmie Serca (niech już się skończy...). Prócz tego jakieś reality show: Lepiej Późno niż Wcale, oraz Ameryka (Azja) Express. 


Czym urzekła Cię seria o Oban Star Racers, że nawet po tylu latach wciąż piszesz?
Żeby zrozumieć to, dlaczego do tej pory piszę o OSR, musimy cofnąć się do mojego bardzo wczesnego dzieciństwa: Zamarzyłam wtedy, że kiedyś napiszę książkę. Warto podkreślić, że wtedy nawet nie umiałam pisać i czytać. Żeby pisać trzeba mieć pomysł i nie zaprzeczam, że moja wyobraźnia była bogata. Później zaczęły się lata szkolne, wchodziła era Internetu i bardzo spopularyzowanego okresu blogów. Nadal w mojej głowie było to dziecinne marzenie aby napisać książkę i wtedy trafiłam na serial OSR. Czekałam na każdy odcinek i oglądałam premiery na jednym wdechu – wtedy to po prostu mnie fascynowało, a na koniec zirytowało, że zakończenie jest pół otwarte i nie będzie kontynuacji. Wtedy też, przez przypadek odkryłam, że ludzie piszą kontynuację i to całkiem realne, jednak dalekie od mojej własnej wizji kontynuacji, a więc założyłam bloga, który stał się początkiem mojej przygody z pisaniem.
Pisałam wtedy tragicznie, z błędami, wielkimi literami, nie znając zasad pisania dialogów, opisów. Jednak z czasem stawałam się lepsza w tym co robię, tak jak pisałam wcześniej tego typu opowiadania były wtedy modne, a więc też miałam dużo czytelników – sprawiało mi to radość, budziło pozytywne emocje i wtedy po raz pierwszy poczułam, że dałabym radę napisać coś sama. Dzięki temu blogowi poznałam wielu ludzi, z niektórymi mam kontakt do dzisiaj. Czas mijał, ja pisałam dalej, jednak zaangażowana w pisanie o OSR nie miałam weny na pisanie czegoś swojego, w końcu czego wymagać od piętnastolatki (chyba to był właśnie ten okres), popularność też malała, dlatego po 2 latach od rozpoczęcia pisania mojej małej telenoweli (aż żałuje, że nie ściągnęłam jej przed usunięciem witryny), zdecydowałam się na zakończenie pisania o OSR. Miałam jeszcze kilka przygód z pisaniem o Galaktic Football, Zmierzchu jednak były to historie nigdy niedokończone i nie sprawiały mi już tyle radości.
Na kilka lat odpuściłam pisanie i w chwili kiedy do niego wróciłam doznałam pewnego rodzaju blokady: mam w swoich zbiorach trzy niedokończone historie, każda moim zdaniem dobra i oryginalna – jednak nieskończona. Starałam sobie przypomnieć co wtedy czułam gdy pisałam o OSR – było to bardzo miłe. Chciałam sprawdzić, czy uda mi się dokończyć opowiadanie o tematyce która wywoływała u mnie bardzo pozytywne emocje – taki rodzaj eksperymentu, albo terapii. Byłam pozytywnie zaskoczona, że po takim czasie jeszcze udało mi się znaleźć czytelników, ale nie to było ważne.
Pisanie o Obanie, sprawiło, że odzyskałam wenę na inne swoje prace. Myśl, że zawsze mogę czerpać radość z pisania jeśli będę tego potrzebować i oddawać tą radość na inne moje historie jest nieoceniona. Dlatego, po tylu latach nadal piszę o Obanie – bo mam z tym miłe wspomnienia, do których zawsze mogę wrócić i napędzić się pozytywnie na pozostałą część życia. 
Skąd wziął się pomysł na to opowiadanie? Co jest dla ciebie inspiracją do tworzenia bloga?
Są to podobne pytania, więc je połączę.
Inspiracją dla mnie do tego opowiadania jest mój jeden z większych strachów jaki posiadam. Kiedy zaczęłam jeździć samochodem po przerwie rocznej (wcześniej byłam młoda i głupia) nabrałam pewnego strachu który jest ze mną do teraz: boję się, że zabiję człowieka. Nie jest to normalny strach, ja serio codziennie gdy siadam za kierownicę, siadam z przekonaniem, że trzymam właśnie w swoich rękach bardzo niebezpieczną broń. Żeby nie było, nie odczuwam tego jako strachu przed jazdą, jeżdżę bardzo dobrze i już w tym roku zrobiłam ponad 9 tysięcy kilometrów, jednak wchodzę do auta i przez jedną sekundę mam to dziwne przekonanie w głowie.
To miało być głównym motywem tej historii, która niestety przez kilka wątków dodatkowych się rozmyła ta główna motywacja, choć mroczność opowiadania po wypadku Molly jest zachowana i to mnie cieszy. 
Masz już w głowie cały zarys tej historii czy bardziej improwizujesz?
Mam nie tylko w tej chwili zarys, ale całą napisaną już historię którą teraz tylko dzielę i publikuję. Jednak już od początku znałam główny motyw i była to zamknięta historią, która miała mieć swój początek i znany koniec. Jedyne co improwizuje to niektóre wątki poboczne, które niestety przez moją zachłanność trochę przyćmiły główny motyw. 
Czy patrząc z perspektywy czasu, zmieniłabyś coś w swojej historii?
Jest kilka takich rzeczy, z czego o niektórych nie mogę napisać, aby nie zdradzić zakończenia. Do tych które są do tej pory opublikowane.
Nie wprowadziłabym tylu postaci i wątków. Zrezygnowałabym z historii Holi i Marka, choć na początku wydawała mi się to postać z dużym potencjałem, to teraz bardziej mi wadzi niż pomaga.
Wyrzuciłabym też pierwszy rozdział z Jordanem, była ona tak zła, że aż napisałam ją na nowo i opublikowałam.
Nie wprowadzałabym też wątku, który stał się niejako główną fabułą, a miał to być tylko wątek poboczny czyli zaręczyny Molly – nie wiem co sobie wtedy myślałam. Ta historia miała być wolna od takich dramatów. Jedyne co miało się pojawić to uczucie między Rickiem i Molly, ale miało ono być tylko tłem do całej historii, która miała skupić się na wyścigach i traumie Evy po zabiciu człowieka. Jednak w kilku momentach źle poprowadziłam tą historię i nie mogłam się już wycofać. 
Znasz jeszcze jakieś fajne blogi o tematyce OSR?
Wszystkie blogi które znam są w pasku z boku – niestety na tą chwilę nic niego nie powstaje.
Pisałaś coś przed tym blogiem?
Przed tym blogiem było inne opowiadanie o OSR, taka dość długa telenowela która niestety teraz jest już niedostępna. Jednak prócz tego piszę i zdaje się, że już o tym wspomniałam w innym pytaniu więc to może tutaj rozwinę.
W tej chwili mam rozgrzebane trzy historię na różnych etapach rozwoju i poważnie myślę, że publikowanie ich w formie bloga pozwoliłoby mi je dokończyć, jednak chcę robić jedno a porządnie. Spróbuje po krótce napisać o czym są te historie, może któraś szczególnie Was zaciekawi i zmotywujecie mnie, aby jednak je upublicznić w pełnej krasie.
„Bramy Niebios”
Najstarsze moje pisarskie dziecko, które nadal ma nadzieje na zakończenie. Historia opowiadająca o anielicy Ofelii, która w pogoni za szczęściem i sprawiedliwością, ucieka z nieba. Jest to historia którą zaczęłam pisać zaraz po zakończeniu pisania opowiadania o OSR, więc jest dość stara i wymagałaby ode mnie wielu poprawek, ale mam takie małe plany aby ją dokończyć, uważam, że ma w sobie coś oryginalnego i ciekawego.
„Uwięzieni”
Na fali Igrzysk Śmierci, Niezgodnej i jeszcze kilku pozycji, na początku moich studiów (czyli jakieś 5 lat temu) powstała w mojej głowie historia która doczekała się już całkiem niezłego rozwinięcia. Historia kilku młodych ludzi zamkniętych na jednym obszarze, którzy starają się walczyć o przetrwanie z nieudanym wojskowym eksperymentem. Całość historii opisana z perspektywy jednej z idealistycznych przywódczyni Glimmer, która w pamięci po ojcu, rządzi twardo przydzieloną jej grupą w nadziei, że to wystarczy, aby przeżyli. Jednak jest też zakochaną nastolatką, przez co wiele razy popełnia błędy z miłości prowadząc do bardzo wielu niebezpiecznych sytuacji.
„Kroniki Widzących: Rok Smoka”
Najmłodsze, tegoroczne dzieło na etapie prologu i planu historii, ale w zaawansowanym stadium.
Zastanówmy się przez chwilę: zawsze w książkach, główny bohater trafia od razu do tej „dobrej strony”, zawsze ta strona jest pokazywana tak, aby ją polubić, a Ci co mają przeciwne poglądy są od razu tymi „złymi”. Ile takich książek czytaliście? A co gdybyśmy dali bohaterce wybór? Gdyby mogła najpierw zobaczyć jedną stronę, potem drugą i zdecydować która jest tą lepszą… to byłoby coś. Takie właśnie są Kroniki Widzących. Historia dziewczyny która przez prastare istoty magiczne została jedną z wybranych do posiadania wyjątkowej mocy. Tak wyjątkowej, że chcą ją „obie strony”, jednak pozwalają jej wybrać, czego ona chce.
Być może któraś z tych lakonicznych historii Wam się spodoba, dajcie znać. Jestem w stanie po zakończeniu OSR rozpocząć nowy rozdział w moim życiu.

To już wszystko, gratuluje tym, którzy dotarli aż tutaj. Dziękuję za pytania i zapraszam za tydzień na nowy rozdział historii Evy Wei.

2 komentarze:

  1. Dzięki za to. Cieszę się, że się zdecydowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wyszedł z tego profesjonalny wywiad 😃 nie wpadłam na to, że "Uwięzieni" są zainspirowane Igrzyskami Śmierci, a przecież to takie oczywiste ^^"
    A co do "Kronik Widzących: Rok Smoka" to powiem tak: KONIECZNIE NAPISZ I WYDAJ!!! Pomysł rewelacyjny i jestem przekonana, że dużo osób też tak pomyśli.
    Trzymam kciuki kochana byś sierpnia swoje marzenie i wydała swoją pierwszą książkę. Na! Wydaj je wszystkie, bo każda z nich jest wyjątkowa :*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuje że chcesz podzielić się swoją opinią, jest ona dla mnie cenna dlatego nie lukruj jej, jeśli będzie to nieszczere ;)